Podsumowanie sezonu 2020 z uwzględnieniem stanu rodzin, liczebności oraz krótkie wnioski dotyczące całego sezonu i jego przebiegu w 6 roku bez leczenia rodzin pszczelich.
wtorek, 10 listopada 2020
Podsumowanie sezonu 2020
środa, 30 września 2020
Jak zimuję pszczoły w ulach jednościennych
W 2016 roku stworzyłem wpis o zimowaniu rodzin pszczelich - Zimowanie. W obecnej chwili chciałbym zrobić małą aktualizację i ewentualnie dopisać co przez ten czas czyli 5 lat zmieniłem w podejściu do zimowania pszczół...
Część wpisu będzie typowym kopiuj wklej podlinkowanego wyżej linku z aktualnym uzupełnieniem. Robię tak ponieważ co chwilę pojawiają się pytania o zimowanie pszczół w ulach z pojedynczej deski. Dodatkowo zimowanie to odbywa się na pszczołach nieleczonych. Zaznaczam, że są to tylko i wyłącznie moje obserwacje i wypracowane praktyki. Mogą a nawet różnią się od innych przyjętych standardów pszczelarskich. Proszę więc traktować ten wpis jako moja opinia w sprawie zimowania pszczół.
Zimuje pszczoły w ulach z pojedynczej deski 25 mm na 2-3 korpusach w zależności od siły rodziny. Wysokość jednego korpusu to 20cm a więc 3 korpusy tworzy komin o przekroju 50x50 i wysokości 60 cm. Stojaki i palety ustawione mam dość nisko bo nie przekraczają wysokości 50 cm. Staram się zimować rodziny w średniej sile takie aby miały normalne szanse na przeżycie 2-3 mroźnych zimowych miesięcy. Młode rodziny zimuje w układzie 6x6, 7x7, 8x8 a czasami więcej w zależności od rozwiniętej siły, ilości odbudowanych plastrów itd. Rodziny starsze które rozwijają się od początku sezonu zimuje zazwyczaj na 2-3 korpusach na pełnym zestawie ramek lub na takiej ilości na jakiej bytowały w sezonie. W tym roku z racji odbudowy lub rozbudowy pasieki, rodziny które przeżyły w większości będą zimować na 2 korpusach z nie licznymi rodzinami na 3 korpusach. Chciałbym schematycznie przedstawić moje podejście do zimowania pszczół w ulu korpusowym o dość dużej kubaturze.
Zaznaczę, że jestem zwolennikiem nie używania krat odgrodowych. Ma to dużo plusów jak i również sporo minusów ale myślę też, że dzięki temu pszczoły mogą przez cały sezon budować gniazdo tak aby do zimy było gotowe bez pomocy pszczelarza lub z niewielką korektą. Krat oczywiście używam w sytuacjach które tego wymagają a są to zazwyczaj ustawienia rodziny pod hodowle matek czy jakieś pojedyncze przypadki w których muszę wymienić plastry lub przebudować całość gniazda rodziny pszczelej.
piątek, 25 września 2020
I już po sezonie - trochę informacji co się dzieje u mnie na pasiekach.
Zbliża się podsumowanie minionego sezonu a więc może wcześniej opiszę co się u mnie działo na pasiekach w tym czasie.
Zacznę od tego, że w maju a prawdopodobnie końcem maja zostałem okradziony z rodzin na pasiece leśnej. Były to dość cenne rodziny ponieważ przeżywały bez leczenia i przetrwały chyba największe załamanie ze wszystkich moich dotychczasowych upadków rodzin pszczelich po zimie... Skradziono mi na początku 3 rodziny i kilka kompletów pustych uli... Trochę szczęścia i własnego zaangażowania sprawiło, że złodziej został złapany i ujawniono czwartą skradzioną rodzinę i 3 kompletne ule... Niestety 3 rodziny nie odnalazły się do tej pory i raczej już nigdy o nich nie usłyszę... W każdym bądź razie z 8 rodzin zrobiło się 5... i zapał oraz motywacja spadły przynajmniej o połowę.
Nie zwyczajny poddawać się tak łatwo postanowiłem dalej realizować swój plan na pszczoły bez leczenia... Mimo fatalnego sezonu, kradzieży i braku motywacji postanowiłem wyszarpać co się da z tego dobrostanu i postarać się o to a żeby nadchodzący sezon był dwa razy lepszy niż ten który mija... W momencie ujawnienia przeze mnie kradzieży na leśnej pasiece tak jakby na otarcie łez do pustych uli w których były korpusy z suszem wprowadziły się dwie rójki... dość spore i czarne rójki które nie czekając na moją obsługę zaczęły urządzać ul po swojemu... Do końca czerwca złapałem jeszcze dwie rójki a raczej musiałem się z nimi pomęczyć bo podgatunek pszczoły miodnej Apis mellifera kominówka lubi ciepłe lokalizacje kominów domków jednorodzinnych zazwyczaj w pobliżu lasów i pól uprawnych... W normalne lata bogate w rodziny pszczele pewnie bym olał temat. Jednak zważywszy na okoliczności, dobre i kominówki aby zasilić nieliczną pasiekę...
Rójki jak to rójki sprawiają dużo kłopotów... często nie są sobie równe i kombinują w różne strony a to nie chcę budować a to matka nie czerwi a to wylatują z ula i szukają innej lokalizacji itd. Tym razem grzecznie jak książka pisze zabrały się za robotę i tyle je widziałem w ulu czyli po sprawdzeniu czy jest czerw zakryłem je folią i daszkiem i zapomniałem o nich na 2-3 miesiąc a nawet jedna została dopiero nie dawno przypomniana bo musiała być przewieziona z lasu pod dom na zimowlę... stała od maja do końca września bez ingerencji. Taki eksperyment na pszczołach i otaczającej je przyrodzie czy są w stanie same nazbierać pokarmu i przeżyć... Jak się okazało eksperyment będzie trwał dalej bo pszczoły mimo kiepskiego pożytkowo sezonu postanowiły nie umierać z głodu a wręcz przeciwnie zakarmiły się na zapas... nagrałem o nich krótki filmik z rekonesansu przed przewozowego co mnie będzie czekać... ( jak się później okazało miałem duży problem dźwignąć 3 korpusy z pszczołami i miodem – miodu nie liczyłem ale jest tam pewnie zacna ilość).
Reszta rodzin a więc moja wytrwała piątka to elitarna grupa pszczół nieleczonych o znanym pochodzeniu od strony matecznej. Z nimi a w szczególności z 4 rodzinami zabawiłem się w znany zainteresowanym mały tym razem model ekspansji... Każdą namnożyłem rozsądnie i według ich możliwości oceniając warunki pożytkowe i inne niezapowiedziane przygody... Licząc na szybko udało mi się doprowadzić do stanu przed zimowego bodajże 17 rodzin na genetyce nieleczonych pszczół która przeszła już chyba wszystko co tylko mogła przejść... Tym razem młode rodziny w nagrodę za trudy sezonu unasieniały się efektywnie i szybko, przez co już w czerwcu mogły powoli rosnąć...
„Witkowe” czyli jeszcze jedna rodzina na moich pasiekach to pszczoły pochodzące z barteru za plastry z suszem. Dokonałem takiej wymiany na warunkach czysto koleżeńskich z pszczelarzem, który chyba będzie podążał ścieżką naturalnego pszczelarstwa a kto wie, może i jemu kiedyś pszczoły będą umierać od nie leczenia?
Podsumowując. Co złe to minęło, idą lepsze czasy. Może nawet będzie śnieg i mróz i ta pora roku która zaczyna się w grudniu a kończy w marcu nazywana zimą...
Brak tylko spotkań pszczelarskich w gronie oszołomów od różnych podejść do nieleczenia pszczół czy innych nawiedzonych wielebnych z arizony z naszych lokalnych obszarów hodowli pszczół miodnych {miodnych tylko z nazwy}.
Za jakiś czas sezonowe podsumowanie z wypunktowaniem co żyje i co jest co, plus nowość szacunki warrozowe dla każdej rodziny... (mam więcej czasu i mniej rodzin). Wcześnie chyba przypomnę wpis o zimowaniu bo co jakiś czas zdarzają się pytania jak ja to robię u siebie na pasiekach...
niedziela, 3 maja 2020
Wiosna 2020 - pszczoły bez leczenia
poniedziałek, 9 marca 2020
One żyją razem bo tak ma być!
piątek, 7 lutego 2020
Mała komórka a pszczelarskie kłopoty - całość
Całość artykułu "Mała komórka a pszczelarskie kłopoty" ukazała się w częściach w miesięczniku "Pszczelarstwo" w miesiącach grudzień, styczeń i luty.
Z kolei T. Seeley testował idee małokomórkowego pszczelarstwa w stanie Nowy York. Badał on wpływ małej komórki 4,9 mm na ograniczenie rozwoju roztocza Varroa w porównaniu do komórki 5,4 mm. Utworzone dwie grupy rodzin były badane raz w miesiącu od połowy czerwca do połowy października a więc badanie trwało pięć miesięcy. Badający oceniał siłę każdej rodziny pszczelej, poziom porażenia roztoczem Varroa oraz średni rozmiar pszczół robotnic w każdej rodzinie pszczelej. Siła rodzin pszczelich w grupie małych komórek była mniejsza niż siła rodzin pszczelich w komórkach standardowych. Średnia ilość roztoczy Varroa, które naturalnie opadły na dno ula i były zliczane była nieznacznie mniejsza w rodzinach małokomórkowych. Autor badania stwierdza we wnioskach, że wpływ małej komórki 4,9 mm na ograniczenie sukcesu rozrodczego Varroa jest nieistotny, zaznaczając przy tym, że badanie odnosi się do pszczół w stanie Nowy York.5 Moją wątpliwość w przytoczonym badaniu budzi porównywanie grup pszczół, które mają odmienne warunki bytowania. Rodziny na standardowej komórce dostają odbudowane plastry suszu (naturalny wosk) o wymiarze średnio 5,38 a rodziny które miały sprawdzać komórkę 4,9 mm dostają gotowy susz plastikowy. Co więcej autor podaje, że pszczoły te we wcześniejszych próbach nie potrafiły prawidłowo budować komórek na węzie 4,9 mm a więc zostały zmuszone do bytowania na sztucznych plastrach o komórce średniej 4,82 mm. Z tego też więc, może wynikać mniejsza siła rodzin na komórce 4,9 mm. Pszczoły które bytowały od lat na komórce 5,38 będą bez przeszkód dążyć do prawidłowego rozwoju. Biorąc również pod uwagę bardzo krótki okres trwania badania daje to niesprawiedliwy obraz porównania między dwoma grupami rodzin.
Oddie z Norwegi przeprowadziła badania porównawcze. Celem badań było porównanie wpływu małej komórki między naturalnie przystosowanymi pszczołami, które żyją w Norwegii bez leczenia a pszczołami miejscowymi które muszą być leczone aby mogły przeżywać. Sprawdzono sukces reprodukcyjny roztoczy. W tym celu zliczano komórki pszczele w czterech kategoriach. Komórki zainfekowane roztoczem Varroa, komórki w których nie doszło do reprodukcji V. - bez potomstwa, komórki z niedojrzałymi samicami V., komórki w których był obecny samiec V.. Zebrane dane potwierdziły wniosek, że mniejszy rozmiar komórki pszczelej może w znaczny sposób przyczynić się do ogólnego zmniejszenia sukcesu reprodukcyjnego V.. Jednak efekt w postaci obniżenia wskaźnika porażenia nie był istotny w przypadku grupy rodzin które przeżywały bez leczenia. Efekt ten mógł być niezauważony ponieważ rodziny które przetrwały bez leczenia żyją od lat na komórce 4,9 mm lub w ogóle u nich nie występuje. Inaczej wyglądała sytuacja w rodzinach które nie potrafiły żyć bez leczenia a miały do dyspozycji plastry z małymi komórkami. Okazało się, że te rodziny wykazywały nieznacznie mniejsze porażenie roztoczami V., jak również znaczny wzrost niedojrzałych samic V. Ponadto w ich komórkach było znacznie mniej potomstwa V. oraz całkowity jego brak. Autorka zaznacza jednak, że badania tego typu powinny być prowadzone przez dłuższy czas, najlepiej kilka sezonów aby uwzględnić dynamikę rozwoju Varroa i prawidłowo ocenić zdolność małej komórki w procesie kontrolowania reprodukcji dręcza.6 Pozostając przy pszczołach Norweskich warto wspomnieć o pszczelarzu komercyjnym, który z sukcesem prowadzi około 500 rodzin pszczelich na komórce 4,9 mm bez używania środków chemicznych do zwalczania pasożyta Varroa a więc jego pszczoły przeżywają bez leczenie już ponad 15 lat a on sam opiera na nich swój biznes pszczelarski. Hans-Otto Johnsen bo o nim mowa, od pierwszych lat pojawienia się dręcza pszczelego w Norwegii postawił na kompromisy między całkowitym pszczelarstwem naturalnym a pszczelarstwem komercyjnym, które ma zarabiać na właściciela pasieki. W tym celu przyjął w swojej pasiece rozmiar komórki 4,9 mm który zbliżony jest z rozmiarem naturalnie budowanych komórek pszczół robotnic. Pszczelarz komercyjny nie może pozwolić sobie na straty dlatego Hans utworzył własne grupy porównawcze na jednej z pasiek. Utworzył dwie grupy po 20 rodzin i ustawił je na wspólnej pasiece oddalone od siebie o 200 m. Jedna grupa miała komórkę 5,5 mm (pszczoły od lat bytowały na tej komórce) a druga grupa miała komórkę 4,9 mm ( pszczoły zostały przystosowane do bytowania na tej komórce w ciągu 2 sezonów). Wszystkie matki pszczele pochodziły od jednej matki reprodukcyjnej a więc były siostrami i zostały unasiennione na tym samym trutowisku gdzie rodziny ojcowskie stanowiły pszczoły buckfast. Wszystkie rodziny późną jesienią miały wyrównane porażenie roztoczem za pomocą kwasu szczawiowego. W pierwszym sezonie badań porównawczych Hans skupił się głównie na rozwoju rodzin czyli rozbudowie gniazd za pomocą danych arkuszów węzy w zależności od rodzaju komórki pszczelej. W kolejnym sezonie ocenie podlegał naturalny osyp Varroa na wkładce oraz ilość roztocza wypłukanego na 100 pszczół jesienią. Populacja roztoczy w naturalnym osypie jaki i z flotacji alkoholowej była znacznie niższa w grupie pszczół z komórką 4,9 mm. Największy naturalny osyp dzienny w grupie 4,9 mm wynosił 3 szt. roztocza gdzie w grupie 5,4 mm 7 szt. roztocza. Płukanie alkoholowe również pokazało duże różnice. Zakres ilości roztoczy na 100 pszczół w małych komórkach 3-26%, w dużych komórkach 3-64%. Dodatkowo średni ilość miodu była o 24% większa w rodzinach o małej komórce. Hanss w swoich pasiekach używa węzy wyprodukowanej na własnych maszynach, dodatkowo produkuje węzę dla znacznej części pszczelarzy Norweskich. Warto też zaznaczyć że w Skandynawii nie stosuje się pestycydów w pszczelarstwie a więc wosk jest względnie czysty chemicznie.7
Moje własne kilku letnie doświadczenia pszczelarskie związane z „małymi pszczołami” nie dają jednoznacznych i konkretnych odpowiedzi na postawione pytanie: Czy komórka 4,9 mm pomaga pszczołą ograniczyć populację Varroa w rodzinie pszczelej? Od sześciu sezonów na kilkudziesięciu rodzinach pszczelich obserwuję wpływ komórki 4,9 mm jak i innych czynników związanych z gospodarką na tego typu komórce pszczelej. Wiązało się to w moim przypadku z własnoręczną produkcją węzy z wosku, który pochodził od moich pszczół. W warunkach pasieki hobbystycznej nie przeprowadzałem zbliżonych do badań obserwacji porównawczych. Całość rodzin w przeciągu dwóch sezonów prze-konwertowałem na węzę 4,9 mm. By później kiedy zaczynałem próby z dziką zabudową stwierdzić, że pszczoły potrafią budować różnej wielkości komórki a ich zdecydowana większość zawiera się w przedziale 4,7-5,2 mm. Obecnie nie używam węzy a pszczoły mają dowolność w budowaniu woskowych komórek pszczelich. Nie mniej jednak w sezonach kiedy moje pszczoły bytowały tylko na komórkach 4,9 mm przeprowadzałem różne testy na rodzinach pszczelich skupiające się na wyłonieniu rodzin przystosowanych do większej oporności na roztocze Varroa. Pierwsze testy które wykonywałem sprawdzały podstawową higieniczność ulową czyli umiejętność wykrywania zamarłego czerwiu i względnie szybkie usunięcie go ze środowiska ula. W tym celu wykonywałem „test igłowy”. Polegał on na wyborze obszaru komórek z czerwiem pszczelim o znanym wieku (stadium poczwarki) na powierzchni 10x10 komórek tak aby ilość przekłutych komórek wynosiła 100. Zadaniem pszczół jest jak najszybsze usunięcie zabitych poczwarek które znajdują się pod przekutymi wieczkami. Standardowo przyjmuje się czas 24 h po którym sprawdza się ilość wyczyszczonych komórek. Pszczoły w mojej pasiece potrafiły wyczyścić obszar 100 komórek w ciągu 10 h a więc przejawiały bardzo wysoki instynkt higieniczny. Kolejnym testem który wykonywałem w pasiece był uproszczony test VSH (ang. Varroa Sensitive Hygiene ) polegał on na odsklepieniu najlepiej około 150 komórek pszczelich w których znajdują się poczwarki. Poczwarki powinny być starsze, kolor oczu fioletowy. Następnie każdą odsklepioną komórkę i wyciągniętą z niej poczwarkę dokładnie oglądałem. Musiałem wychwycić ile w danej komórce i na poczwarce było samic Varroa oraz czy był też samiec Varroa. Ważna jest w tym przypadku znajomość różnych form rozwoju roztoczy Varroa. Przeprowadzone obserwację notowałem z uwzględnieniem takich danych jak: dorosła samica V., dorosła samica V. plus samiec bez młodych córek, dorosła samica V. oraz młode córki. Zebrane dane grupowałem ilościowo czyli konkretną liczbę komórek przypisywałem do 3 obserwowanych kategorii. Test ten pokazuje czy pszczoły potrafią ograniczyć sukces rozrodczy dręcza pszczelego. Wykonywałem go na kilkudziesięciu rodzinach które w pełni były przystosowane do bytowanie na komórce 4,9 mm. Dla mnie istotne były wyniki w których znajdywałem tylko pojedyncze samice Varroa lub samice i samca Varroa bez potomstwa. Świadczy to o tym, że proces reprodukcji został zaburzony lub przerwany. Wiele rodzin miało wyniki powyżej 50% znalezionych pożądanych typów komórek pszczelich. Oznacza to, że na 20 komórek ze 150 w których znalazłem Varroa aż w połowie Varroa nie zdołała się rozmnożyć. Zdarzały się również rodziny które pomimo odsklepienia 150 komórek pszczelich miały znikome ilości sami Varroa, rzędu 2-3 szt. Ostatnim testem jaki wykonywałem w okresie wrześniowego karmienia rodzin pszczelich była ocena zewnętrznych mechanizmów obronnych pszczół w stosunku do dręcza pszczelego. Jak wiadomo w tym okresie może dochodzić do reinwazji pasożytów poprzez przemieszczanie się pszczół między ulami czy to wskutek rabunków czy migracji trutni. Większa ilość dorosłych samic V. w tym okresie na pszczołach daje możliwość obserwowania zachowań pszczół określanych jako grooming. Grooming można w skrócie określić jako samooczyszczanie się pszczół poprzez wzajemne bądź samoczynne zdejmowanie ze swojego ciała samic V. oraz uszkadzanie roztoczy w takim stopniu, że dalsze procesy życiowe nie mogą być kontynuowane. Badałem zatem osyp na wkładce dennicowej z uwzględnieniem uszkodzonych i nie uszkodzonych samic dręcza pszczelego. Średnio około 50% wszystkich samic V. na wkładce była w jakiś sposób uszkodzona a więc dochodziło do celowych mechanicznych uszkodzeń pasożytów przez pszczoły. Testy o których wspomniałem dotyczyły większości rodzin pszczelich bytujących na komórce 4,9 mm. Dwa pierwsze testy ściśle związane z szeroko rozumianą higienicznością w rodzinie pszczelej wychodziły w poszczególnych rodzinach z różnym wynikiem natomiast test na grooming wykazywał podobne wyniku w ilości uszkodzonych samic V. a wiec mógł bezpośrednio korelować z komórką pszczelą 4,9 mm. Jedna z hipotez mówi, że pszczoły wygryzione z „małej komórki” są bardziej wrażliwe na obecność dręcza pszczelego na swoim ciele. Oczywiście w/w testy, nie są w stanie jednoznacznie potwierdzić wpływu komórki pszczelej 4,9 mm na całość pozytywnych zachowań pszczół w radzeniu sobie z Varroa ale pokazują jednak, że te zachowania zostały uaktywnione w stopniu istotnym i zauważalnym. Potrzeba dalszych badań, obserwacji i projektów nawiązujących do zachowań dziko żyjących pszczół miodnych w naszych lasach z uwzględnieniem wielkości budowanych komórek i ich wpływu na procesy zachodzące między pszczołami a varroa. Powszechnie wśród pszczelarzy utrzymuje się pogląd, że pszczoły miodne nie występują w stanie dzikim w środowisku naturalnym. Pogląd ten jest wspierany argumentacją o braku siedlisk, dużym obciążeniem chorobami czy słabym przystosowaniem a wręcz nawet udomowieniem. Co ciekawe znaczna ilość badań dotycząca pszczół odbywa się albo w warunkach laboratoryjnych albo na pasiekach. Uważam, że bardzo dużo tracimy nie wiedząc jak dzika populacja pszczół w naszych lasach współżyje z pasożytem Varroa. Strategia życiowa dzikich pszczół miodnych w lasach jest zdecydowanie odmienna niż pszczół które żyją pod opieką pszczelarza. Dzięki temu są mniej wrażliwe na zagrożenie ze strony roztocza Varroa i mają większy wachlarz cech ograniczający jego rozwój. Badania pszczół dziko żyjących w lesie Arnot w USA dowodzą, że ocalałe tam pszczoły są mniejsze niż pszczoły w pasiekach, sugeruje to budowanie naturalnie mniejszych rozmiarów komórek pszczelich. Autor zaznacza, że może się to wiązać z ich wcześniejszym okresem inkubacji co przyczynia się do skrócenia czasu dojrzewania młodych samic Varroa w komórkach pszczelich.8 Nie tak daleko nas w Niemczech przeprowadzono badania które miały na celu obalić tezę o braku dziko żyjących pszczół w lasach. Badania przeprowadzono na terenie dwóch obszarów leśnych. W lesie Hainich (16 000 ha) oraz w rezerwacie biosfery w Jurze Szwabskiej (85 000 ha). W obydwu obszarach leśnych dominującym drzewem jest buk z dużą ilością dziupli powstałymi na skutek bytowania dzięcioła czarnego. Badania wykazały, że występowanie dzikich pszczół w prawie naturalnych lasach jest normą a nie wyjątkiem. Gęstość zajmowanych dziupli przez pszczoły została obliczona na 0,11-0,14 rodziny pszczelej / km2. Na podstawie zebranych danych wywnioskowano, że liczba rodzin pszczelich które żyją w starszych drzewostanach leśnych powyżej 80 lat na terytorium Niemiec może wahać się w granicach 4,400-5,500.9 Fakt ten powinien budzić wiele zapytań związanych z bytowanie pszczół dziko żyjących w lasach. W świetle zebranych informacji z całego świata o pszczołach dziko żyjących i radzących sobie z pasożytem Varroa oraz budujących zdecydowanie mniejsze rozmiary komórek pszczelich niż standardowe 5,4 mm, nasuwają się pytania. Jaka jest średnia długość życia zdziczałych populacji? Jak sobie radzą z roztocze varroa i czy wpływ mniejszej komórki pszczelej ma istotne znaczenie na ich przetrwanie? Nie mniej jednak badania wykazały jedno, że dzikie pszczoły są bardziej powszechne niż się przyjmuje a ich mechanizmy przetrwania mogą pomóc nam pszczelarzom w zrozumieniu pszczół w naszych ulach. Warto więc zastanowić się nad rozmiarem komórki pszczelej i jej wpływem na całą rodzinę pszczelą.
Jako pszczelarz, pasjonat tych małych ale bardzo ważnych owadów jestem zależny od własnych wyborów i decyzji. Mam do dyspozycji bardzo dużo porad, szkoleń, opracowań czy doświadczeń starszych kolegów pszczelarzy. Mam również do dyspozycji opracowania naukowe, które są poprawne i spełniają w 100% naukowe standardy. Jednak nie dają jednoznacznych odpowiedzi na problemy pszczelarskie. Wszystko to może powodować mętlik i zagubienie w natłoku informacji. Dlatego to ja jako pszczelarz podejmuje własne decyzje i tak projektuje swoją współpracę z pszczołami aby przynosiła mi ona dużo radości i satysfakcji. Zachęcam więc do własnych wniosków, własnego projektowania i planowania zdrowej pasieki.
- K. Olszewski, Wpływ wychowu w plastrach o małych komórkach na cechy morfometryczne i masę ciała robotnic, część I – cechy morfometryczne robotnic i wypełnienie komórek przez poczwarki; Wstępne badania nad wpływem średnicy komórek plastra na cechy morfometryczne pszczół.
- M. Oddie (2018), Reduced Postcapping Period in Honey Bees Surviving Varroa destructor by Means of Natural Selection.
- J. Tautz, Behavioral performance in adult honey bees is influenced by the temperature experienced during their pupal development.
- K. Olszewski, Długość życia małych pszczół.
- Thomas Seeley (2011), Small-cell comb does not control Varroa mites in colonies of honeybees of European origin.
- M. Oddie (2018), Cell size and Varroa destructor mite infestations in susceptible and naturally-surviving honeybee (Apis mellifera ) colonies.
- Hans-Otto Johnsen (2005), Survival of a Commercial Beekeeper in Norway.
- Thomas Seeley (2007), Honey bees of the Arnot Forest: A population of feral colonies persisting with Varroa destructor in the northeastern United States.
- Patrick
Kohl (2018), The neglected bee trees: European beech forests
as a home for feral honey bee colonie.