czwartek, 8 grudnia 2016

Pasieka Łapa eh… pewnie kłamie i oszukuje….



Ostatnio jeden z użytkowników forum Wolne Pszczoły wkleił posta w którym zażartował że: 

„Lukasz kraza juz widze plotki, ze pasieka lapa juz kilka razy nie leczyl, wszystko padalo, odnawial i tak wkolko juz kilka lat temu. Hehe” 


Oczywiście, zaraz w głowie zaświeca mi się „żarówka” czy warto to dementować? Czy warto wchodzić w dyskusję z ludźmi których nie znam i nigdy nie miałem okazji poznać. Pewnie to normalni i ciekawi pszczelarstwa ludzie, szukający innych metod, innych rozwiązań, innego spojrzenia na sprawę a  tylko dostali złe informacje…? ale znowu wraca do mnie ta „żarówka”…. Kurcze przecież tylko winny się tłumaczy hehe…  wybuchnąłem śmiechem i śmiałem się dość długo… bo nigdy w życiu nie spodziewałbym się plotek na swój temat powiązanych z pszczołami… zwłaszcza, że na blogu praktycznie już od 4 lat umieszczam na bieżąco informacje…

Otóż z Fb korzystam bardzo rzadko a jako platforma do dyskusji jest dla mnie całkowicie nie do przyjęcia… z chęcią mógłbym o tym wszystkim opowiedzieć przy kawie, przy kawie z czymś słodkim… przy „bimbusze” (ostatnio częste słowo na WP) itd. Nawet u mnie na pasiece co oczywiście proponuje już w maju… przy śpiewie ptaków, i dźwięcznym bzykaniu pszczółek…
Pokaże to co mam, i w jakim będzie stanie, bez oszukiwania i kłamania jak mi niektórzy już zdążyli to zarzucić, może nie wprost… ale między wierszami idzie wyczytać o co chodzi…
Otóż wykładając kawę na ławę… pszczelarze dość krótko bo od 2011 roku w pasiece własnej. W 2009 roku miałem już kontakt z pasieką i ulami ale byłem tylko obserwatorem, bardziej zbierałem i zapamiętywałem wzrokowo niż praktycznie żonglując ramkami. Nie mam tradycji rodzinnych pszczelarskich, chodź wszystko zaczęło się od dziadka mojej żony, czyli wychodzi na to że od żony… :)

Otóż pierwsze lata własnej pasiecznej współpracy z pszczołami to typowe działania nowicjusza… tylko 2-3 ule,  góra 5 i koniec, nic więcej a miód na własne i rodziny potrzeby… 

Oczywiście jak u każdego plany te uległy zmianom i z każdym rokiem pojawiały się kolejne ule, nowe miejsca pod pasieki itd. 

Początki mojego kontaktu z pszczołami to stosowanie się do zaleceń starszych kolegów, bardziej doświadczonych. Wykonywałem z wielką dokładnością ich zalecenia oraz wszelkie uwagi starałem się przenosić na swoje pszczoły w pasiece. Oczywiście spłynęła na mnie również zalecana walka z głównym wrogiem pszczelarzy, roztoczem Warrozą… Walczyłem z nią książkowo tak jak przystało na pszczelarza czyli stosowałem akarycydy a dokładnie spalałem tabletki z amitrazą. Już teraz nie zbyt dokładnie pamiętam w jakim układzie to spalanie się odbywało ale chyba odprawiałem popularny zabieg 4x4 jaki w tamtym czasie był zalecany…. Niestety już wtedy na forach mówiło się o dużym problemie Varrozy i dużych spadkach rodzin nawet w trakcie sezonu… Rok 2011 zakończyłem z tego co pamiętam z ilością 7 rodzin.

Rok 2012 okazał się przełomowy w moim pojmowaniu pszczół, pszczelarstwa i całości związanej z leczeniem, wtedy pierwszy raz miałem okazje obserwować jak moje pszczoły słabną w sezonie mimo odprawionego rytuału leczniczego… Do zimy doprowadziłem kilkanaście rodzin (około 18-20) ale wiedziałem, że nie są w idealnej kondycji więc przez zimę obmyślałem plan pomocy rodzinom na następny nadchodzący sezon… Całą zimę szukałem informacji dotyczących warrozy, odporności pszczół, systemów gospodarki która pozwoliła by przeżyć moim pszczołom i dać możliwość podbierania miodu… Natrafiłem na pszczołę Elgon ze Szwecji…  Informacji było bardzo dużo ale jeszcze nie potrafiłem wszystkiego dokładnie przetworzyć aby móc to spożytkować na swoich pszczoła… Wtedy wpadła do mnie mała komórka, czysty własny wosk i pszczoły radzące sobie z V. oraz tymol lek pochodzenia naturalnego który według mnie okazał się najłagodniejszym lekiem który mogłem użyć aby ograniczyć warrozę w rodzinach pszczelich a jednocześnie za bardzo nie zaszkodzić samym pszczołom. Wtedy myślałem, że znalazłem to co chciałem… Po zimie 2012/2013 poniosłem duże straty i na wiosnę zostałem chyba z 11 rodzinami. Już wtedy sobie uświadomiłem, że mimo leczenia pszczoły umierają. W sezonie starałem się odrobić straty. Zrobiłem sporo nowych rodzin, dokupiłem 4 pakiety i złapałem roje. Do zimy doprowadziłem około 25 rodzin… 

Sezon 2014 rozpocząłem z 24 rodzinami. Zacząłem wdrażać do pasieki nowe pszczoły, nowe geny radzące sobie z warrozą, małą komórkę i cały system Dee Lusby… W sezonie a był to bardzo udany rok powiększyłem pasiekę, która w szczytowym momencie liczyła 40 rodzin pszczelich. Nauczony i przekonany o tym, że siła rodziny jest gwarantem sukcesu przed zakarmieniem  połączyłem słabsze rodzin i do zimy poszło 33 pszczele kolonie… Był to również ważny rok bo wtedy postanowiliśmy zapoczątkować grupę pszczelarstwa naturalnego, która przekształciła się na wiosnę w Stowarzyszenie Pszczelarstwa Naturalnego Wolne Pszczoły… Było to dokładnie 2 lata temu bo grupa zawiązała się 2 grudnia 2014 roku… 

Po zimie 2014/2015 do oblotu zameldowało się 31 rodzin i wszystko nabrało innego rozpędu co z resztą widać jak na dłoni po moich wpisach na blogu… Analizując wszystkie wpisy od początku powstania bloga można odszukać informację jak to wszystko przebiegało, jak zmieniały się moje poglądy na spraw pszczelarskie, jak odmieniały się priorytety itd. Nic nie zmieniam a wszystko pozostaje w takim stanie jakim było pierwotnie aby można było zobaczyć prawdziwy etap przejścia do pszczół bez leczenia…

Dlatego rok 2014 okazał się ostatnim rokiem w którym użyłem na młodych rodzinach 4-5 g tymolu…

Zmiarkowałem się, że podobny wpis już poczyniłem na blogu o tutaj: Rachunek sumienia                  ale postaram się ten wpis zamieścić aby informacja była klarowna...i uczciwa. 

Szczęście i same pszczoły chciały,  że z tego okresu zostały 3 rodziny o których już wspominałem we wcześniejszych wpisach. Dodatkowo nie tylko przetrwane rodziny zapewniły ciągłość danych linii ale również setki jak nie tysiące wydanych trutni z rodzin które miałem na pasiekach a pozwalałem na wyprowadzanie bardzo dużych ilości trutni, ponieważ nie wycinam czerwiu trutowego a w okresie unasienniań celowo rodzinom dodawałem ramki trutowe. Dlatego okolica została dostatecznie nasycona trutniami pochodzącymi z moich pasiek.

Podsumowując 

Pasiece Łapa jeszcze nie przytrafiło się aby wszystko padło… chodź nie wykluczam, że taki czas kiedyś może nadejść i odpowiadając na kolejny zarzut, „że pewnie zaczyna wszystko od początku”… to muszę jasno napisać, że nawet jakby mi pasieka całkowicie padła to dzięki Stowarzyszeniu „Wolne Pszczoły” zaczynanie od początku nie będzie miało miejsca bo koledzy wspomogą, każdego  członka rodzinami nieleczonymi….


Tak wyglądał cykl  życia i śmierci pszczół u mnie na pasiekach. Kolor czerwony to okres akarcydowy, kolor niebieski to okres tymolowy, kolor zielony to okres bez leczenia w nawiasach straty rodzin… 

2011 - 7
2012 – 7/20 (9)
2013 – 11/25 (1)
2014 – 24/33 (2)
2015  31/61 (51)
2016 10/47
2017 ?/? 

Na koniec jeszcze zaznaczę, że ilości rodzin mogą nie być w 100% dokładne i różnić się na zasadzie +/- jedna rodzina… dokładniejsze dane i bardziej szczegółowe odnośnie rodzin znajdują się w starszych wpisach na blogu.

poniedziałek, 28 listopada 2016

Zaczynamy zimę...



Chyba ostatnie ciepłe dnie przed miesiącami zimowej pogody właśnie przeminęły. Rodzinki które dokonały oblotów skorzystały z pogody aby ostatni raz przed wiosennym rozbudzeniem rozprostować skrzydełka, oczyścić się a może i nawet posprzątać sobie w ulu. Niestety nie mogłem być na wszystkich pasiekach ale zakładam, że tam gdzie słońce ogrzało ścianki ula pszczoły zrobiły obloty. Wykluczam tylko pasiekę w lesie, tam słońce o tej porze roku prawie w cale nie dochodzi a jak rzuci promienie na ścianki to i tak temperatura nie pozwala na opuszczenie przez pszczoły uli. Miejsce tej pasieki jest najbardziej „zimne” czyli pszczoły najwcześniej tam kończą czerwienie a wiosną najpóźniej ruszają z rozwojem. W sumie cieszy mnie taki stan i chyba tak to powinno wyglądać w naturalnych siedliskach leśnych pszczół. Długa przerwa w czerwienia jest dla pszczół korzystna i to nie tylko ze względu na ograniczony dostęp Varroa do czerwiu pszczelego ale również dla kondycji samych pszczół. Młode pszczoły nie musiały karmić dodatkowego czerwiu, miały więcej czasu na prawidłowe odżywienie własnego organizmu. 

W lesie stacjonuje 9 rodzin o różnych genach. Mam tam fajne połączenie rodzin. Dwie stare rodziny z linii „żółtej” która pochodzi od buckfasta i 3 młode rodziny z matkami córkami. Są tam jeszcze AMM oraz matki córki po P8 o pochodzeniu primorskim… Czyli w sumie 3 całkiem różne linie pszczół. Co prawda wszystkie te matki są już przekrzyżowane miejscowo bo niektóre już są F3 i F4 ale jednak mają różne pochodzenia. Do wiosny w lesie jeszcze daleko bo pierwsze takie loty po pyłek rozpoczynają się zazwyczaj w połowie kwietnia… a więc i rozwój wtedy rusza na całego. Prawdopodobnie przerwa w czerwieniu spokojnie wyniesie około 6 miesięcy… Zauważyłem, że z każdym przekrzyżowaniem, każdym zmieszańcowaniem lokalnym i nastąpieniem kolejnego pokolenia pszczół rodziny te dostosowują się do warunków w jakich bytują w bardziej optymalny sposób niż dotychczas to wyglądało na pszczołach komercyjnych a zwłaszcza tych o intensywnym czerwieniu. Rodzinki takie potrafią ograniczyć czerwienie, zmniejszyć się ilościowo i dzięki temu zebrać odpowiednie ilości pokarmu we własnym zakresie bez pomocy cukrowej pszczelarza… Podejrzewam, że proces ten będzie postępował i pszczoły coraz lepiej będą reagować na warunki środowiskowe do tego stopnia, że będą potrafiły przewidzieć okresy głodu w trakcie sezonu lub po prostu przetrwać na ograniczonych zasobach. Zobaczymy w którą to stronę będzie podążać. Nie zakładałem, że przysłowiowe „skundlenie” tak szybko będzie następować i odkrywać coraz to bardziej ciekawe zachowania pszczół. Co ciekawe, zdecydowanie stwierdzam większe ilości kitu w gniazdach pszczół, może to zapowiedź srogiej zimy i taki „rok” ale podciągnąłbym to bardziej pod uaktywnienie się pierwotnych instynktów radzenia sobie z patogenami i innym zagrożeniami zewnętrznymi. Chodź z drugiej strony bardzo rojny rok też może oznaczać srogą zimę i przetrzebienie populacji. W mojej krótkiej historii pszczelarzenia nie doświadczyłem jeszcze tak rojnego sezonu jak ten. Bardzo duże ilości zgłoszeń o pszczołach muszą w pewnym stopniu wskazywać na obecność jakiejś dzikiej populacji miejskiej… ? Dlaczego miejskiej? A no dlatego, że większość czyli jakieś 90% zgłoszeń to tereny miejskie a w tym pustostany, zakrzaczenia itd. Do obserwacji zostawiłem 3 rodziny z którymi nie poradziłbym sobie w prosty i łatwy sposób bez strat w pszczołach. Pozostały tam gdzie je zastałem a że nie przeszkadzały nikomu więc prawdopodobnie przetrwają zimę i na przyszły rok znowu wydadzą roje. Bardzo mnie to ucieszyło i będę oczekiwał aby zobaczyć te pszczoły już wiosną w lotach za pyłkiem. 

Co mi się jeszcze przypomina po sezonie?

Będę chciał zapisać to, na co zwróciłem uwagę lub gdzieś mi w sezonie przemknęło.
Matki pszczele. Tak w tym sezonie miałem z nim spory kłopot. Nie robiłem dużo i dużych serii bo zliczając jeszcze jakieś próbne może wyszłoby tego około 6 poddań do rodzin wychowujących. Mówię zdecydowanie o matkach które chciałem wychować celowo z przełożonych larw itd. Chciałbym to zrzucić na błędy własne, czyli źle przełożone larwy itd. ale nie mogę tego zrobić ponieważ przekładam już jakiś czas i w poprzednich sezonach nie miałem takich problemów. Praktycznie z każdą serią były jakieś kłopoty. Najgorsze było to, że pszczoły mimo osierocenia i tak nie chciały ciągnąc mateczników na obcych larwach w miseczkach matecznikowych. Pierwsze dwie serie nie wypaliły w całości… dosłownie zero odpalonych mateczników. Kolejne też nie było rewelacji bo z 20-22 poddanych larw zostawało do zasklepienia mateczników od 2 do 12… dziwny sezon lub pszczoły ewidentnie nie chciały odchowywać obcych larw. Za to matki utworzone przez pszczoły z mateczników rojowych (tych wykorzystałem góra 5) i większość z mateczników ratunkowych unasieniały się prawie w 100%... ot pszczoły pokazały jak to się robi… Nie mniej jednak będę dalej starał się hodować matki bo w sezonie są na wagę złota a ich nadmiar nigdy nam nie zbywa bo byle ramka z pszczołami i trochę pokarmu tworzy nową mikro rodzinkę którą na koniec sezonu możemy zagospodarować jak chcemy. W tym sezonie nie uruchomiłem seryjnych ulików weselnych z racji małej ilości pszczół z wiosny i dużych podziału. Miałem utworzone 4 ulik tylko które funkcjonowały jako koło zapasowe a nie cykliczna produkcja unasiennionych matek… Na przyszły sezon będę chciał to zmienić o ile zimowla i wiosenny oblot pokarzą, że się da a chętnych na matki raczej nie zabraknie…

Lina żółta. Wrócę do tych pszczół bo mam dwie córki siostry które prawdopodobnie pochodzą od jednej matki (90%). To są te pszczoły które stacjonują w lesie. Już od wiosny pokazały swoją wartość i chęć przetrwania. Mimo kłopotów z kuną ta jedna malutka rodzinka dźwignęła się i pięknie poszła w rozwój. Udało mi się od nich w sumie wykonać  7 nowych rodzinek z czego jedna poszła do kolegi Mariusza w ramach fort knox. Byłem zadowolony z rozwoju młodych rodzin ponieważ przeważnie wykazywały identyczne cechy przy obsłudze jak rodziny wyjściowe czyli ładnie zwarcie czerwiły, chętnie budowały nowe plastry, znosiły bardzo dużo pyłku i były łagodne. Na marginesie są to najłagodniejsze pszczoły w mojej pasiece. Będę je obserwował w nadchodzącym sezonie i liczę na przeżycie rodzin matecznych L1 i L2 ponieważ matką stuknie 4 sezon życia co również będzie bardzo fajnym małym sukcesem a że chciałbym pociągnąć od tych rodzinek jeszcze kilka kopii aby mieć mały zapas trzymam za nie kciuki w zimowli… 

Małe rodzinki. O małych rodzinkach można by napisać oddzielny wpis ponieważ cały czas zadziwiają i zaskakują. Małe rodzinki też chcą żyć a że są małe i nie dajemy im często szans, zazwyczaj nas zaskakują i wbrew pszczelarzowi żyją i mają się bardzo dobrze. Pierwsza taka rodzinka która przetrwa również od 2014 roku jest rodzina Car. Ta rodzina już w 2015 miała kłopoty i była jedną z 4 rodzin którym nie dawałem szans… na przeżycie. Mimo to pozbierała się i ze stanu który określiłbym jako „stanie w miejscu” w pewnym momencie ruszyła i nadrobiła stracony czas dając jeszcze pewną ilość miodu. Do zimy poszła średnia i jako jedyna na pasiecie P3 przeżyła zimę i ruszyła dynamicznie z rozwojem przez co jako pierwsza i jedyna weszła w nastrój rojowy. Udało mi się dosłownie przyjechać na pasiekę 5 s przed wyrojeniem i dzięki temu miałem szanse dalej ją zachować u siebie… W sumie udało mi się skopiować ją 3x. Do zimy poszła tak jak zawsze do tej pory czyli w średniej sile.  Kolejną małą rodzinką z sezonu 2016 była rodzinką która przetrwała w uliku weselnym. Wiosną widziałem, że ten ulik przeżył ale pszczoły raczej leniwie latały i w sumie tylko pojedyncze sztuki… Przygotowałem im pełny ul z suszem i pokarmem oraz zasiliłem pszczołami z innej rodziny… Były naprawdę mizerne z ledwością obsiadały jedną moją ramkę i to dość rzadko. Zostawiłem im do dyspozycji dwa korpusy z suszem i pustymi ramkami. Wtedy założyłem, że nie ruszam tej rodzinki i nie zaglądam, niech sobie radzą same bo ja i tak pomogłem im bardzo dużo.  Kiedy otworzyłem ul końcem maja początkiem czerwca byłem bardzo zdzwiony i nawet podejrzewałem, że na ten ul naleciała się rójka ale że matka była znaczona nie mogłem się pomylić. Ul był pełen pszczół i czerwiu. Pszczoły miały sporo zapasów i wyglądały naprawdę zdrowo… Gdy we wrześniu sprawdzałem macierzak po starej matce 70 z którą wykonałem odkład i przewiozłem na pasiekę P1 był chyba najsilniejszy na całej pasiece a z pewnością miał najwięcej zapasów miodowych bo z wielkim wysiłkiem dźwignąłem dwa korpusy aby sprawdzić wykarmienie.
Wystarczyły te dwa przykłady aby całkowicie zmienić zdanie o słabych rodzinkach początkiem sezonu i są namacalnym dowodem, że w pszczelarstwie naturalnym nie tylko siła wizualna, objętościowa rodziny liczy się najbardziej a jednak jakaś wewnętrzna chęć przetrwania i zdrowotność małej rodzinki. Tymczasem tworzenie czegoś małego na siłę wczesną porą uważam za słaby pomysł i trzeba jednak starać się tworzyć rodzinki wtedy kiedy w przyrodzie mamy już ustabilizowaną pogodę, zapewniony pożytek i masę dojrzałych trutni w ulach. 

Jak do tej pory… tylko jedna rodzinka się posypała. Była to rodzinka bez matki przynajmniej od połowy sierpnia. Dawałem im chyba ze 2 razy szanse czyli ramkę z jajeczkami do odciągnięcia nowej matki jednak za każdym razem coś im się nie udawało. Reszta rodzin które poszły do zimy wygląda przyzwoicie i powiedziałbym że lepiej niż rok temu… żeby nie zapeszać jest dobrze i mam spore nadzieje, że wiosna okaże się łaskawa dla moich pszczół… W przyszłym sezonie planuje dalsze podziały a intensywność dzielenia będzie zależała od ilości rodzin które przetrwały po zimie. Przy dużej ich liczbie będę dzielił skromnie bo na 2-3 młode rodzinki ale w przypadku małej ilości lub powtórki sezonu poprzedniego trzeba będzie znowu nadrobić straty… chciałbym osiągnąć liczbę około 80 rodzin w 5 różnych lokalizacjach. Dodatkowo postanowiłem też stworzyć małą pasieczkę taką obserwacyjną przy domu na samych kłodach bez ramek z dziką zabudową… zobaczymy co czas przyniesie i jak będzie przebiegać zimowla…

czwartek, 22 września 2016

Pszczoły kończą sezon…




Z nastaniem chłodniejszych dni pszczoły dostały chwilę przerwy od pracy na pożytkach. W ulu, pewnie trwa układanie pokarmu bliżej resztek czerwiu oraz magazynowanie nad głową w miejscu uwiązania kłębu zimowego. W tym sezonie wszystko wygląda jakby troszkę inaczej niż zwykle. Rodzinki są mniejsze, wyglądają na zdrowe, szacowanie V. za pomocą CO2 nie wykazało dużych porażeń rodzin roztoczami. Większość rodzin zadowala otrzymanymi wynikami. Daje bardzo duże nadzieje na dobry kierunek współpracy z pszczołami..

W komercyjnych pasiekach okres ten wykorzystywany jest na leczenie lub przygotowywanie do leczenia lub inne manipulację w stylu odejmowania plastrów na zimę, zwężania, ocieplania itd. U mnie pszczoły zimują w układzie jaki same sobie stworzyły czyli na takiej liczbie ramek na jakiej bytowały przez cały sezon… Przy tak pozostawionym gnieździe często na 2-3 korpusach zarysowuje się mądry mechanizm rodzin pszczelich. W górnym korpusie w którym czasami jest 10-12 ramek pszczoły wbrew obiegowym opinią nie rozrzucają pokarmu na wszystkich ramkach po trochu. Wybierają, według ich własnego klucza 6-8 ramek na których o tej porze głównie bytują i w naturalny sposób odcinają część ramek które nie będą im potrzebne w czasie zimowli. Dziwna a może normalna sprawa ale wcześniej nie widziałem takich zachowań. Odcięcie tej części zimowej jest wyraźne gdyż widać w jaki sposób pszczoły magazynują pokarm. Ostatnia ramka części gniazdowej prawie zawsze jest zalana w 90-100% zasklepionym miodem. Czasami będzie to tylko jedna strona skierowana do gniazda… Ten naturalny wybór pozycji zimowego gniazda w korpusie na 12 ramkach od razu rzuca się w oczy po zdjęciu daszka. Czerwienie w rodzinach również ustaje lub całkowicie się zatrzymało. Można dostrzec jeszcze jajeczka i czerw zasklepiony na wygryzieniu ale jest całkowity brak czerwiu otwartego w przynajmniej 70% rodzinach na pasiekach… tylko nieliczne młode matki o „żółtych” charakterach próbują dalej czerwić i pszczoły odchowują powstałe larwy. Jednak spora część „żółtych” linii po „skundleniu” czyli w 2,3 pokoleniu przystosowuje się do panujących warunków i również ogranicza nadmiar czerwienia a rodzina skupia się na zapasach zimowych nie czekając na pszczelarza. Jest to tak prosta zależność, że wcześniej jakoś tego nie dostrzegałem. Brak młodych pszczół w postaci larw do wykarmienia skutkuje większymi zapasami do zimy i zdrową, młodą, wykarmioną pszczołą która nie musi spracowywać się przy wychowie kolejnego pokolenia czerwiu. 




Mimo, że sezon nie był wyjątkowo wybitny a raczej umiarkowany, normalny to jednak pszczoły potrafiły dozbierać pokarmu tak aby praktycznie bez dokarmiania pójść do zimy a przecież jeszcze jest czas na ewentualne dozbieranie z jesiennych pożytków. Trzeba również zaznaczyć, że większość to młode rodziny które startowały w połowie czerwca. Warto o tym napisać aby móc podejść do tematu TF rzetelnie i przedstawić jak to w praktyce i w naszych realiach będzie mogło wyglądać czyli jak zwykle chodzi o ekonomiczny aspekt zysku i strat. Jeżeli by ktoś chciał to bilansować i kręcić się w okolicach „0” z lekkim „+” to według mnie będzie to jak najbardziej możliwe po wstępnym etapie głównego załamania które pewnie czeka każdego zmierzającego do pszczół TF…



Obecnie jestem na etapie dokarmiania niektórych rodzin na poszczególnych pasiekach. Z tego co zdążyłem się zorientować dokarmianie praktycznie ominie dwie pasieki ponieważ rodziny mają dość spore zapasy miodowe a ewentualne dawki syropu cukrowego dostaną końcem września. Na tą chwilę dokarmiam dwie pasieki z czego jedna musi dostać około 6-8 litrów syropu cukrowego na rodzinę a druga jakieś 4-6 l na rodzinę. Omijając całe to liczenie mogę przyjąć 5 kg cukru na rodzinę. Do zimy doprowadziłem finalnie 46 rodzin plus dwa uliki. Licząc 46x 5 kg = 230 kg cukru. Taka ilość cukru starczy mi na wszystkie pasieki. Cena za taki pakiet cukru to jakieś 700 zł. I jest to największy wydatek w ciągu sezonu jaki trzeba ponieść przy pszczołach utrzymywanych TF… Oczywiście można  doliczyć do tego ramki, ule, przewozy itp. ale na etapie mojej przygody z pszczołami mam to już dawno zbilansowane a nadwyżki zainwestowane w sprzęt co również jest zyskiem a nie stratą… Dlatego w miarę łatwo byłoby zbilansować te 700 zł które możemy zaokrąglić do 1000 zł aby ładniej to wyglądało… Słoik miodu 0,9 l kosztuje około 30-50 zł w zależności od regionu, odmiany miodu, własnej marki itd. Przyjmijmy 40 zł. Dalej 1 kg wosku w klasie pierwszej wacha się obecnie na rynku w granicach 30-50 zł/kg. Przyjmijmy 40 zł. Mamy prosty rachunek aby zbilansować tego „tysiaka” potrzebujemy 25 słoiczków miodu lub 25 kg wosku… o ile sprawa z miodem wydaje się łatwiejsza to wosku po jednym sezonie przy takiej ilości raczej nie jesteśmy w stanie tyle uzbierać. Miodu natomiast ten słoiczek 0,9 l jesteśmy w stanie średnio z każdej rodziny wyciągnąć czyli na przykładzie mojej pasieki te 50 słoiczków powinno być osiągalne i do zrealizowania. Do tego dochodzi nam wosk. Tak jak pisałem w sezonie jesteśmy w stanie z każdej rodziny wyciągnąć 200-300 g wosku czyli finalnie około 10 kg. Dalej możemy odchować pewną ilość matek i przeznaczyć je na sprzedaży…  Tak więc jak widać jeśli dopisze nam trochę szczęści, pszczoły załapią optymalną dla siebie stabilność przy gospodarce TF to sprawa opłacalności lub wychodzenia na „0” robi się całkiem realna i taka jest…  Z czasem według mnie wraz ze wzrostem doświadczenia może być tylko lepiej a trzeba brać pod uwagę dodatkowy czynnik czyli wartość produktów pochodzących od pszczół TF które budują własne plastry, nie mają wymuszonego kontaktu ze środkami chemicznymi i nikt ich na siłę nie goni cukrem, będzie wzrastać i cena za poszczególne dobra będzie lub już jest wyższa o jakieś 30-50% niż tych samych produktów pszczelich oferowanych ze źródeł komercyjnych… Biorąc pod uwagę jeszcze ograniczoną ingerencję, mniejsze nakłady pracy itd. cały obraz wygląda dość zachęcająco i pozytywnie… Trzeba tylko pamiętać o długofalowym celu pszczół bez leczenia i możliwych potknięciach po drodze…  



poniedziałek, 5 września 2016

Zimowanie




Na wstępie zaznaczę, że moje podejście do zimowanych rodzin praktycznie co sezon uzupełniane jest o nowe wnioski i spostrzeżenia. Zimuje pszczoły w ulach z pojedynczej deski 25 mm na 2-3 korpusach w zależności od siły rodziny. Wysokość jednego korpusu to 20cm a więc 3 korpusy tworzy komin o przekroju 50x50 i wysokości 60 cm. Stojaki i palety ustawione mam dość nisko bo nie przekraczają wysokości 50 cm. Staram się zimować rodziny w średniej sile takie aby miały normalne szanse na przeżycie 2-3 mroźnych zimowych miesięcy. Młode rodziny zimuje w układzie 6x6, 7x7, 8x8 a czasami więcej w zależności od rozwiniętej siły, ilości odbudowanych plastrów itd. Rodziny starsze które rozwijają się od początku sezonu zimuje zazwyczaj na 2-3 korpusach na pełnym zestawie ramek lub na takiej ilości na jakiej bytowały w sezonie. W tym roku z racji odbudowy lub rozbudowy pasieki, rodziny które przeżyły w większości będą zimować na 2 korpusach z nie licznymi rodzinami na 3 korpusach. Chciałbym schematycznie przedstawić moje podejście do zimowania pszczół w ulu korpusowym o dość dużej kubaturze. 


Zacznę od tego, że w tym sezonie całkowicie pożegnałem się z kratami odgrodowymi. Już rok wcześnie nie pasowały do gospodarki jaką chciałbym móc w pełni realizować dlatego odstawiłem je na bok a używam sporadycznie przy hodowli matek pszczelich.


Dlaczego tak a nie inaczej? 

Krata tworzy barierę i w gospodarce towarowej jest bardzo pomocna i przydatna. W pasiece amatorskiej takiej jak moja, gdzie ilość zebranego miodu znajduje się na dalszym miejscu a przeżycie rodziny liczy się najbardziej krata przeszkadza w komunikacji , w zapewnieniu przestrzeni rodzinie pszczelej oraz w naturalnym procesie zagospodarowania przez pszczoły przestrzeni ulowej czyli tworzeniu gniazda. Oczywiście daje to stosunkowo mniej miodu, pozbawia nas możliwości odebrania mniejszych pożytków ale ułatwia naturalne procesy zachodzące w ulu a kiedy miód nie jest najważniejszy to i krata nie jest nam do niczego potrzebna. Do zalet należy jeszcze jedna dość ważna spraw. Praktycznie nie ma szans zostawić pszczoły głodne po odebraniu ramek z miodem...


Zimowanie młodych lub mniejszych rodzin które obsiadają jeden korpus. 

Zimowanie rodziny na jednym korpusie postawionym na dennicy uważam za słaby pomysł. Raz, że brakuje miejsca na uwiązanie kłębu, dwa wysokość 20 cm nie zapewnia dostatecznego komfortu rodzinie, trzy zmniejszona kubatura również może źle wpływać na zimowlę.Oczywiście nie będę upierał się, że tak się nie da i że taka rodzinka nie przetrwa zimy. Jednak biorąc pod uwagę moją lokalizację wolę zimować przynajmniej na 2 korpusach.
Rodziny które obsiadają  końcem lipca jeden korpus staram się ułożyć do zimy na dwóch korpusach. Według mnie stworzenie pszczołom wyższego gniazda sprzyja lepszej zimowli. Łatwiej im uwiązać kłąb zimowy. Mogą zgromadzić więcej pokarmu bezpośrednio nad kłębem itd. 



 
Na schemacie pokazana jest rodzina która zajmuje 12 ramek a gniazdo ułożone jest na zimną zabudowę. Rodzina obsiada 12 ramek, jest tam i czerw i zapasy czyli pierzga i miód. Po dwie skrajne ramki z każdej strony to zazwyczaj zapas węglowodanowy czyli miód albo pierzga zalana miodem. Taki stan rodziny to termin końcówki lipca. W tym czasie a jest to praktycznie ostatni dzwonek na wszelkiego rodzaju grzebanie, przestawianie czy zamiany, w gnieździe staram się stworzyć młodym rodzinom takie warunki o jakich pisałem wyżej. W tym terminie nie zwracam już uwagi na wielkość młodej rodziny tylko zastaną siłę układam tak jak jest. Poniżej schemat po ułożeniu na 2 korpusach. 



Rodzina ułożona na dwóch korpusach w układzie 8 ramek u góry i 8 ramek na dole czyli 8x8. Jak widać po kolorze zabrane zostały boczne ramki z pokarmem a centrum gniazda stanowi cały górny korpus. Do 4 ramek z pokarmem zostały dołożone ramki z suszem lub puste ramki z paskami suszu. W dolnym korpusie można ustawiać takie ramki nawet na przemian bo pszczoły mają jeszcze sporo czasu na zagospodarowanie dolnego korpusu po swojemu. Górny korpus to część gniazdowo która nie została naruszona a tylko wyniesiona do góry.  To właśnie tu  przez cały sierpień i wrzesień pszczoły będą układać gniazdo zimowe. Właśnie to gniazdo będzie zalewane pokarmem a matka z czerwieniem będzie się obniżać aż prawie zejdzie do dolnego korpusu. Ramki z pokarmem w dolnym korpusie zostaną wyczyszczone i przeniesione do góry. Spowoduje to również bodziec do rozwoju rodziny przed zimą co w okresie sierpnia jest pożądane.

Poniżej na schemacie będzie przedstawiony układ jaki się stworzy po zawiązaniu kłębu zimowego. W zależności od pogody nastąpi to w połowie listopada/początkiem grudnia.  



Jak widać na schemacie pszczoły w górnym korpusie mają zgromadzony pokarm a kłąb uwiązuje się po środku dwóch korpusów. W zależności od ilości zapasów, wielkości rodziny kłąb może uwiązać się kilka cm wyżej albo kilka cm niżej ale zazwyczaj uwiązanie kłębu przypada na styku dwóch korpusów co przy zimowli w ulach korpusowych według mnie odgrywa bardzo ważną rolę. 

Uzupełnienie. Przedstawione przez mnie warianty schematycznej zimowli czasami mogą odbiegać od realnych sytuacji ale w 90% tak właśnie reagują pszczoły na zestawienie w „komin”. Wielkość tak zestawionych rodzin bywa różna ale staram się zestawiać tak ramki aby najmniejszy układ stanowił 5x5. Ja osobiście kieruje ramki do jednej z bocznych ścian ale z doświadczeń innych pszczelarzy układ ten można również wycentrować pozostawiając puste przestrzenie po bokach. Moje przesunięcie do jednej z bocznych ścian wiąże się z predyspozycją pszczół do uwiązywania kłębu blisko ściany południowej, południowo-wschodniej i wschodnie. Według mnie jest to jedna z zalet ula jednościennego. Możliwość odczuwania przez pszczoły bodźców zewnętrznych...


Widok z góry na korpus z zaznaczonymi kierunkami. Strzałka oznacza kierunek wylotka. Kłąb zazwyczaj uwiązuje się w taki sposób. Przy ściankach na które najdłużej padają promienie słoneczne.
 


Zimowanie rodzin starszych, produkcyjnych, bytujących w sezonie na 3 korpusach i więcej.

Na początku będę chciał przedstawić schemat jaki stosowałem przy rodzinach które, ul miały podzielony na część gniazdową i miodnie. Część gniazdowa to zazwyczaj dwa korpusy a miodnia w zależności od występującego pożytku to jeden lub dwa korpusy. Oczywiście w takim układzie przy rozróżnieniu miodni i gniazda pomiędzy gniazdem a miodnią była krata odgrodowa. 



Na schemacie pokazany stan rodziny w połowie lipca. Żółty kolor oznacza susz w którym może znajdować się pierzga. Kolor brązowy to obszar występowania czerwiu. Kolor pomarańczowy to pokarm czyli zapasy miodu. Jak widać na schemacie górny korpus zapełniony jest miodem który idzie do odwirowania. Korpus środkowy to zdecydowanie czerw i wianuszki miodu nad czerwiem. Dolny korpus to głównie magazyn pierzgi i świeżego nakropu który po odparowywaniu trafia do miodni. Tak wygląda sytuacja rodziny w połowie lipca przy układzie 2 korpusy na gniazdo, 1 korpus na miodnie i to wszystko oddzielone kratą odgrodową. Kolejny schemat będzie przedstawiał układ po odwirowaniu miodu z miodni i wróceniu korpusu do rodziny. 


Sytuacja po miodobraniu wygląda w taki sposób. Górny korpus jest już pusty a resztki pokarmu które pszczoły oczyszczają z miodni magazynują w gnieździe. W tym czasie ja kratę odgrodową wyjmuje z ula tak aby był swobodny przepływ pszczół. O ile taki układ przy bardzo obfitych pożytkach spadziowych się sprawdzi to przy umiarkowanym pożytku rozwojowym niestety pojawia się problem na który chciałbym zwrócić uwagę poniżej.



Pozostawiając dany układ ułożenia korpusów w sierpniu przy umiarkowanym pożytku mamy taki obraz. Pszczoły magazynują pokarm o tej porze roku głównie w gnieździe. W górnym korpusie mogą się zdarzyć niewielkie ilości miodu. Tak sytuacja robi się bardzo nie korzystna ponieważ nad gniazdem powstaje pusta przestrzeń nad którą jest jakaś część pokarmu ale w zimie droga od gniazda w którym uwiąże się kłąb do tej niedużej części pokarmu jest zbyt długa i pojawiają się problemy. Kolejny schemat pokazuje jak to wygląda po zawiązaniu kłębu i w późniejszym czasie w trakcie zimowli. 


Na schemacie widać uwiązanie kłębu zimowego. Rodzina dostała odpowiednią ilość pokarmu który zmagazynowała głównie w gnieździe ale pewna część znajduje się w górnym korpusie. Co może wydarzyć się podczas dalszej zimowli pokazuje drugi schemat . Jak widać kłąb przesunął się do góry i wszedł na górny korpus. O ile temperatury pozwolą na swobodne przesuwanie się w ulu pszczół to nie mamy problemu ale jeżeli nagle przyjdą dość duże mrozy po ciepłych dniach co miało miejsc w roku poprzednim kiedy końcem grudnia temperatury dochodziły do 20 st. C w słońcu a początkiem stycznia było już około – 15 st. C to mamy gwarantowane osypanie rodziny z głodu. Jak można zabezpieczyć się przed takim problemem. Ktoś powie, przecież można dać pszczołom więcej pokarmu niech wypełnią i górnych korpus do pełna. Oczywiście to prawda tylko, że nie zawsze pszczoły chcą pobierać tak dużej ilości pokarmu a dawanie 25-30 kg gotowego pokarmu przy założeniach pasieki naturalnej mija się z celem. Do tego dochodzą jeszcze problemy z długim czerwieniem matek które nie rzadko kończą je dopiero w listopadzie a czerw musi być grzany jeszcze w grudniu. Wtedy gdy większość pszczół zostanie na czerwiu mamy bardzo podobną sytuację.  Problem tego górnego korpusu miodni można rozwiązać inaczej. Po miodobraniu w lipcu kiedy wiem, że może trafić się jeszcze spadź korpus miodowy do osuszenia kładę na dennice a dwa korpusy gniazdowe wynoszę do góry. Wtedy pszczoły mają bardzo dobrą sytuację w ulu i zbliżoną do naturalnego układu gniazda w sezonie. Gniazdo co prawda jest teraz przy samej górze ale z upływem dni, z pobieraniem pożytku będzie się obniżało a pszczoły będą zalewać od góry przeczerwione plastry suszu spychając matkę niżej. Według moich obserwacji, w drugiej połowie sezonu czyli sierpień, wrzesień zbierany nektar, spadź składowane są przede wszystkim w gnieździe. 


Jak podobna rodzina będzie funkcjonować w sezonie bez kraty na trzech korpusach.



Na schemacie widać rodzinę w sezonie, połowa lipca, początek sierpnia która zazwyczaj czerwi na styku dwóch korpusów a pokarm magazynuje bezpośrednio nad głową. W takim układzie bez kraty odgrodowej układ w gnieździe które teraz stanowi całość ula przedstawia się w prosty sposób. Układ trzech korpusów funkcjonuje od maja/czerwca co sprawia, że pszczoły w naturalny sposób układają zapasy, czerw i pierzgę.  Zawiązany kłąb po prawej stronie ma dłużą drogę pokarmową i pokarm skumulowany bezpośrednio nad głową oraz w najbliższym otoczeniu. Podobny obraz będziemy mieli w układzie z kratą gdy w połowie lipca po miodobraniu korpus miodni zrzucimy na dennice a dwa korpusy gniazdowe wyniesiemy do góry.

Przedstawione schematy są tylko schematami. Proszę nie traktować ich jako 100% odzwierciedlenie rzeczywistej sytuacji w ulu. Ich zadaniem jest tylko pokazanie różnych rozwiązań i mogących wystąpić problemów na które warto zwrócić uwagę lub zawczasu odpowiednio się zabezpieczyć. Opracowałem je według własnego doświadczenia i spotykanych problemów z którymi niektóre pszczoły nie potrafiły sobie poradzić. Oczywiście trzeba zaznaczyć, że każdy układ jest zależny od danych pszczół. Długości i intensywności czerwienia matki jesienią, ilości zużywanego pokarmu itd.