wtorek, 10 listopada 2020

Podsumowanie sezonu 2020

Podsumowanie sezonu 2020 z uwzględnieniem stanu rodzin, liczebności oraz krótkie wnioski dotyczące całego sezonu i jego przebiegu w 6 roku bez leczenia rodzin pszczelich.

Podsumowanie wiosenne znajduje się w tym wpisie: Wiosna 2020 - pszczoły bez leczenia 

Wiosną 2020 w kwietniu moja pasieka liczyła 8 rodzin pszczelich które przetrwały zimę z całości rodzin które szły do zimowli w liczbie 68. Dało to przeżywalność na poziomie 12%. Do okresu czerwcowego rozwoju dotrwało 5 rodzin. Liczba ta niestety uległa zmianie na skutek kradzieży 3 rodzin które mogły przyczynić się do jeszcze lepszego rozwoju pasieki. 

Rodziny które obleciały się wiosną i obecnie zimują: 3V, MacV, L2V, 16V, CarV 
Skradzione rodziny to: Car4V, 3/4V, B1V

Rodziny które przetrwały zostały zbadane programem Identifly na przynależność rasową:

3V-             przypisana Amm x Buckfast
MacV-        przypisana Amac x Amm
L2V-           przypisana Buckfast x Amm
16V-           przypisana Amm x Buckfast
CarV-         przypisana Amm


Jak widać w każdej linii jest udział Amm. Jest też i buckfast oraz cześć genów Amac. 
Rasowo więc rodziny głównie przedstawiają mieszańce. 

Podział na pasieczyska

P0(4): A, CarV, B, Witek 
P1: brak rodzin
P2(6): 3V/1, MacV/1, C, L2V/1, 3V/2, 16V/1
P3(12): MacV/2, L2V/2, D, L2V/3, MacV/3, 3V, MacV, L2V, MacV/4, 16V/2, 16V, L2V/4 
P4: brak rodzin 
P5: brak rodzin 
P6: brak rodzin
P7: brak rodzin 

P0 - nowe pasieczysko tylko na okres zimowli i wczesnej wiosny

Sumując wszystkie pasieczyska do zimy idzie 22 rodziny pszczele z czego 17 rodzin bazuje na genetyce nieleczonej od 6 lat a 4 rodziny to tegoroczne rójki. Dwie rójki przyszły samoistnie a dwie rójki zostały złapane. Jedna rodzina obce pochodzenie z wymiany, genetyka nie znana. 

Namnożenie rodzin:

MacV → MacV/1, MacV/2, MacV/3, MacV/4
L2V → L2V/1, L2V/2, L2V/3, L2V/4
16V → 16V/1, 16V/2 
3V → 3V/1, 3V/2 
CarV 
Witek
A
B
C
D

W wrześniu postanowiłem przebadać wybrane rodziny aplikacją do rozpoznawania ilość V na pszczołach poprzez zdjęcia. Aplikacja beescaning. Aplikacja działa tak, że zlicza ilość V. na pszczołach, następnie mnoży tą ilość przez określony współczynnik odpowiadający za resztę ukrytej warrozy w czerwiu i dzieli przez ilość wszystkich pszczół na zdjęciach. Pszczoły zostają sfotografowane na ramkach. Można wykonać 30 zdjęć z różnych części ramek. Dana rodzina po zeskanowaniu wszystkich zdjęć otrzymuje stopień porażenia w procentach z zaleceniem czy warta jest obserwacji w sezonie. Sprawdzając przydatność aplikacji wykonałem flotację alkoholem na 3 rodzinach i porównałem stopień porażenia ze stopniem uzyskanym za pomocą aplikacji... W dwóch przypadkach stopień porażenia z aplikacji wyszedł nieznacznie większy niż w metodzie alkoholowej. Co prawda ilości warrozy były bardzo nie duże rzędu kilku samic V. 

Tak czy siak porażenie wygląda następująco (tylko wybrane rodziny):

CarV:      0,99 %
Witek:     0,70 %
B:            0,47 %
MacV:     1,2 %
L2V:        0,85 %
16V:         1,34 %
3V:           1,55 %
A:            1,66 %

Wnioski:

Sezon chyba dość trudny pożytkowo, mała ilość rodzin dawała spokój i można było bez pośpiechu wykonać wszystkie zaplanowane zadania. Rodziny które idą do zimy w większości wyglądają bardzo dobrze. Na pierwszy rzut oka nie widać oznak chorób. Wykonane pomiary stopnia porażenia nie wykazały dużych inwazji dręcza. Badałem głównie rodziny starsze i rójki które były warte  zbadania. Tak jak widać stopień porażenia znikomy. Co przyniesie zima i przedwiośnie okaże się za parę miesięcy. Do tego czasu prawdopodobnie do pszczół już nie będę zaglądał. Pierwszy wgląd planuje na przełomie stycznia/lutego na zasadzie uniesienia daszka czy delikatnego opukania ula. Plany na nadchodzący sezon to utworzenie grupy rodzin typowo wyjazdowej nastawionej na miód i grupy rodzin typowo hodowlanej przeznaczonej tylko na podziały i ochronę wypracowanej genetyki. 

Zdjęcia wstępnych kłębów zimujących rodzin z całości pasiek:

3

3V/1

3V/2

16V/1

16V/2

16V

A

B

C

CarV

D

L2V/1

L2V/2

L2V/3

L2V/4

L2V

MacV/1

MacV/2

MacV/3

MacV/4


Witek 


MacV



 








środa, 30 września 2020

Jak zimuję pszczoły w ulach jednościennych

 



Zimowanie pszczół w pasiece w której jest olbrzymia presja ze strony warrozy i innych chorób praktycznie niczym się nie różni od pasiek tradycyjnych-leczących. Może warto by było doszukać się jakichś różnić? Może ktoś wypracował zadowalający sposób zimowania rodzin pszczelich i chce się nim podzielić (oczywiście w pasiekach gdzie pszczół się nie leczy)?

W 2016 roku stworzyłem wpis o zimowaniu rodzin pszczelich - Zimowanie. W obecnej chwili chciałbym zrobić małą aktualizację i ewentualnie dopisać co przez ten czas czyli 5 lat zmieniłem w podejściu do zimowania pszczół...

Część wpisu będzie typowym kopiuj wklej podlinkowanego wyżej linku z aktualnym uzupełnieniem. Robię tak ponieważ co chwilę pojawiają się pytania o zimowanie pszczół w ulach z pojedynczej deski. Dodatkowo zimowanie to odbywa się na pszczołach nieleczonych. Zaznaczam, że są to tylko i wyłącznie moje obserwacje i wypracowane praktyki. Mogą a nawet różnią się od innych przyjętych standardów pszczelarskich. Proszę więc traktować ten wpis jako moja opinia w sprawie zimowania pszczół. 

Zimuje pszczoły w ulach z pojedynczej deski 25 mm na 2-3 korpusach w zależności od siły rodziny. Wysokość jednego korpusu to 20cm a więc 3 korpusy tworzy komin o przekroju 50x50 i wysokości 60 cm. Stojaki i palety ustawione mam dość nisko bo nie przekraczają wysokości 50 cm. Staram się zimować rodziny w średniej sile takie aby miały normalne szanse na przeżycie 2-3 mroźnych zimowych miesięcy. Młode rodziny zimuje w układzie 6x6, 7x7, 8x8 a czasami więcej w zależności od rozwiniętej siły, ilości odbudowanych plastrów itd. Rodziny starsze które rozwijają się od początku sezonu zimuje zazwyczaj na 2-3 korpusach na pełnym zestawie ramek lub na takiej ilości na jakiej bytowały w sezonie. W tym roku z racji odbudowy lub rozbudowy pasieki, rodziny które przeżyły w większości będą zimować na 2 korpusach z nie licznymi rodzinami na 3 korpusach. Chciałbym schematycznie przedstawić moje podejście do zimowania pszczół w ulu korpusowym o dość dużej kubaturze. 

Zaznaczę, że jestem zwolennikiem nie używania krat odgrodowych. Ma to dużo plusów jak i również sporo minusów ale myślę też, że dzięki temu pszczoły mogą przez cały sezon budować gniazdo tak aby do zimy było gotowe bez pomocy pszczelarza lub z niewielką korektą. Krat oczywiście używam w sytuacjach które tego wymagają a są to zazwyczaj ustawienia rodziny pod hodowle matek czy jakieś pojedyncze przypadki w których muszę wymienić plastry lub przebudować całość gniazda rodziny pszczelej. 

Zimowanie młodych lub mniejszych rodzin które obsiadają jeden korpus. 

Zimowanie rodziny na jednym korpusie postawionym na dennicy uważam za słaby pomysł. Raz, że brakuje miejsca na uwiązanie kłębu, dwa wysokość 20 cm nie zapewnia dostatecznego komfortu rodzinie, trzy zmniejszona kubatura również może źle wpływać na zimowlę. Oczywiście nie będę upierał się, że tak się nie da i że taka rodzinka nie przetrwa zimy. Jednak biorąc pod uwagę moją lokalizację wolę zimować przynajmniej na 2 korpusach.
Rodziny które obsiadają  końcem lipca jeden korpus staram się ułożyć do zimy na dwóch korpusach. Według mnie stworzenie pszczołom wyższego gniazda sprzyja lepszej zimowli. Łatwiej im uwiązać kłąb zimowy. Mogą zgromadzić więcej pokarmu bezpośrednio nad kłębem itd. 

Obecnie dalej nie stosuje zimowania pszczół na jednym korpusie położonym na dennicy. Mając do dyspozycji dużą ilość korpusów warto położyć drugi korpus na dennice pod gniazdo które jest na jednym korpusie. Można przy tym nic już nie mieszać czyli zostawić górny korpus w spokoju a dolny całkowicie pusty... Pszczoły uwiążą kłąb zimowy u dołu ramek tak że wierzchołek kłębu zimowego będzie wpuszczony pomiędzy ramki górnego korpusu. 

SCHEMAT I - przed ułożeniem gniazda


Na schemacie pokazana jest rodzina która zajmuje 12 ramek a gniazdo ułożone jest na zimną zabudowę. Rodzina obsiada 12 ramek, jest tam i czerw i zapasy czyli pierzga i miód. Po dwie skrajne ramki z każdej strony to zazwyczaj zapas węglowodanowy czyli miód albo pierzga zalana miodem. Taki stan rodziny to termin końcówki lipca. W tym czasie a jest to praktycznie ostatni dzwonek na wszelkiego rodzaju grzebanie, przestawianie czy zamiany, w gnieździe staram się stworzyć młodym rodzinom takie warunki o jakich pisałem wyżej. W tym terminie nie zwracam już uwagi na wielkość młodej rodziny tylko zastaną siłę układam tak jak jest. Poniżej schemat po ułożeniu na 2 korpusach. 
Z doświadczenia minionych sezonów wiem, że można takie ułożenie gniazda przesunąć nawet do końca sierpnia i nie będzie z tego powodu dużego zamieszania. Cały wrzesień przy coraz cieplejszej pogodzie sprzyja jeszcze czerwieniu a więc cały czas odbywa się przerzucanie pokarmu. Dodatkowo trzeba również pamiętać o tym żeby skontrolować stopień wykarmienia rodzin końcem września początkiem października. 

SCHEMAT II - po ułożeniu gniazda 



Rodzina ułożona na dwóch korpusach w układzie 8 ramek u góry i 8 ramek na dole czyli 8x8. Jak widać po kolorze zabrane zostały boczne ramki z pokarmem a centrum gniazda stanowi cały górny korpus. Do 4 ramek z pokarmem zostały dołożone ramki z suszem lub puste ramki z paskami suszu. W dolnym korpusie można ustawiać takie ramki nawet na przemian bo pszczoły mają jeszcze sporo czasu na zagospodarowanie dolnego korpusu po swojemu. Górny korpus to część gniazdowo która nie została naruszona a tylko wyniesiona do góry.  To właśnie tu  przez cały sierpień i wrzesień pszczoły będą układać gniazdo zimowe. Właśnie to gniazdo będzie zalewane pokarmem a matka z czerwieniem będzie się obniżać aż prawie zejdzie do dolnego korpusu. Ramki z pokarmem w dolnym korpusie zostaną wyczyszczone i przeniesione do góry. Spowoduje to również bodziec do rozwoju rodziny przed zimą co w okresie sierpnia jest pożądane.

Jak widać na schemacie gniazdo przesunięte jest do jednego z boków ula. W zależności w którą stronę ustawiony mamy ul i jego wylot można przesunąć gniazdo w stronę cieplejszej ścianki ula czyli tej bardziej ogrzewanej zimą przez słońce. Będzie to głównie ścianka południowa, ewentualnie jakieś przesunięcia w bok czy to na wschód czy na zachód. Oczywiście można również wycentrować gniazdo i ustawić je symetrycznie na środku. Moje obserwację wskazują na to że pszczoły dążą do przesuwania się w kierunku cieplejszych ścianek czyli przy wycentrowanym gnieździe również będą ustawiać się bliżej cieplejszych ścianek. 

SCHEMAT III - układ po zawiązaniu kłębu zimowego listopad/grudzień 


Jak widać na schemacie pszczoły w górnym korpusie mają zgromadzony pokarm a kłąb uwiązuje się po środku dwóch korpusów. W zależności od ilości zapasów, wielkości rodziny kłąb może uwiązać się kilka cm wyżej albo kilka cm niżej ale zazwyczaj uwiązanie kłębu przypada na styku dwóch korpusów co przy zimowli w ulach korpusowych według mnie odgrywa bardzo ważną rolę. 

Przedstawione przez mnie warianty schematycznej zimowli czasami mogą odbiegać od realnych sytuacji ale w 90% tak właśnie reagują pszczoły na zestawienie w „komin”. Wielkość tak zestawionych rodzin bywa różna ale staram się zestawiać tak ramki aby najmniejszy układ stanowił 5x5.

Mając już ułożone gniazdo i zakarmione rodziny czyli zazwyczaj będzie to październik/listopad ja robię nie we wszystkich rodzinach i nie we wszystkie lata jeszcze jedną operację na ramkach. Odsuwam jedną góra dwie ramki od gniazda i ustawiam je przy bocznej ściance ula. Uważam, że w racie ciepłej jesieni i jakichś zawirowań pokarmowych ta odstawiona ramka przyczyni się do tego, że pszczoły przeniosą z niej pokarm i ulokują w puste miejsca po czerwiu w centralnej części gniazda. Nie zdarzyło się u mnie w pasiekach aby taka ramka nie zostało odsklepiona w okresie jesiennym i cały pokarm przeniesiony bądź zjedzony. 

Widok z góry na korpus z zaznaczonymi kierunkami. Strzałka oznacza kierunek wylotka. Kłąb zazwyczaj uwiązuje się w taki sposób. Przy ściankach na które najdłużej padają promienie słoneczne.






Zimowanie rodzin starszych, produkcyjnych, bytujących w sezonie na 3 korpusach i więcej.

Na początku będę chciał przedstawić schemat jaki stosowałem przy rodzinach które, ul miały podzielony na część gniazdową i miodnie. Część gniazdowa to zazwyczaj dwa korpusy a miodnia w zależności od występującego pożytku to jeden lub dwa korpusy. Oczywiście w takim układzie przy rozróżnieniu miodni i gniazda pomiędzy gniazdem a miodnią była krata odgrodowa. 

Gdy nie stosuje się kraty odgrodowej pszczoły i tak tworzą podobny układ, zwłaszcza gdy jest duży pożytek. Wtedy wyraźnie widać odcięcie gniazda od miodni. 

SCHEMAT I - stan rodziny w lipcu przed miodobraniem


Na schemacie pokazany stan rodziny w połowie lipca. Żółty kolor oznacza susz w którym może znajdować się pierzga. Kolor brązowy to obszar występowania czerwiu. Kolor pomarańczowy to pokarm czyli zapasy miodu. Jak widać na schemacie górny korpus zapełniony jest miodem który idzie do odwirowania. Korpus środkowy to zdecydowanie czerw i wianuszki miodu nad czerwiem. Dolny korpus to głównie magazyn pierzgi i świeżego nakropu który po odparowywaniu trafia do miodni. Tak wygląda sytuacja rodziny w połowie lipca przy układzie 2 korpusy na gniazdo, 1 korpus na miodnie i to wszystko oddzielone kratą odgrodową. Kolejny schemat będzie przedstawiał układ po odwirowaniu miodu z miodni i wróceniu korpusu do rodziny. 

SCHEMAT II - stan rodziny po miodobraniu



Sytuacja po miodobraniu wygląda w taki sposób. Górny korpus jest już pusty a resztki pokarmu które pszczoły oczyszczają z miodni magazynują w gnieździe. W tym czasie ja kratę odgrodową wyjmuje z ula tak aby był swobodny przepływ pszczół. O ile taki układ przy bardzo obfitych pożytkach spadziowych się sprawdzi to przy umiarkowanym pożytku rozwojowym niestety pojawia się problem na który chciałbym zwrócić uwagę poniżej. 

SCHEMAT III - problem przy słabym pożytku w lipcu 


Pozostawiając dany układ ułożenia korpusów w sierpniu przy umiarkowanym pożytku mamy taki obraz. Pszczoły magazynują pokarm o tej porze roku głównie w gnieździe. W górnym korpusie mogą się zdarzyć niewielkie ilości miodu. Tak sytuacja robi się bardzo nie korzystna ponieważ nad gniazdem powstaje pusta przestrzeń nad którą jest jakaś część pokarmu ale w zimie droga od gniazda w którym uwiąże się kłąb do tej niedużej części pokarmu jest zbyt długa i pojawiają się problemy. Kolejny schemat pokazuje jak to wygląda po zawiązaniu kłębu i w późniejszym czasie w trakcie zimowli. 

SCHEMAT IV - zawiązanie kłębu przy pozostawionej miodni 
Na schemacie widać uwiązanie kłębu zimowego. Rodzina dostała odpowiednią ilość pokarmu który zmagazynowała głównie w gnieździe ale pewna część znajduje się w górnym korpusie. Co może wydarzyć się podczas dalszej zimowli pokazuje grafika po prawej . Jak widać kłąb przesunął się do góry i wszedł na górny korpus. O ile temperatury pozwolą na swobodne przesuwanie się w ulu pszczół to nie mamy problemu ale jeżeli nagle przyjdą dość duże mrozy po ciepłych dniach to mamy gwarantowane osypanie rodziny z głodu. Jak można zabezpieczyć się przed takim problemem. Ktoś powie, przecież można dać pszczołom więcej pokarmu niech wypełnią i górnych korpus do pełna. Oczywiście to prawda tylko, że nie zawsze pszczoły chcą pobierać tak dużej ilości pokarmu a dawanie 25-30 kg gotowego pokarmu przy założeniach pasieki naturalnej mija się z celem. Do tego dochodzą jeszcze problemy z długim czerwieniem matek które nie rzadko kończą je dopiero w listopadzie a czerw musi być grzany jeszcze w grudniu. Wtedy gdy większość pszczół zostanie na czerwiu mamy bardzo podobną sytuację.  Problem tego górnego korpusu miodni można rozwiązać inaczej. Po miodobraniu w lipcu kiedy wiem, że może trafić się jeszcze spadź korpus miodowy do osuszenia kładę na dennice a dwa korpusy gniazdowe wynoszę do góry. Wtedy pszczoły mają bardzo dobrą sytuację w ulu i zbliżoną do naturalnego układu gniazda w sezonie. Gniazdo co prawda jest teraz przy samej górze ale z upływem dni, z pobieraniem pożytku będzie się obniżało a pszczoły będą zalewać od góry przeczerwione plastry suszu spychając matkę niżej. Według moich obserwacji, w drugiej połowie sezonu czyli sierpień, wrzesień zbierany nektar, spadź składowane są przede wszystkim w gnieździe. 

Obserwacje w różnych sezonach pokazały, że nie myliłem się co do powyższego opisu mogących powstać problemów. Dalej uważam, że jest to istotny problem i warto zwrócić na niego uwagę i odpowiednio zadziałać aby zminimalizować upadki rodzin z głodu w zimie przy dużej ilości pokarmu. Odszedłem też od minimalizowania ilości podawanego pokarmu pszczołom. Uważam, że warto oceniać wszystko indywidualnie i nie starać się na siłę przypisywać ogólną ilość pokarmu dla wszystkich rodzin. Praktyka pokazuje, że rodziny różnią się w tym zakresie i nie każda potrafi odpowiednio magazynować podany pokarm. Dodatkowo część rodzin może ulegać cichym rabunkom i przez to mieć problem z odpowiednim stanem pokarmu. Oczywiście można przyjąć założenie, że to co nie radzi sobie z odpowiednim gromadzeniem pokarmu najzwyczajniej powinno paść w zimie i nie zawracać głowy. Jednak wpływ różnych czynników jest tak duży, że ja wyleczyłem się z myślenia życzeniowego, że każda rodzina pszczela jest już idealnie przystosowana do panujących warunków... Niestety tak nie jest i ten element selekcji który długofalowo jest słuszny trzeba odłożyć na kolejne lata bo mając ograniczone zasoby a często dość cenne jednak genetycznie rodziny które wykazują się w innych aspektach pszczelarstwa bez leczenia muszą być odpowiednio zaopatrzone nawet jeżeli nie pasuje nam to do lokalnych obserwacji na innych rodzinach... Sprawa jest prosta wybieram to co na daną chwilę bardziej nam się przyda w kolejnych sezonach przy selekcji pszczół bez leczenia... 

Jak podobna rodzina będzie funkcjonować w sezonie bez kraty na trzech korpusach.



Na schemacie widać rodzinę w sezonie, połowa lipca, początek sierpnia która zazwyczaj czerwi na styku dwóch korpusów a pokarm magazynuje bezpośrednio nad głową. W takim układzie bez kraty odgrodowej układ w gnieździe które teraz stanowi całość ula przedstawia się w prosty sposób. Układ trzech korpusów funkcjonuje od maja/czerwca co sprawia, że pszczoły w naturalny sposób układają zapasy, czerw i pierzgę.  Zawiązany kłąb po prawej stronie ma dłużą drogę pokarmową i pokarm skumulowany bezpośrednio nad głową oraz w najbliższym otoczeniu. Podobny obraz będziemy mieli w układzie z kratą gdy w połowie lipca po miodobraniu korpus miodni zrzucimy na dennice a dwa korpusy gniazdowe wyniesiemy do góry.

Przedstawione schematy są tylko schematami. Proszę nie traktować ich jako 100% odzwierciedlenie rzeczywistej sytuacji w ulu. Ich zadaniem jest tylko pokazanie różnych rozwiązań i mogących wystąpić problemów na które warto zwrócić uwagę lub zawczasu odpowiednio się zabezpieczyć. Opracowałem je według własnego doświadczenia i spotykanych problemów z którymi niektóre pszczoły nie potrafiły sobie poradzić. Oczywiście trzeba zaznaczyć, że każdy układ jest zależny od danych pszczół. Długości i intensywności czerwienia matki jesienią, ilości zużywanego pokarmu itd. 
 
Dodatkowo aby dopiąć temat zimowy trzeba również pamiętać o tym aby kratować wylotki przed myszami. W pasiekach leśnych koniecznie trzeba osiatkowane dennice zabezpieczyć grubszą siatką którą nie przegryzie kuna czy borsuk. Zimowla w lesie jest trudna bo zwierzyna chce dostać się do środka uli a więc czasami potrafi wejść od góry przez podkarmiaczkę zrzucając daszek. Warto więc zastanowić się też nad ściągnięciem uli pasami lub wywiezieniem pszczół z lasu do innej bardziej bezpiecznej pasieki. 
Moje rodziny zimują na osiatkowanych dennicach z głuchym zamknięciem od góry. Zazwyczaj jest to folia i daszek lub podkarmiaczka powałkowa, na to folia i daszek. 

Jeżeli ktoś wypracował inne ciekawe rozwiązania, ma swoje spostrzeżenia warto podzielić się nimi aby lepiej przygotować pszczoły do zimowli. 










piątek, 25 września 2020

I już po sezonie - trochę informacji co się dzieje u mnie na pasiekach.

 


Zbliża się podsumowanie minionego sezonu a więc może wcześniej opiszę co się u mnie działo na pasiekach w tym czasie.

Zacznę od tego, że w maju a prawdopodobnie końcem maja zostałem okradziony z rodzin na pasiece leśnej. Były to dość cenne rodziny ponieważ przeżywały bez leczenia i przetrwały chyba największe załamanie ze wszystkich moich dotychczasowych upadków rodzin pszczelich po zimie... Skradziono mi na początku 3 rodziny i kilka kompletów pustych uli... Trochę szczęścia i własnego zaangażowania sprawiło, że złodziej został złapany i ujawniono czwartą skradzioną rodzinę i 3 kompletne ule... Niestety 3 rodziny nie odnalazły się do tej pory i raczej już nigdy o nich nie usłyszę... W każdym bądź razie z 8 rodzin zrobiło się 5... i zapał oraz motywacja spadły przynajmniej o połowę.

Nie zwyczajny poddawać się tak łatwo postanowiłem dalej realizować swój plan na pszczoły bez leczenia... Mimo fatalnego sezonu, kradzieży i braku motywacji postanowiłem wyszarpać co się da z tego dobrostanu i postarać się o to a żeby nadchodzący sezon był dwa razy lepszy niż ten który mija... W momencie ujawnienia przeze mnie kradzieży na leśnej pasiece tak jakby na otarcie łez do pustych uli w których były korpusy z suszem wprowadziły się dwie rójki... dość spore i czarne rójki które nie czekając na moją obsługę zaczęły urządzać ul po swojemu... Do końca czerwca złapałem jeszcze dwie rójki a raczej musiałem się z nimi pomęczyć bo podgatunek pszczoły miodnej Apis mellifera kominówka lubi ciepłe lokalizacje kominów domków jednorodzinnych zazwyczaj w pobliżu lasów i pól uprawnych... W normalne lata bogate w rodziny pszczele pewnie bym olał temat. Jednak zważywszy na okoliczności, dobre i kominówki aby zasilić nieliczną pasiekę...

Rójki jak to rójki sprawiają dużo kłopotów... często nie są sobie równe i kombinują w różne strony a to nie chcę budować a to matka nie czerwi a to wylatują z ula i szukają innej lokalizacji itd. Tym razem grzecznie jak książka pisze zabrały się za robotę i tyle je widziałem w ulu czyli po sprawdzeniu czy jest czerw zakryłem je folią i daszkiem i zapomniałem o nich na 2-3 miesiąc a nawet jedna została dopiero nie dawno przypomniana bo musiała być przewieziona z lasu pod dom na zimowlę... stała od maja do końca września bez ingerencji. Taki eksperyment na pszczołach i otaczającej je przyrodzie czy są w stanie same nazbierać pokarmu i przeżyć... Jak się okazało eksperyment będzie trwał dalej bo pszczoły mimo kiepskiego pożytkowo sezonu postanowiły nie umierać z głodu a wręcz przeciwnie zakarmiły się na zapas... nagrałem o nich krótki filmik z rekonesansu przed przewozowego co mnie będzie czekać... ( jak się później okazało miałem duży problem dźwignąć 3 korpusy z pszczołami i miodem – miodu nie liczyłem ale jest tam pewnie zacna ilość).

Reszta rodzin a więc moja wytrwała piątka to elitarna grupa pszczół nieleczonych o znanym pochodzeniu od strony matecznej. Z nimi a w szczególności z 4 rodzinami zabawiłem się w znany zainteresowanym mały tym razem model ekspansji... Każdą namnożyłem rozsądnie i według ich możliwości oceniając warunki pożytkowe i inne niezapowiedziane przygody... Licząc na szybko udało mi się doprowadzić do stanu przed zimowego bodajże 17 rodzin na genetyce nieleczonych pszczół która przeszła już chyba wszystko co tylko mogła przejść... Tym razem młode rodziny w nagrodę za trudy sezonu unasieniały się efektywnie i szybko, przez co już w czerwcu mogły powoli rosnąć...

„Witkowe” czyli jeszcze jedna rodzina na moich pasiekach to pszczoły pochodzące z barteru za plastry z suszem. Dokonałem takiej wymiany na warunkach czysto koleżeńskich z pszczelarzem, który chyba będzie podążał ścieżką naturalnego pszczelarstwa a kto wie, może i jemu kiedyś pszczoły będą umierać od nie leczenia?

Podsumowując. Co złe to minęło, idą lepsze czasy. Może nawet będzie śnieg i mróz i ta pora roku która zaczyna się w grudniu a kończy w marcu nazywana zimą...

Brak tylko spotkań pszczelarskich w gronie oszołomów od różnych podejść do nieleczenia pszczół czy innych nawiedzonych wielebnych z arizony z naszych lokalnych obszarów hodowli pszczół miodnych {miodnych tylko z nazwy}.

Za jakiś czas sezonowe podsumowanie z wypunktowaniem co żyje i co jest co, plus nowość szacunki warrozowe dla każdej rodziny... (mam więcej czasu i mniej rodzin). Wcześnie chyba przypomnę wpis o zimowaniu bo co jakiś czas zdarzają się pytania jak ja to robię u siebie na pasiekach...





niedziela, 3 maja 2020

Wiosna 2020 - pszczoły bez leczenia




Krótkie podsumowanie kolejnej zimowli na moich pasiekach.
Pszczoły zimowane w 4 różnych lokalizacjach.


Pasieka nr 2

Stan rodzin jesienią: 8
Stan rodzin wiosną: 0
Procent przeżywalności: 0%

Pasieka nr 3

Stan rodzin jesienią: 15
Stan rodzin wiosną: 4
Rodziny: 3, Mac 1/2, L2/A, 16.1.3/2
Procent przeżywalności: 26%

Pasieka nr 4

Stan rodzin jesienią: 31
Stan rodzin wiosną: 4
Rodziny: 3/4, B1/2, Car1, Car1/4
Procent przeżywalności: 13%

Pasieka nr 7

Stan rodzin jesienią: 14
Stan rodzin wiosną: 0
Procent przeżywalności: 0%

Pasieka nr 1, nr 5 i nr 6

Brak zimujących rodzin


Całość rodzin na jesieni: 68

Całość rodzin na wiosnę: 8

Przeżywalność ogólna: 12%

Rodziny z linii pochodzących od L2 przeżyły w liczbie 1 na 15 - 7%
Rodziny z linii pochodzących od 16 przeżyła w liczbie 1 na 11 - 9%
Rodziny z linii pochodzących od Mac1 i Mac5 przeżyły w liczbie 1 na 6 -17%
Rodzin z linii pochodzących od 3 i 5 przeżyły w liczbie 2 na 15 - 13%
Rodziny z linii pochodzących od rójki B7 – nie przeżyła żadna rodzina
Rodziny z linii pochodzących od B1 przeżyły w liczbie 1 na 2 – 50%


Rodziny które przeżyły z uwzględnieniem sezonów bez leczenia. Jak widać większość rodzin żyje już przynajmniej 2 sezony bez leczenia. Zmieniam na ten sezon oznaczenia rodzin bo nie chcę powtarzać przy namnażaniu oznaczeń rodzin które już kiedyś były tworzone a ich zapisy są na daszkach.

3 – 6 sezon bez leczenia w tym sezonie oznaczona jako 3V
Mac1/2 – 3 sezon bez leczenia w tym sezonie oznaczona jako MacV
L2/A – 3 sezon bez leczenia w tym sezonie oznaczona jako L2V
16.1.3/2 – 3 sezon bez leczenia w tym sezonie oznaczona jako 16V
3/4 – 3 sezon bez leczenia w tym sezonie oznaczona jako 3/4V
B1/2 – 3 sezon bez leczenia w tym sezonie oznaczona jako B1V
Car1- 6 sezon bez leczenia w tym sezonie oznaczona jako CarV
Car1/4 – 2 sezon bez leczenia w tym sezonie oznaczona jako Car4V



Dalsza selekcja na pasiecie.

Sytuacja zmusza mnie do namnażania wszystkich rodzin na ile to będzie możliwe. Niestety trzeba postawić wszystko na jedną kartę i albo się uda albo coś jednak przez te prawie 10 lat nie do końca było dobrze zaplanowane. Rodziny będę dzielił na max 4-6 rodzin tak aby finalnie móc utworzyć z każdej rodziny oprócz rodziny matecznej 3 nowe rodziny. Ograniczam masowe podziały aby skupić się bardziej na jakości tworzonych rodzin. Finalnie powinienem przygotować do zimowli około 25-30 rodzin pszczelich. Zakładam, że rodziny które przetrwały będą wykazywać wzmożone zachowania ograniczające namnażanie się warrozy i będą odporne na nosemy jak i inne towarzyszące wirusy. Biorąc pod uwagę minione lata selekcji te 8 rodzin które przeżyły zostały wyłonione z ilości ponad 200 rodzin a więc ilość daje podstawy aby sądzić, że rodziny które dotrwały do wiosny 2020 będę prezentować cechy umożliwiające przeżycie kolejnych sezonów bez leczenia oraz, że ich potomstwo będzie w dużej części podobne.

poniedziałek, 9 marca 2020

One żyją razem bo tak ma być!




Wiosna ruszyła delikatnie do przodu. Zima okazała się szarą i mokrą jesienią. Powolutku do życia zaczynają budzić się również pszczoły a marzec to czas w którym objeżdżam pasieki i liczę ile rodzin pszczelich postanowiło rozpocząć kolejny sezon bez leczenia. Czytelnicy mojego skromnego bloga znają historię pasieki i wiedzą jak wygląda u mnie każdy sezon praktycznie od 2013 roku. Od zawsze staram się informować w jasny i rzeczowy sposób o tym co robię i o tym co zamierzam robić dalej z pszczołami. Moim celem nie jest uporczywe przekonywanie do swoich racji i maniakalne zachęcanie czy propagowanie takiego pszczelarstwa jakie ja praktykuje a jeno przedstawienie rzeczywistość pszczół i pszczelarza który tych pszczół nie leczy. Od 2013 roku z różnymi modyfikacjami staram się realizować swój pomysł na pszczoły w kierunku pszczelarstw na tyle przyjaznego pszczołom jak również na tyle opłacalnego dla pszczelarza aby ten pszczelarz mógł pozwolić sobie na utrzymywanie tej przyjaznej współpracy na takim samym poziomie.



Miniony sezon 2019 był sezonem takim samym jak każdy inny... gorący kwiecień, deszczowy maja, czerwiec jak zwykle rewelacyjny, później średni lipiec, suchy sierpień i wiosenny wrzesień zakończony ciepłym październikiem. Ot typowa pogoda ostatnich lat czyli nie do przewidzenia. Pszczoły jak zwykle radzą sobie ze wszystkim co przyniesie im pogoda i naprawdę świetnie reagowały na kaprysy matki natury... cały sezon wyglądały dobrze, co prawda zauważałem większe ilości warrozy w rodzinach ale przecież to nie pierwszyzna na moich pasiekach a widok czerwonego dręcza nie robi na mnie już żadnego wrażenia i z czasem łapałem się na tym, że już go nawet nie dostrzegam przy przeglądach... a dowiedziałem się o tym kiedy mój znajomy pszczelarz asystował mi na jednej z pasiek kiedy szykowaliśmy materiał na matki pszczele.... i nagle zapytał: „Ej Ty a czemu tej warrozy jest tak dużo na pszczołach?” a ja odburknąłem: „bo tak ma być... one żyją razem”.



One żyją razem – bo tak ma być. Dziwne ale teraz jak nad tym myślę... to uważam, że ma to dużo sensu bo wraz ze śmiercią rodziny pszczelej biedna warroza również umiera a wiem o tym doskonale bo tej wiosny zdążyłem już posprzątać kilkadziesiąt rodzin pszczelich czyli posegregować plastry na ładny susz, na ładny susz z pokarmem i na brzydki susz do przetopienia. Zatem życie i śmierć ściśle ze sobą powiązane. Osypy pszczół, które nie były bardzo liczne zwróciły moją uwagę bo gdzie nie gdzie widziałem czerwone przyjaciółki, które również poniosły śmierć. Wierzę, że to były te bardziej zjadliwe... te które nie potrafiły żyć w zgodzie z pszczołami. Z zasady nigdy nie zastanawiam się dłużej niż 5 minut z jakiego powodu padły pszczoły na moich pasiekach. Bierze się to, znaczy ten krótki czas rozmyślania nad padłymi rodzinami pewnie z tego, że martwe rodziny nigdy już nie będą żywe... a skupić się trzeba na rodzinach które przeżyły. Po za tym diagnozowanie chorobowe na pasiece, która nie stosuje kuracji leczniczych nie ma sensu bo i tak tych kuracji nie zastosuje a więc nie muszę wiedzieć jakich kuracji wymagały moje pszczoły aby mogły przeżyć... chodź... badanie osypu nawet przez wyspecjalizowane do tego instytucje uważam za wróżenie z fusów bo i przyczyn śmierci żywego organizmu może być tak dużo a różnych interakcji i synergii nie sposób ze sobą logicznie powiązać i całościowo spiąć stawiając jedynie słuszną diagnozę.



Sierpień i wrzesień według mnie bo wszystko się trochę przesunęło to teraz decydujące miesiące i nabierające bardzo dużego znaczenia jeżeli chodzi o wypasienie przyszłych pokoleń i zdrowie całej zimującej rodziny... Jestem pewny, że większość dni z tych dwóch miesięcy nie wykorzystałem należycie aby doprowadzić rodziny pszczele do optymalnej formy... Jednak trzeba patrzeć na to również z innej strony bo chcemy aby nasze pszczoły były w jakimś sensie samowystarczalne, radzące sobie tu i teraz bez pszczelarza ale ciągle myślimy nad tym jak im można jeszcze bardziej pomóc aby nie dokładać im dodatkowych obciążeń bo kto nie leczy pszczół ten wie, że presji ze strony czynników chorobotwórczych mają wystarczająco...
W październiku nagrałem krótki filmik o pszczołach tuż przed zimą. Już wtedy po wzrokowej ocenie stanu rodzin podejrzewałem, że po zimie będę spodziewał się dużych spadków. Intuicja pszczelarska podpowiadała mi, że coś jest jednak na rzeczy i trzeba mieć na uwadze, że straty mogą okazać się naprawdę duże. Dlatego też chyba świadomie ociągałem się z objazdem po pasiekach i nie chciałem do końca zdiagnozować stanu posiadanych rodzin pszczelich... Na tą okoliczność przypomina mi się jeden z nosaczowych memów...



No i tak właśnie to wygląda...
Otóż muszę, przyznać że „selekcja naturalna” dała mi popalić po tej zimie i pewnie jeszcze do maja nie powiedziała ostatniego słowa. Na 68 zazimowane rodzin na tą chwilę w ulach szumi 12 rodzin. Jest to wynik który nie spełnia moich minimalnych oczekiwań a więc takiego ustalonego limitu 20 rodzin po zimie... Zakładałem go sobie z myślą o fajnym sezonie gdzie odbiorę sporę ilości miodu i wystarczająco rozwinę pasiekę przynajmniej do liczby 60 rodzin co przecież nie jest jakimś sporym wyczynem mając pod ręką spore zapasy suszu i zapasy pokarmu w plastrach...

Plany na nadchodzący sezon aż tak bardzo się nie zmieniają, będzie mniej roboty to jest pewne, będzie chyba bez potężnych zbiorów miodu a główne działania trzeba skupić znowu na podziałach aby doprowadzić do zimy 30-40 rodzin w fajnej kondycji. Jestem na starcie 6 sezonu bez leczenia pszczół na moich pasiekach. Niestety nie mam gotowej recepty jak temat pszczół bez leczenia odpowiednio potraktować aby co sezon mieć odpowiednią ilość silnych rodzin, które przyniosą miód i dadzą nadwyżkę rodzin do zimowli. Niestety nie ma również w Polsce pszczelarza (oczywiście tu mogę się mylić) od którego można by skopiować gotowy system postępowania i dostosować do własnych założeń. Niestety całą swoją wiedzę i doświadczenie opieram na własnych potyczkach, często boleśnie błędnych i na doświadczeniu innych pszczelarzy z zagranicy czyli na Websterze, Bushu, Comforcie, Lundenie czy Osterlundzie... i mając w głowie tekt Kirka Webstera: „Zapaść i Ozdrowienie: Droga do Pszczelarstwa Bez Leczenia” i zawarte w tym tekście stwierdzenie: „Jest jednak pewna cecha, którą wszyscy oni mają wspólną, pewne doświadczenie dzielone przez wszystkich: czy Wam się to podoba czy nie, każdy z nich patrzył, jak jego pszczoły przechodzą przez przynajmniej dwa cykle Zapaści i Ozdrowienia, zanim pasieka osiągnęła wystarczającą stabilność, by bez leczenia produkować nadwyżkę produktów pszczelich. Dla niektórych z nas, którzy nie mieli pojęcia, co robią, a którzy zaczęli z pszczołami o bardzo małej zdolności do koegzystencji z warrozą, owe cykle Zapaści wyglądały bardzo dramatycznie, prawie katastrofalnie.”

Myślę sobie, że może i ja zahaczam i patrzę jak moje pszczoły przechodzą drugi cykl zapaści i przed nimi kolejne ozdrowienie? Czy tak jest w istocie dowiemy się wszyscy w najbliższym czasie i w dalszych sezonach...

Ostatnio dostałem pytanie: Co dalej zamierzasz robić i czy nie uważasz, że już czas to zakończyć i wdrożyć leczenie pszczół lub wydzielić jedną pasiekę komercyjną która by utrzymywała czy finansowała pozostałe pszczoły bez leczenia?

Odpowiadam: Leczenie pszczół mogę rozpocząć w każdym dowolnym momencie na pasiece, mogę to zrobić z dnia na dzień, mogę to wykonać w każdej chwili... Jednak dojście do pszczół które nie wymagają leczenia zajmuje jak widać sporo czasu i szkoda by było zmarnować potencjał pszczół które przeżyły, szkoda by było poświęconego czasu, poświęconych pszczół które nie dotrwały do wiosny, wszystkich sezonów i tej walki o jak najlepszą przeżywalność... Dlatego też, patrząc na to z rozsądkiem trzeba oszacować jakiś reprezentatywny czasookres, który będzie dawał pogląd całościowy. Pierwsze próby z pszczelarstwem naturalnym rozpocząłem w 2013 roku kiedy wdrażałem komórkę 4,9 mm, sprowadzałem pszczoły o przydatnej genetyce i przeprowadzałem liczne testy higieniczne... Myślę, że 10 lat to odpowiedni czas na stwierdzenie czy stabilna pasieka bez leczenia która jest w stanie na siebie zarobić ma racje bytu... a więc 2022 rok będzie stanowił sezon który podsumuje dotychczasowe poczynania i wtedy będę mógł z pewną ulgą i poczuciem należycie zbadanej sprawy odpowiedzieć czy u mnie się to sprawdza w 100%.

Ale żeby jasno też przekazać mój pogląd. Do leczenia chemicznego nie zamierzam wracać. Pewnie gdybym miał rozważać jakieś inne formy pomocowe dla pszczół to skupiłbym się w pierwszej kolejności na poprawie kondycji zdrowotnej pszczół poprzez suplementacje czy to ziołową czy witaminowo/białkową itp. Uważam, że może pszczołom w niektórych lokalizacjach pasiecznych brakować podstawowych substancji odżywczych co wiąże się z ogólnym osłabieniem całościowym organizmu rodziny pszczelej.

Za jakiś miesiąc postaram się przedstawić już konkretny liczebny stan rodzin które przeżyły z uwzględnieniem ich pochodzenia oraz ilości przeżytych sezonów. 

piątek, 7 lutego 2020

Mała komórka a pszczelarskie kłopoty - całość



Całość artykułu "Mała komórka a pszczelarskie kłopoty" ukazała się w częściach w miesięczniku "Pszczelarstwo" w miesiącach grudzień, styczeń i luty. 

            Wybór modelu gospodarki pasiecznej to indywidualna sprawa każdego pszczelarza. Zapoznawszy się z warunkami przyrodniczymi najbliższej okolicy oraz przewidzianym typem pasieki (wędrowna lub stacjonarna) podejmuje decyzję dotyczące rodzaju ula, odpowiedniej pszczoły oraz sposobu gospodarki. Mając na myśli konkretny sposób gospodarki pasiecznej w powiązaniu z bazą pożytkową i napszczeleniem okolicy tworzymy własny model opieki/współpracy z pszczołami. Jesteśmy świadomi zagrożeń na jakie narażone będą nasze pszczoły i doskonale wiemy, że w ulu odbywają się złożone i jeszcze nie do końca poznane procesy. Przenikają się różne bodźce, zapachowe, dźwiękowe a nawet biologiczne bo ul to dom nie tylko dla pszczół a również dla bogatej mikro i makro flory. Przyjmując model gospodarki pasiecznej przyjaznej pszczołom będziemy szukali rozwiązań opierających się na biologi rodziny pszczelej oraz unikaniu nadmiernej ingerencji w to niezwykłe i złożone środowisko ula. Moja własna praktyka pszczelarska już kilka sezonów temu ukierunkowała mnie na pszczelarstwo naturalne. Od pierwszych sezonów z pszczołami szukałem wzorów, porad, gotowych rozwiązań w gospodarce pasiecznej skupionych na pszczoły które potrafią żyć bez ingerencji pszczelarza oraz mogą swobodnie podejmować ważne dla całej rodziny pszczelej decyzje. Dzięki temu rozpocząłem poszukiwania realnych przykładów prowadzenia pasiek w zgodzie z naturą, pasiek przyjaznych pszczołom.

Zebrane informacje pochodzące od praktyków pszczelarstwa organicznego z każdym sezonem wykorzystywałem do współpracy z pszczołami. Sprawdziłem proponowane rozwiązania w moich lokalnych warunkach. Równocześnie wspierałem się badaniami i publikacjami naukowymi dotyczącymi interesującego mnie tematu. Początkowy mętlik w głowie spowodowany całkiem innym spojrzeniem na pszczoły oraz dużą ilością nowych, czasami rewolucyjnych pomysłów przekształcił się w spójny obraz zdrowego podejścia do pszczół i całościowego prowadzenia pasieki z długim planowaniem. Prowadząc pszczoły w sposób zbliżony do naturalnego musimy opierać swoją wiedzę praktyczną i teoretyczną na czterech podstawowych zasadach. Są to: selekcja naturalnie przystosowanych pszczół, ograniczenie lub całkowite zaprzestanie leczenia pszczół, plastry pszczele zbliżone do naturalnej wielkości komórek 4,9-5,1 mm lub naturalnie budowane oraz naturalny i różnorodny pokarm odpowiedniej jakości. Każdy pszczelarz w swojej pasiece może poprawić zdrowie pszczół stosując się do tych czterech zasad pszczelarstwa przyjaznego pszczołom. W tym artykule chciałbym przedstawić moje doświadczenia oraz zebrane informację związane z komórką pszczelą 4,9 mm. Uważam, że powrót pszczół do budowania mniejszych komórek pszczelich, pierwotnych, bardziej naturalnych niż obecnie standardowe 5,4 mm może pomóc w wielu obszarach pszczelarskich.
Zacznijmy od początku. W artykule „O tym jak chciano powiększyć pszczołę” Pszczelarstwo 03/2016 opisałem prawdopodobne scenariusze odejścia pszczelarzy od rozmiaru komórki pszczelej 4,9 mm, który jak podają historyczne źródła (Teofil Ciesielski i Leonard Weber) zbliżony jest do rozmiarów komórek jakie pszczoły budowały naturalnie na dzikich plastrach. Pszczoły które nie są ograniczone woskowym arkuszem węzy budują różnej wielkości komórki pszczele. Przedział budowanych komórek pszczelich na większej powierzchni woskowego plastra zawiera się w rozpiętości 4,8-5,2 mm. Mam tu na myśli pszczoły dziko żyjące lub pszczoły które bytowały na plastrach o komórce 4,9 mm a następnie miały swobodę i dowolność w budowaniu woskowych plastrów w ulu. Obserwacja rodzin pszczelich na pasiece i wykonywane przez mnie pomiary wskazują, że wystarczą trzy sezony życia pszczół na plastrach z małą komórką aby w następnych pokoleniach ich zabudowa woskowa bez węzy mieściła się w podanym powyżej przedziale. A więc pojawiające się głosy sugerujące, że pszczoły które będą miały odstawione plastry z komórką 4,9 mm powrócą do standardowych rozmiarów budowanych komórek 5,4 mm były błędne i wiązały się prawdopodobnie z sytuacjami odmiennymi kiedy to pszczelarz podaje pszczołą do ula pustą ramkę do odbudowy gdzie dookoła wszystkie plastry mają komórkę standardową.

Co zatem oferuje pszczelarzom a przede wszystkim pszczołom mała komórka? Opierając się na doświadczeniach własnych oraz opiniach i publikowanych badaniach pszczelarzy gospodarujących na komórkach 4,9 mm zauważam następujące zalety wynikające z urodzenia się pszczół w komórkach o tym rozmiarze. Będzie to przede wszystkim zestaw cechy umożliwiający pszczołom ograniczenie namnażania Varroa. Wzrost zachowań higienicznych, uaktywnienie cech odpowiedzialnych za wyszukiwanie i usuwanie z komórek czerwiu płodnych samic V., uaktywnienie zachowań odpowiedzialnych za samooczyszczanie się z samic V. jak i oczyszczanie (iskanie) wzajemne pszczół, koncentracja samic V. na czerwiu trutowym, wydłużony okres życia pszczół robotnic oraz lepszy ich rozwój co wiąże się z większą żywotnością i odpornością na choroby, wcześniejsze wygryzanie się czerwiu nawet o kilkanaście godzin w porównaniu ze standardową komórką. Jak doskonale wiemy przedstawione korzyści w świetle głównego problemu pszczelarstwa na całym świecie jakim jest Varroa – dręcz pszczeli wywołujący chorobę warrozę wyglądają zachęcająco. Biorąc pod uwagę doniesienia z różnych regionów świata w których żyją pszczoły radzące sobie z inwazją roztoczy V. za pomocą wielu cech pochodzenia behawioralnego i fizjologicznego, które prowadzą do ograniczenia a nawet przerwania sukcesu rozrodczego dręcza i bytują na plastrach o zdecydowanie mniejszych komórkach niż używane obecnie 5,4 mm możemy stwierdzić, że wprowadzenie komórki 4,9 mm może pomóc pszczelarzom w prowadzeniu pszczół bez użycia chemicznych środków do zwalczania warrozy. Badania nad rozmiarem komórki pszczelej i jego wpływu na pszczoły od kilku lat budzą wiele emocji. Naukowcy oraz pszczelarze próbują podejść do tematu na różne sposoby. W przestrzeni pszczelarskiej można spotkać zarówno pozytywne jak i negatywne opinie odnoszące się do pszczół bytujących na komórce 4,9 mm i wynikające z tego zalety czy też wady. Warto zatem przyjrzeć się badaniom, które bezpośrednio odnoszą się do małych pszczół. Wielkość małej pszczoły w porównaniu do pszczół wygryzionych ze standardowych komórek pszczelich 5,4 mm została poddana ocenie morfometrycznej. Przeprowadzone badania wykazały, że zmiany morfometryczne między pszczołami wygryzionymi z komórki 4,9 mm w stosunku do pszczół z komórki 5,4-5,6 mm nie przekraczały 3% a więc zmiana wielkości pszczoły była praktycznie bez znaczenia. Dodatkowo suma szerokości III i IV tergitu była większa u „małych pszczół” niż u pszczół wygryzionych ze standardowej komórki. Szerokość III i IV tergitu uważa się za wskaźnik wielkości ciała pszczoły co ma znaczenie praktyczne. Otóż zmiana szerokości komórki pszczelej nie spowodowała zmniejszenia pszczoły w sposób znaczny a szerokość tych dwóch tergitów odpowiadająca za wielkość odwłoka w którym znajduje się pszczele wolę przemawia na korzyść małej pszczoły. Z badań wynika również, że wzrósł jeszcze jeden parametr istotny w kontekście zagrożeń ze strony Varroa. Komórka pszczela o szerokości 4,9 mm została lepiej wypełniona. Wypełnienie to odgrywa znaczący wpływ na cały proces rozwoju V. w komórce oraz na czas wygryzania się młodej pszczoły. Przypuszcza się, że poczwarka która wypełnia komórkę blokuje dojście samca V. (który wykluł się z jaja złożonego przez samicę matkę w górnej części komórki) do samic które znajdują się w dolnej części przy matce, gdzie również znajduje się pokarm. Samiec ginie z głodu albo zostaje uszkodzony przy próbie dojścia do swoich sióstr.1 Lepsze wypełnienie komórki pszczelej przez larwę a później poczwarkę wpływa dodatkowo pozytywnie na przenikanie ciepła pomiędzy młodymi pszczołami. Dzięki większej koncentracji komórek pszczelich na plastrze na tej samej powierzchni w porównaniu z komórka standardową zyskujemy mniejszą ilość potrzebnych pszczół do ogrzewania czerwiu. Dodatkowo zmniejszenie odstępów między osiami plastra do 30-32 mm jak się praktykuje przy tego typie gospodarce pasiecznej zwiększa efekt ekonomicznego ogrzewania czerwiu. Badania Jürgena Tautza wskazują, że istniej znacząca korelacja między temperaturą wychowu czerwiu a dalszym rozwojem młodych pszczół w ulu. Zachowania związane z uczeniem się i komunikacją w rodzinie pszczelej zależą w głównej mierze od temperatury w której rozwijają się poczwarki. Rozwój poczwarek w temperaturze do 34,5 st. C powoduje u pszczół problemy z zapamiętywaniem zdobytej wiedzy i mniej efektywnym wykonywaniem prac na rzecz rodziny pszczelej. Pszczoły które rozwijały się w temperaturze bliskiej 36 st. C wykazywały zwiększone zdolności poznawcze i umiały je efektywnie wykorzystać. Duży wpływ na nieosiągnięcie przez samice V. odpowiedniego wieku do rozrodu ma także skrócony czas inkubacji czerwiu pszczelego w komórce 4,9 mm. Mówi się o skróceniu rzędu 12-24 godzin niż ma to miejsce przy komórce standardowej. Przeprowadzane na ten temat badania wykazały, że udział roztoczy osypanych w rodzinach o komórce 4,9 mm był znacznie większy niż w rodzinach o standardowej komórce. Co ciekawe udział roztoczy o jasnym ubarwieniu (beżowe, kremowe) stanowiły prawie 40% wszystkich spadłych roztoczy gdzie rodziny o standardowej komórce miały tylko 7% spadłych jasnych roztoczy. Świadczyć to może o tym, że w rodzinach mało komórkowych w ich czerwiu mniej roztoczy odbywa pełny cykl rozwojowy. Inne badania wskazują, że pszczoły które żyją ponad 17 lat bez leczenia w Norwegi i bytują na komórce 4,93 mm w porównaniu z pszczołami lokalnymi które nie są odporne na warroze potrafią wygryzać się wcześniej o kilka godzin (od 1 do 16). Około 10% pszczół z populacji przeżywającej wygryza się wcześniej. Jest to stosunkowo nie duża różnica ale przyjmuje się, że zmniejszenie czasu inkubacji czerwiu już o jedną godzinę może potencjalnie zmniejszyć reprodukcyjny sukces Varroa o 8,7%.2 Długowieczność pszczół, które wygryzły się z komórki 4,9 mm podawana jest przez pszczelarzy praktyków jako kolejna zaleta małej komórki. Dostępne dane sugerują, że jednak to małe pszczoły żyją krócej niż pszczoły które wygryzły się z komórki standardowej. Warto zwrócić uwagę na dobór grup pszczół w przeprowadzanych badaniach. Otóż grupa „małych komórek” była badana w 3 roku bytowania bez leczenia a więc z dużym prawdopodobieństwem możemy stwierdzić, że obciążenie warrozą i niosącym ze sobą ładunkiem w postaci wirusów i patogenów było większe niż w 2 pozostałych grupach, w których jedna nie była leczona od roku a druga była normalnie leczona. Można więc założyć, że gdyby grupy badawcze startowały z tego samego poziomu czasowego i były traktowane tak samo (brak leczenia) wyniki w długości życia pszczół z pewnością wyglądałyby inaczej.4

Z kolei T. Seeley testował idee małokomórkowego pszczelarstwa w stanie Nowy York. Badał on wpływ małej komórki 4,9 mm na ograniczenie rozwoju roztocza Varroa w porównaniu do komórki 5,4 mm. Utworzone dwie grupy rodzin były badane raz w miesiącu od połowy czerwca do połowy października a więc badanie trwało pięć miesięcy. Badający oceniał siłę każdej rodziny pszczelej, poziom porażenia roztoczem Varroa oraz średni rozmiar pszczół robotnic w każdej rodzinie pszczelej. Siła rodzin pszczelich w grupie małych komórek była mniejsza niż siła rodzin pszczelich w komórkach standardowych. Średnia ilość roztoczy Varroa, które naturalnie opadły na dno ula i były zliczane była nieznacznie mniejsza w rodzinach małokomórkowych. Autor badania stwierdza we wnioskach, że wpływ małej komórki 4,9 mm na ograniczenie sukcesu rozrodczego Varroa jest nieistotny, zaznaczając przy tym, że badanie odnosi się do pszczół w stanie Nowy York.5 Moją wątpliwość w przytoczonym badaniu budzi porównywanie grup pszczół, które mają odmienne warunki bytowania. Rodziny na standardowej komórce dostają odbudowane plastry suszu (naturalny wosk) o wymiarze średnio 5,38 a rodziny które miały sprawdzać komórkę 4,9 mm dostają gotowy susz plastikowy. Co więcej autor podaje, że pszczoły te we wcześniejszych próbach nie potrafiły prawidłowo budować komórek na węzie 4,9 mm a więc zostały zmuszone do bytowania na sztucznych plastrach o komórce średniej 4,82 mm. Z tego też więc, może wynikać mniejsza siła rodzin na komórce 4,9 mm. Pszczoły które bytowały od lat na komórce 5,38 będą bez przeszkód dążyć do prawidłowego rozwoju. Biorąc również pod uwagę bardzo krótki okres trwania badania daje to niesprawiedliwy obraz porównania między dwoma grupami rodzin.
Oddie z Norwegi przeprowadziła badania porównawcze. Celem badań było porównanie wpływu małej komórki między naturalnie przystosowanymi pszczołami, które żyją w Norwegii bez leczenia a pszczołami miejscowymi które muszą być leczone aby mogły przeżywać. Sprawdzono sukces reprodukcyjny roztoczy. W tym celu zliczano komórki pszczele w czterech kategoriach. Komórki zainfekowane roztoczem Varroa, komórki w których nie doszło do reprodukcji V. - bez potomstwa, komórki z niedojrzałymi samicami V., komórki w których był obecny samiec V.. Zebrane dane potwierdziły wniosek, że mniejszy rozmiar komórki pszczelej może w znaczny sposób przyczynić się do ogólnego zmniejszenia sukcesu reprodukcyjnego V.. Jednak efekt w postaci obniżenia wskaźnika porażenia nie był istotny w przypadku grupy rodzin które przeżywały bez leczenia. Efekt ten mógł być niezauważony ponieważ rodziny które przetrwały bez leczenia żyją od lat na komórce 4,9 mm lub w ogóle u nich nie występuje. Inaczej wyglądała sytuacja w rodzinach które nie potrafiły żyć bez leczenia a miały do dyspozycji plastry z małymi komórkami. Okazało się, że te rodziny wykazywały nieznacznie mniejsze porażenie roztoczami V., jak również znaczny wzrost niedojrzałych samic V. Ponadto w ich komórkach było znacznie mniej potomstwa V. oraz całkowity jego brak. Autorka zaznacza jednak, że badania tego typu powinny być prowadzone przez dłuższy czas, najlepiej kilka sezonów aby uwzględnić dynamikę rozwoju Varroa i prawidłowo ocenić zdolność małej komórki w procesie kontrolowania reprodukcji dręcza.6 Pozostając przy pszczołach Norweskich warto wspomnieć o pszczelarzu komercyjnym, który z sukcesem prowadzi około 500 rodzin pszczelich na komórce 4,9 mm bez używania środków chemicznych do zwalczania pasożyta Varroa a więc jego pszczoły przeżywają bez leczenie już ponad 15 lat a on sam opiera na nich swój biznes pszczelarski. Hans-Otto Johnsen bo o nim mowa, od pierwszych lat pojawienia się dręcza pszczelego w Norwegii postawił na kompromisy między całkowitym pszczelarstwem naturalnym a pszczelarstwem komercyjnym, które ma zarabiać na właściciela pasieki. W tym celu przyjął w swojej pasiece rozmiar komórki 4,9 mm który zbliżony jest z rozmiarem naturalnie budowanych komórek pszczół robotnic. Pszczelarz komercyjny nie może pozwolić sobie na straty dlatego Hans utworzył własne grupy porównawcze na jednej z pasiek. Utworzył dwie grupy po 20 rodzin i ustawił je na wspólnej pasiece oddalone od siebie o 200 m. Jedna grupa miała komórkę 5,5 mm (pszczoły od lat bytowały na tej komórce) a druga grupa miała komórkę 4,9 mm ( pszczoły zostały przystosowane do bytowania na tej komórce w ciągu 2 sezonów). Wszystkie matki pszczele pochodziły od jednej matki reprodukcyjnej a więc były siostrami i zostały unasiennione na tym samym trutowisku gdzie rodziny ojcowskie stanowiły pszczoły buckfast. Wszystkie rodziny późną jesienią miały wyrównane porażenie roztoczem za pomocą kwasu szczawiowego. W pierwszym sezonie badań porównawczych Hans skupił się głównie na rozwoju rodzin czyli rozbudowie gniazd za pomocą danych arkuszów węzy w zależności od rodzaju komórki pszczelej. W kolejnym sezonie ocenie podlegał naturalny osyp Varroa na wkładce oraz ilość roztocza wypłukanego na 100 pszczół jesienią. Populacja roztoczy w naturalnym osypie jaki i z flotacji alkoholowej była znacznie niższa w grupie pszczół z komórką 4,9 mm. Największy naturalny osyp dzienny w grupie 4,9 mm wynosił 3 szt. roztocza gdzie w grupie 5,4 mm 7 szt. roztocza. Płukanie alkoholowe również pokazało duże różnice. Zakres ilości roztoczy na 100 pszczół w małych komórkach 3-26%, w dużych komórkach 3-64%. Dodatkowo średni ilość miodu była o 24% większa w rodzinach o małej komórce. Hanss w swoich pasiekach używa węzy wyprodukowanej na własnych maszynach, dodatkowo produkuje węzę dla znacznej części pszczelarzy Norweskich. Warto też zaznaczyć że w Skandynawii nie stosuje się pestycydów w pszczelarstwie a więc wosk jest względnie czysty chemicznie.7

Moje własne kilku letnie doświadczenia pszczelarskie związane z „małymi pszczołami” nie dają jednoznacznych i konkretnych odpowiedzi na postawione pytanie: Czy komórka 4,9 mm pomaga pszczołą ograniczyć populację Varroa w rodzinie pszczelej? Od sześciu sezonów na kilkudziesięciu rodzinach pszczelich obserwuję wpływ komórki 4,9 mm jak i innych czynników związanych z gospodarką na tego typu komórce pszczelej. Wiązało się to w moim przypadku z własnoręczną produkcją węzy z wosku, który pochodził od moich pszczół. W warunkach pasieki hobbystycznej nie przeprowadzałem zbliżonych do badań obserwacji porównawczych. Całość rodzin w przeciągu dwóch sezonów prze-konwertowałem na węzę 4,9 mm. By później kiedy zaczynałem próby z dziką zabudową stwierdzić, że pszczoły potrafią budować różnej wielkości komórki a ich zdecydowana większość zawiera się w przedziale 4,7-5,2 mm. Obecnie nie używam węzy a pszczoły mają dowolność w budowaniu woskowych komórek pszczelich. Nie mniej jednak w sezonach kiedy moje pszczoły bytowały tylko na komórkach 4,9 mm przeprowadzałem różne testy na rodzinach pszczelich skupiające się na wyłonieniu rodzin przystosowanych do większej oporności na roztocze Varroa. Pierwsze testy które wykonywałem sprawdzały podstawową higieniczność ulową czyli umiejętność wykrywania zamarłego czerwiu i względnie szybkie usunięcie go ze środowiska ula. W tym celu wykonywałem „test igłowy”. Polegał on na wyborze obszaru komórek z czerwiem pszczelim o znanym wieku (stadium poczwarki) na powierzchni 10x10 komórek tak aby ilość przekłutych komórek wynosiła 100. Zadaniem pszczół jest jak najszybsze usunięcie zabitych poczwarek które znajdują się pod przekutymi wieczkami. Standardowo przyjmuje się czas 24 h po którym sprawdza się ilość wyczyszczonych komórek. Pszczoły w mojej pasiece potrafiły wyczyścić obszar 100 komórek w ciągu 10 h a więc przejawiały bardzo wysoki instynkt higieniczny. Kolejnym testem który wykonywałem w pasiece był uproszczony test VSH (ang. Varroa Sensitive Hygiene ) polegał on na odsklepieniu najlepiej około 150 komórek pszczelich w których znajdują się poczwarki. Poczwarki powinny być starsze, kolor oczu fioletowy. Następnie każdą odsklepioną komórkę i wyciągniętą z niej poczwarkę dokładnie oglądałem. Musiałem wychwycić ile w danej komórce i na poczwarce było samic Varroa oraz czy był też samiec Varroa. Ważna jest w tym przypadku znajomość różnych form rozwoju roztoczy Varroa. Przeprowadzone obserwację notowałem z uwzględnieniem takich danych jak: dorosła samica V., dorosła samica V. plus samiec bez młodych córek, dorosła samica V. oraz młode córki. Zebrane dane grupowałem ilościowo czyli konkretną liczbę komórek przypisywałem do 3 obserwowanych kategorii. Test ten pokazuje czy pszczoły potrafią ograniczyć sukces rozrodczy dręcza pszczelego. Wykonywałem go na kilkudziesięciu rodzinach które w pełni były przystosowane do bytowanie na komórce 4,9 mm. Dla mnie istotne były wyniki w których znajdywałem tylko pojedyncze samice Varroa lub samice i samca Varroa bez potomstwa. Świadczy to o tym, że proces reprodukcji został zaburzony lub przerwany. Wiele rodzin miało wyniki powyżej 50% znalezionych pożądanych typów komórek pszczelich. Oznacza to, że na 20 komórek ze 150 w których znalazłem Varroa aż w połowie Varroa nie zdołała się rozmnożyć. Zdarzały się również rodziny które pomimo odsklepienia 150 komórek pszczelich miały znikome ilości sami Varroa, rzędu 2-3 szt. Ostatnim testem jaki wykonywałem w okresie wrześniowego karmienia rodzin pszczelich była ocena zewnętrznych mechanizmów obronnych pszczół w stosunku do dręcza pszczelego. Jak wiadomo w tym okresie może dochodzić do reinwazji pasożytów poprzez przemieszczanie się pszczół między ulami czy to wskutek rabunków czy migracji trutni. Większa ilość dorosłych samic V. w tym okresie na pszczołach daje możliwość obserwowania zachowań pszczół określanych jako grooming. Grooming można w skrócie określić jako samooczyszczanie się pszczół poprzez wzajemne bądź samoczynne zdejmowanie ze swojego ciała samic V. oraz uszkadzanie roztoczy w takim stopniu, że dalsze procesy życiowe nie mogą być kontynuowane. Badałem zatem osyp na wkładce dennicowej z uwzględnieniem uszkodzonych i nie uszkodzonych samic dręcza pszczelego. Średnio około 50% wszystkich samic V. na wkładce była w jakiś sposób uszkodzona a więc dochodziło do celowych mechanicznych uszkodzeń pasożytów przez pszczoły. Testy o których wspomniałem dotyczyły większości rodzin pszczelich bytujących na komórce 4,9 mm. Dwa pierwsze testy ściśle związane z szeroko rozumianą higienicznością w rodzinie pszczelej wychodziły w poszczególnych rodzinach z różnym wynikiem natomiast test na grooming wykazywał podobne wyniku w ilości uszkodzonych samic V. a wiec mógł bezpośrednio korelować z komórką pszczelą 4,9 mm. Jedna z hipotez mówi, że pszczoły wygryzione z „małej komórki” są bardziej wrażliwe na obecność dręcza pszczelego na swoim ciele. Oczywiście w/w testy, nie są w stanie jednoznacznie potwierdzić wpływu komórki pszczelej 4,9 mm na całość pozytywnych zachowań pszczół w radzeniu sobie z Varroa ale pokazują jednak, że te zachowania zostały uaktywnione w stopniu istotnym i zauważalnym. Potrzeba dalszych badań, obserwacji i projektów nawiązujących do zachowań dziko żyjących pszczół miodnych w naszych lasach z uwzględnieniem wielkości budowanych komórek i ich wpływu na procesy zachodzące między pszczołami a varroa. Powszechnie wśród pszczelarzy utrzymuje się pogląd, że pszczoły miodne nie występują w stanie dzikim w środowisku naturalnym. Pogląd ten jest wspierany argumentacją o braku siedlisk, dużym obciążeniem chorobami czy słabym przystosowaniem a wręcz nawet udomowieniem. Co ciekawe znaczna ilość badań dotycząca pszczół odbywa się albo w warunkach laboratoryjnych albo na pasiekach. Uważam, że bardzo dużo tracimy nie wiedząc jak dzika populacja pszczół w naszych lasach współżyje z pasożytem Varroa. Strategia życiowa dzikich pszczół miodnych w lasach jest zdecydowanie odmienna niż pszczół które żyją pod opieką pszczelarza. Dzięki temu są mniej wrażliwe na zagrożenie ze strony roztocza Varroa i mają większy wachlarz cech ograniczający jego rozwój. Badania pszczół dziko żyjących w lesie Arnot w USA dowodzą, że ocalałe tam pszczoły są mniejsze niż pszczoły w pasiekach, sugeruje to budowanie naturalnie mniejszych rozmiarów komórek pszczelich. Autor zaznacza, że może się to wiązać z ich wcześniejszym okresem inkubacji co przyczynia się do skrócenia czasu dojrzewania młodych samic Varroa w komórkach pszczelich.8 Nie tak daleko nas w Niemczech przeprowadzono badania które miały na celu obalić tezę o braku dziko żyjących pszczół w lasach. Badania przeprowadzono na terenie dwóch obszarów leśnych. W lesie Hainich (16 000 ha) oraz w rezerwacie biosfery w Jurze Szwabskiej (85 000 ha). W obydwu obszarach leśnych dominującym drzewem jest buk z dużą ilością dziupli powstałymi na skutek bytowania dzięcioła czarnego. Badania wykazały, że występowanie dzikich pszczół w prawie naturalnych lasach jest normą a nie wyjątkiem. Gęstość zajmowanych dziupli przez pszczoły została obliczona na 0,11-0,14 rodziny pszczelej / km2. Na podstawie zebranych danych wywnioskowano, że liczba rodzin pszczelich które żyją w starszych drzewostanach leśnych powyżej 80 lat na terytorium Niemiec może wahać się w granicach 4,400-5,500.9 Fakt ten powinien budzić wiele zapytań związanych z bytowanie pszczół dziko żyjących w lasach. W świetle zebranych informacji z całego świata o pszczołach dziko żyjących i radzących sobie z pasożytem Varroa oraz budujących zdecydowanie mniejsze rozmiary komórek pszczelich niż standardowe 5,4 mm, nasuwają się pytania. Jaka jest średnia długość życia zdziczałych populacji? Jak sobie radzą z roztocze varroa i czy wpływ mniejszej komórki pszczelej ma istotne znaczenie na ich przetrwanie? Nie mniej jednak badania wykazały jedno, że dzikie pszczoły są bardziej powszechne niż się przyjmuje a ich mechanizmy przetrwania mogą pomóc nam pszczelarzom w zrozumieniu pszczół w naszych ulach. Warto więc zastanowić się nad rozmiarem komórki pszczelej i jej wpływem na całą rodzinę pszczelą.
Jako pszczelarz, pasjonat tych małych ale bardzo ważnych owadów jestem zależny od własnych wyborów i decyzji. Mam do dyspozycji bardzo dużo porad, szkoleń, opracowań czy doświadczeń starszych kolegów pszczelarzy. Mam również do dyspozycji opracowania naukowe, które są poprawne i spełniają w 100% naukowe standardy. Jednak nie dają jednoznacznych odpowiedzi na problemy pszczelarskie. Wszystko to może powodować mętlik i zagubienie w natłoku informacji. Dlatego to ja jako pszczelarz podejmuje własne decyzje i tak projektuje swoją współpracę z pszczołami aby przynosiła mi ona dużo radości i satysfakcji. Zachęcam więc do własnych wniosków, własnego projektowania i planowania zdrowej pasieki.



Przypisy
  1. K. Olszewski, Wpływ wychowu w plastrach o małych komórkach na cechy morfometryczne i masę ciała robotnic, część I – cechy morfometryczne robotnic i wypełnienie komórek przez poczwarki; Wstępne badania nad wpływem średnicy komórek plastra na cechy morfometryczne pszczół.
  2. M. Oddie (2018), Reduced Postcapping Period in Honey Bees Surviving Varroa destructor by Means of Natural Selection.
  3. J. Tautz, Behavioral performance in adult honey bees is influenced by the temperature experienced during their pupal development.
  4. K. Olszewski, Długość życia małych pszczół.
  5. Thomas Seeley (2011), Small-cell comb does not control Varroa mites in colonies of honeybees of European origin.
  6. M. Oddie (2018), Cell size and Varroa destructor mite infestations in susceptible and naturally-surviving honeybee (Apis mellifera ) colonies.
  7. Hans-Otto Johnsen (2005), Survival of a Commercial Beekeeper in Norway.
  8. Thomas Seeley (2007), Honey bees of the Arnot Forest: A population of feral colonies persisting with Varroa destructor in the northeastern United States.
  9. Patrick Kohl (2018), The neglected bee trees: European beech forests as a home for feral honey bee colonie.