Rodziny z linii pochodzących od L2
przeżyły w liczbie 16 na 25 - 64%
Rodziny z linii pochodzących od 16
przeżyły w liczbie 7 na 8 - 87%
Rodziny z linii pochodzących od Mac1
i Mac5 przeżyły w liczbie 6 na 10 - 60%
Rodzin z linii pochodzących od 3 i
5 przeżyły w liczbie 7 na 9 - 77%
Rodziny z linii pochodzących od rójki
B7 przeżyły w liczbie 2 na 8 - 25%
Rodziny z linii
pochodzących od B1 przeżyły w liczbie 3 na 5 – 60%
Rodziny z długim
stażem bez leczenia które nie przeżył tej zimowli to 5 i Mac5.
Na szczęście każda z tej linii miała zrobioną kopię w postaci
macierzak analogicznie 5/1 i Mac5/1 a więc dalsza ciągłość
tych linii została w pasiece zachowana. Szczególnie jestem
zadowolony, że macierzak 5/1 przeżył zimę i ładnie, wręcz
wzorowo się rozwija. Są to szczególne pszczoły z wysokim
instynktem higieniczynym i bardzo wysokim instynktem obronnym oraz
radzące sobie z leśnymi warunkami i pożytkami spadziowymi w
pokarmie zimowym...
Chciałem
zauważyć, że zimy nie przetrwały także rójki o oznaczeniach B7
i A8 z roku 2017 i 2018. Przetrwały natomiast ich geny w rodzinkach
A8/1 i B7/1, B7/3. Tendencja którą obserwuję na pasiekach
potwierdza się, że obce pszczoły które przyjdą w postaci roju
mają ciężką przeprawę i przeżywają jedynie wybrane z cechami
predysponowanymi do gospodarki bez leczenia. Będę dalej obserwował
te trzy rodziny i jestem ciekaw czy w kolejnych sezonach utrzymają
swoje linię...
Na podstawie
przedstawionych danych można spróbować zaplanować dalsze prace
selekcyjne w nadchodzącym sezonie. Dość spora ilość rodzin
pozwala zdecydowanie zmniejszyć intensywność mnożenia rodzin.
Wystarczy zrobić po 2 odkłady z każdej rodziny aby osiągnąć
liczbę rodzin do zimowli na poziomie 100. W takiej sytuacji
chciałbym zakładać, że na moich pasiekach dokonał się znany
schemat Webstera: Zapaść i Ozdrowienie co wiąże się z dalszym
krokiem naprzód czyli wprowadzeniem w każdej rodzinie przerwy w
czerwieniu bez względu na moją ocenę o przydatności do dalszej
hodowli. Przerwa w czerwieniu na dwa sposoby albo nalot pszczoły
lotnej na matkę czerwiącą która siedzi na ramce bez czerwiu a
reszta rodziny zostaje zabrana i tworzy nową matkę albo odkład ze
starą matką i wyjazd na inną pasiekę a macierzak tworzy nową
matkę w tym samym miejscu. Pewnie każde ze sposobów zrealizuję na
rożnych rodzinach.
Statystyki nie
kłamią i pokazują co trzeba mnożyć cały czas i ciągle. Zatem
dalej będę namnażał L2 z różnych rodzin, możliwe że zostawię
już rodzinę wyjściową L2(f) a skupię się na L2/2 i L2/4 którym
przyjrzałem się w poprzednim sezonie a że idą już w 3 sezon bez
leczenia to idealny moment aby wykorzystać ich potencjał
genetyczny. Na pewno będę chciał namnożyć linię 16, która
pokazuje że, pięknie sobie radzi na moich pasiekach w różnych
warunkach. Tu mam też dwa typy 16/4(F) czyli macierzak pamiętnej 16
i 16.1/1 bardzo fajne rodzinki o fajnym wiosennym uderzeniu z
rozwojem i późniejszym umiarkowanym przez cały sezon. No i mało
przeze mnie namnażane 3 i 5 jednak muszą być bardziej powielane bo
stanowią dość czyste AMM a z tego co obserwuję udział czy
domieszka tych pszczół chyba stanowi duży udział i musi mieć
jakieś znaczenie. Tak więc nadchodzący sezon znów zapowiada się
pracowicie... braknie sprzętu z tego co widzę... Będę musiał w
sezonie dorabiać skrzynki odkładowe a może nawet i ule?
Niestety uliki
odkładowe które przetrwały zimę w liczbie 3 szt. i w marcu
jeszcze cieszyły oko... nie dotrwały do kwietniowej pogody. Z mojej
oceny wynika, że liczba pszczół oraz pokarmu nie była
wystarczająca aby mogły przetrwać do pierwszych pożytków
nektarowych... Coś nie mam szczęścia do tych małych rodzinek w
Miniplusach. Nie ważne, na jesieni będę miał ich około 10 do
zimowli bo tak sobie postanowiłem i znajdę dla nich lepsze miejsce
niż las.. bardziej słoneczne i bardziej suche.
Uzupełnienie: Przejrzałem notatki z sezonu bo chciałem dokładnie sprawdzić co i gdzie się unasienniało... Oczywiście większa grupa młodych rodzin pochodzi z lasu. Zrobiłem więc szybkie zliczanie rodzin które do zimy szły jako unasiennione w lesie i które przetrwały... Okazało się, że na 37 rodzin unasiennionych w lesie (było ich więcej ale część została wydana w ramach fort knox jak i innych zobowiązań czy połączeń na jesieni) przeżyło 29 rodzin. Daje to przeżywalność na poziomie 78% a więc taki wynik jest już akceptowalny dla większości pszczelarzy i jasno pokazuje kierunek dalszej selekcji czyli wybór całkowity miejsca do unasienniania młodych matek.
Projekt ten skierowany jest do pszczelarzy którzy wiedzą na jakim etapie znajdują się we współpracy z pszczołami. Potrzeba zdecydowania i jasnych deklaracji w którą stronę pszczelarsko chcemy iść.
Co chcemy robić i ile możemy dać od siebie dla innych.
Podsumowanie sezonu 2018 z
uwzględnieniem stanu rodzin, liczebności oraz krótkie wnioski
dotyczące całego sezonu i jego przebiegu w 4 roku bez leczenia
rodzin pszczelich.
Wiosną 2018 w kwietniu
moja pasieka liczyła 22 rodziny pszczele które przetrwały zimę z
całości rodzin które szły do zimowli w liczbie 55. Dało to
przeżywalność na poziomie 40%. Do okresu czerwcowego rozwoju
dotrwało 21 rodzin. Jedna rodzina prawdopodobnie padła jeszcze
przed końcem kwietnia w wyniku działań albo człowieka albo
jakiegoś zwierzęcia. Została pozbawiona daszka a od ostatniej
wizyty kiedy wszystko było w porządku minęło jakieś 3 tygodnie.
Zastałem rodzinę w momencie całkowitego upadku i masowego rabunku
resztek pokarmu i martwych pszczół przez mrówki rudnice... ot w
lesie nic się nie zmarnuje... Reszta rodzin dotrwała praktycznie do
końca sezonu poza jedną która końcem września zesłabła i
została przeze mnie zlikwidowana.
Rodziny które obleciały
się wiosną i obecnie zimują: B1(F), L2/7, Mac1, Mac5, 16.1/5,
3, L2/5, B7, Car1, 16.1/1, L2/1, L2.1/1, L2/2, 16.1/2, L2(F),
16/4=L5(F), L2/4, 5, 16.1/3, OB
Rodziny
które przetrwały zostały zbadane programem Identifly na
przynależność rasową
[3]
B1(F) - przypisana Carnica x
Buckfast
[2]
L2/7 - przypisana Amm xBuckfast
[3]
Mac1 - przypisana Amac x Amm
[3]
Mac5 - przypisana Amac x Amm
[2]
16.1/5 - przypisana Amm
[4]
3 - przypisana Amm x Buckfast
[3]
L2/5 - przypisana Buckfast x Amm
[2]
B7 - przypisana Amm x Carnica
[4]
Car1(m) - przypisana Amm
[3]
16.1/1(m) - przypisana Amm xBuckfast
[3]
L2/1 - przypisana Buckfast x Amm
[2]
L2.1/1 - przypisana Carnica x
Buckfast
[2]
L2/2 - przypisana Carnica x
Buckfast
[2]
16.1/2 - przypisana Buckfast x Amm
[5]
L2(F) - przypisana Buckfast x
Amm
[4]
16/4(m)=L5(F) - przypisana Amm
[2]
L2/4 - przypisana Carnica x
Buckfast
[4]
5 - przypisana Amm
[2]
16.1/3 - przypisana Buckfast
[2]
OB - przypisana Amm xBuckfast
Opis
przypisanych ras. Program „Identifly” na podstawie 19 punktów
umiejscowionych na skrzydełku pszczelim w charakterystycznych
miejscach czyli na przecięciach żyłek, zakończeniach itp.
przypasowuje pszczołę do danej rasy dnosząc się do biblioteki
zgromadzonych ras.
Moje
przypasowania i przypisane przeze mnie rasy przedstawiam w
następujący sposób. Rzadko zdarzy się że badana grupa skrzydełek
załóżmy 12 szt. będzie w 100% zgodna z jedną rasą. Dlatego
jeżeli na badanych 12 szt. skrzydełek 8-9 przynależy do danej rasy
a pozostałe 4 są całkiem innych ras to pszczoły przypisuje do
rasy dominującej. Jeżeli na badane 12 szt. skrzydełek mniej więcej
połowa przynależy do jednej z ras a druga do innej rasy wtedy dana
pszczoła przypisana jest jako krzyżówka np. Buckfast x Amm z tym
że pierwsza wymieniona ras miała przewagę w ilości rozpoznanych
skrzydełek pszczelich. Według mnie badanie przynależności rasowej
warto sobie zrobić przynajmniej na rodzinach które przeżyły i
przetrwały do okresu jesiennego… pokazuje to i będzie pokazywać
w którą stronę będą przesuwać się pszczoły jeżeli chodzi o
przynależność rasową w danym okresie czasu.
Przebadane
rodziny i ich przynależność wygląda tak:
A.mellifera.mellifera - 20%
Buckfast
x A.m.m. - 40%
A.melifera.macedonica
x A.m.m. - 10%
A.melifera.carnica
x Buckfast - 20%
A.m.m
x A.m.car. - 10%
Buckfast - 5%
Uwzględniając
udział poszczególnych ras w krzyżówkach wyniki ilościowe
domieszek w poszczególnych rodzinach będą przedstawiały się
następująco. Zbadano 20 rodzin pszczelich które w większości
stanowią mieszańce.
-
w 15 rodzinach jest udział mellifera mellifera
-
w 13 rodzinach jest udział buckfast
-
w 5 rodzinach jest udział carnica
-
w 2 rodzinach jest udział macednonica
Daje
to obraz całkowitego udział genotypów pszczół w rodzinach
pszczelich na pasiece. Pokazuje to, że aż 75% rodzin ma dopływ
krwi mellifera, 65% rodzin ma dopływ krwi buckfast, 25% rodzin ma
dopływ krwi carnica i 10% rodzin ma dopływ krwi macedonica.
W
sezonie 2018 realizowałem dalszą część modelu ekspansji z
bardziej celowym doborem grupy rodzin do dalszego namnożenia. Udało
się zrealizować w dużym stopniu zakładane plany w głównej
mierze dzięki bardzo dobrej pogodzie oraz kondycji zdrowotnej
poszczególnych rodzin pszczelich.
Całość
rodzin na 5 pasiekach w których zimują pszczoły:
Podział
na pasieczyska
P1(21):
Mac 1/1, Mac 1/2; 3/2; Mac 5/1; L2.7/1; L2.7/2; OB1; Mac 1;
Mac1
→ Mac 1/1; Mac 1/2; Mac1/s1; Mac1/B; Mac1/5; Mac1/3; Mac1/4
B7 →
B7/s1; B7/s2; B7/3; B7/2; B7/1; B7/4; B7/5
3 →
3/2; 3/1(m); 3/3; 3/4; 3/5; 3/s1
B1(F) →
B1/1; B1/2; B1/3; B1/4
L2/7 → L2.7/1;
L2.7/2; L2.7/3
16.1/3 → 16.1.3/1;
16.1.3/2; 16.1.3/3
L2/1 → L2.1/2;
L2.1/3
OB → OB1; OB2
Car1 → Car1/1
Mac5 → Mac 5/1
5 → 5/1
A8 → A8/1
L2.1/1 → L2.1.1/1
L2/5 → L2.5/1
16/4(F)→ 4 uliki
weselne
16.1/5
16.1/1
L2/2
L2/4
16.1/2
J1(F)
B5(F)
Tak
jak w poprzednich sezonach w dużej liczbie namnożyłem rodziny
pochodzące z lini L2. Dodatkowo Mac 1 oraz B7, 3 i B1 które również
zostały namnożone w większej ilości. Linia 16 była mniej
namnażana głównie dlatego, że służyła bardziej do pozyskiwania
miodu niż tworzenia nowych rodzin. Linia L2 i pochodzące od niej
rodziny stanowią prawie 34% wszystkich rodzin u mnie na pasiekach.
Macedonki które w poprzednim sezonie zwalczył kryzys a w tym
pięknie się rozwijały, zostały dość dobrze namnożone, razem
stanowią około 13% wszystkich rodzin. Rodziny wywodzące się z
linii 16 stanowią około 10% wszystkich rodzin więc w przyszłym
sezonie będę chciał namnożyć ich większą ilość. Dodatkowo w
tym roku namnożyłem rójkę z 2017 – B7, która bardzo ładnie
się rozwijała. Rodziny pochodzące od pszczół “przedowjennych”
czyli 3 i 5 również stanowią cały czas spory udział gentyczny,
12% wszyskich rodzin. Dodatkowo jes także trochę innej gentyki
takjej jak OB, rójka z tego rokiu A8 czy rodziny od Bartka w ramach
fort knox J1(F) oraz B5(F). Tak więc patrząc na pasieki całościowo
jest dość bogata bioróżnorodność.
Wnioski:
Dobra
pogoda i umiarkowany ciągły pożytek pozwalają na bezproblemowe
namnażanie rodzin pszczelich bez leczenia. Cały sezon i ciepła
słoneczna jesień nie ujawniły osłabienia czy załamania
chorobowego wśród rodzin pszczelich na moich pasiekach. Ogólnie
przez cały sezon spotkałem się z dwoma przypadkami widocznego
osłabienia rodzin. Jedną rodzinę zlikwidowałem we wrześniu a
drugą w trakcie sezonu, która została przywieziona od Bartka.
Ewidentnie nie pasowały jej warunki na mojej pasiece. W tym sezonie
złapałem 2 rójki oraz jedna rójka sama przyszła i zasiedliła
ul, który stał w tym samym miejscu gdzie rok temu udało mi się
nagrać nalot rójki na korpusy z suszem. Doświadczenia z łapanymi
rójkami, które zebrałem przez wszystkie sezony utwierdziły mnie w
przekonaniu, że nie warto zostawiać takich rójek na zimę jako
niezależny byt. Wszystkie rójki złapane poza moją okolicą
pasiek, bezwzględnie będę dzielił na odkłady czy uliki weselne i
poddawał im matki z własnego materiału o większym potencjale
genetycznym. Zostawiam tylko rójki które same nalecą się na puste
ule u mnie na pasiekach. Zazwyczaj z tego co obserwuję przeżywalność
takich rójek jest dużo większa niż rójek łapanych gdzieś w
mieście, które prawdopodobnie pochodzą z komercyjnych pasiek.
Obserwacje tego sezonu przynajmniej u mnie pokrywają się z
obserwacjami Kirka, że z sezonu na sezon po większych załamaniach
przy sprzyjającej pogodzie i odrobinie szczęścia pszczoły będą
coraz lepiej reagować na zagrożenia a ich rozwój będzie zbliżony
do rodzin pszczelich w pasiekach komercyjnych.
Uzupełnienie Zapomniałem napisać co nowego pojawiło się u mnie w tym sezonie. Pierwsza sprawa to cześć rodzin miała zakwaszony pokarm na zimę w sensie syrop cukrowy miał niższe pH. Ogólnie nie jestem zwolennikiem uzdatniania pszczołom pokarmów ale na temat obniżenia pH jest już sporo informacji i zazwyczaj są to pozytywne doniesienia. Zrobiłem zatem już początkiem lipca nastaw domowego octu jabłkowego na własnych papierówkach... wiadro 30 l, naciąłem tam dość grubo jabłek prosto z drzewa bez mycia itd. zalałem do 2/3 wodą dodałem z litr miodu i zostawiłem na miesiąc. Po miesiącu powstała pulpa którą przecedziłem... za jakiś czas zrobiła się matka octowa czyli gruby galaretowy kożuch. Finalnie wyszło tego około 10 l (czytałem, że to bardziej woda octowa niż 100% ocet) nie mniej jednak było to dość mocno kwaśne i fajne do picia. Robiłem napój szklanka wody, łyżka octu i łyżka miodu... bardzo smaczne. Dla pszczół przyjąłem podobny przelicznik więc na wiadro 30 l gotowego syropu dodawałem 1 l tego octu. Starczyło mi to na około 300l syropu czyli jakieś 60-70 dawek. po 5-6 l na rodzinę... Około połowy rodzin dostało po dwie dawki tak zakwaszonego syropu na zimę...reszta czyli druga połowa stołowała się na normalnym syropie cukrowym bez zakwaszenia. Czy przełoży się to na lepszą kondycję rodzin? Nie mam pojęcia...nie mam też pojęcia jak to ocenić wiarygodnie...? Druga sprawa to mój odwieczny problem z pokarmem i końcem zimowli. Duże spadki w ostatnich sezonach według mnie były bardziej spowodowane jakimiś zawirowaniami z pokarmem niż finalnie chorobami. Takie mam przypuszczenia. Rok temu wypróbowałem na kilku rodzinach trik z odsunięciem ramki końcem września, początkiem października. Trik ten polega na zakarmianiu rodzin tak jak to się robi normalnie na zimę i przy ostatniej kontroli zapasów co zazwyczaj wypada początkiem października odsunięciu skrajnej ramki która zalana jest pokarmem. Co to powoduje? Zauważyłem, że jak jest ciepła jesień lub mniej ciepła lub jaka by nie była to pszczoły przenoszą pokarm z tej odsuniętej skrajnej ramki do centrum gniazda i jeszcze lepiej go układają. Nie wiem czy tak jest w istocie w każdej rodzinie ale wydaje mi się, że tam gdzie mogłem źle ocenić ułożenie zapasów taki manewr może właśnie pomóc pszczołom w końcówce zimy... nie mam też na to konkretnych dowodów. Dzielę się tylko przemyśleniami i działaniami jakie poczyniłem Chętnie
udzielę odpowiedzi w komentarzach na pytania związane z
podsumowaniem sezonu 2018.
Jakiś czas temu rozpocząłem pracę nad postawieniem własnej strony internetowej. Pomysł nie narodził się nagle tylko od paru sezonów powoli dojrzewał. Przez 2 miesiąc organizowałem sobie pracę i tworzyłem za pomocą kreatora wygląd swojej domowej strony Pasieki Łapa.
Cała ta praca była dla mnie nowa ale sprawiała przyjemność w wolnych chwilach.
Tworzenie własnej strony jest trudne a przynajmniej dla mnie było trudne bo nigdy tego wcześniej nie robiłem. Dobór grafiki, rozmiar zdjęć, linkowanie, podstrony, wybór fontów i inne ciekawe elementy składające się na tworzenie stron www zajmowały sporo czasu. Dziękuje też za pomoc Bartkowi i Mariuszowi którzy mimo swoich spraw i zajęć dużo mi pomogli.
Chodź strona wisi już parę dni publicznie w internecie dzisiaj postanowiłem poinformować o niej na blogu. Oczywiście pewne prace techniczne czy też stylistyczne będą trwać jeszcze jakiś czas aż uznam, że efekt końcowy mnie zadowala. Na tą chwilę prace ogólnego wizerunku i kwestie merytoryczne uważam za zakończone. W przyszłości pewnie będę chciał rozbudować poszczególne sekcje lub dodać coś nowego.
Powstałą stronę traktuję jako wizytówkę tego co próbuję robić z pszczołami. Uważam, że czas jest ku temu dobry ponieważ warto podkreślić realny cel pszczół bez leczenia. Dokładnie 5 lat temu tworzyliśmy nieduży ruch pszczelarstwa naturalnego w sieci który przekształcił się w stowarzyszenie "Wolne Pszczoły". Te 5 lat to swoisty półmetek większego dziesięcioletniego okresu po którym można będzie wyciągać śmielsze wnioski, podsumowywać, krytykować moje i innych działania w tematyce PN czy TF. Nie czas i miejsce na podsumowywanie tych 5 lat naszej organizacyjnej pracy ale z własnego punktu widzenia, odczuwam potrzebę aby nowi ludzie, nowe osoby uruchomiły swoje chęci i pomysły związane z podobna tematyką.
Zapraszam więc na stronę i z chęcią dowiem się co o niej myślicie. Co trzeba poprawić? Co można zrobić lepiej? itd. Liczę też na konstruktywną krytykę.
Mija kolejny sezon pszczół bez
leczenia na moich pasiekach, piszę o pasiekach bo powstają nowe w
innych miejscach a więc zajmuję coraz większy obszar swoimi
rodzinami pszczelimi w których zawsze mam masę trutni... Tak się
dobrze to wszystko układa, że w tym roku postanowiłem jeszcze
lepiej podejść do modelu ekspansji... Postanowiłem jeszcze
bardziej zwiększyć szansę na unasiennienie młodych matek moimi
trutniami lub trutniami dzikimi, które żyją w lesie a żyją na
pewno. Utworzyłem a raczej wybrałem dogodne miejsce w lesie w
którym postanowiłem ustawiać młode rodzinki przeznaczone do
dalszego rozwoju a więc młode rodzinki z czerwiem, pszczołą lotną
i matecznikiem lub matecznikami na wygryzieniu. Przyjąłem
założenie, że młode rodziny wywiezione w spokojne, leśne,
pierwotne miejsce będą zdecydowanie lepiej się rozwijać niż w
przepszczelonym terenie. Stworzyłem taką namiastkę trutowiska a
raczej miejsce przebywania młodych rodzin na czas unasiennienia się
matek pszczelich oraz ich dalszego rozwoju do czasu przewiezienia na
docelowe miejsce w którym będą zimować... Można to nazwać taką
stacją godową lub stacją odkładową bo te młode rodzinki nie są
ulikami weselnymi a rodzinkami które mają potencjał na to aby do
zimy utworzyć w średniej sile pełnowartościowe rodziny pszczele
gotowe do zimowli. Jak postanowiłem tak zrobiłem i już początkiem
czerwca postawiłem tam pierwsze skrzynki odkładowe wykonane
własnoręcznie które kosztowały mnie za szt. mniej niż cena
ramkowej podkarmiaczki do jakiegokolwiek typu ula. Co ciekawe rozwój
pszczół w drewnie, nawet w dość świeżym drewnie wypada lepiej
niż w skrzynkach ze sztucznych materiałów drewnowpodobnych... ot
takie porównanie na kilkudziesięciu rodzinkach.
Model ekspansji uważam na tą chwile
za jedno z bardziej słusznych rozwiązań czy konceptów dotyczących
pszczół bez leczenia. Wychodzi na to, że bez opanowania namnażania
rodzin przeżywających nie zrobimy nawet o pół kroku do przodu...
Jeśli sami nie nauczymy się wyciągać właściwych wniosków z
obserwacji swoich pszczół to niestety ale współpraca w kierunku
pszczół zdrowych, bez leczenia nigdy nie będzie miała
powodzenia... Słowa Kirka Webstera idealnie obrazują to o czym i ja
myślę patrząc na te wszystkie sezony od 2013 roku...
„Na ile potrafię to ocenić,
potrzeba pięciu lat systematycznej pracy i uwagi poświęconej
pszczołom, roztoczom i pszczelarzom, aby osiągnąć harmonijną
równowagę. Ci, którzy szukają drogi na skróty lub frajerów do
brudnej roboty, poniosą porażkę.”
W istocie to święta
prawda. Wszelkiego rodzaju oszukiwanie przyrody i różne triki
pszczelarskie muszą skończyć się źle bo pszczoły nie będą
nigdy miały wystarczających szans na przystosowanie się do
okolicznych warunków przyrodniczych. Kiedy czytam, że ktoś liczy
na unasiennianie własnych matek trutniami z jednego czy dwóch uli
które mają te trutnie zapewnić to zastanawiam się czy to żart
czy prawdziwa wiara w swoją zgromadzoną wiedzę?
W sezonie w nowo
utworzonym miejscu unasienniłem około 50 matek pszczelich a może i
więcej sam już nie wiem bo trochę tych matek wyprowadziłem z
pasieki w sumie pierwszy raz w tak dużych ilościach na zewnątrz. W
okolicy miałem dwie pasieki które stanowiły dość duże siły
produkujące trutnie. Wszystko razem tworzyło taki „trójkąt”
na którego rogach znajdowały się właśnie pasieki... gdzie
najdalej wysunięty róg stanowił miejsce wylotów młodych matek na
unasiennianie. Mimo według mnie dość dogodnych warunków nie
jestem w stanie stwierdzić i zapewnić, że moje trutnie obsłużą
w 100% młode matki ale podejrzewam, że 60-70% udział jest bardzo
prawdopodobny. Liczę też na jakieś 10% trutni leśnych od pszczół
dzikich lub zdziczałych. Reszta to trutnie z okolicznych pasiek.
A więc ten sezon
przyniósł nowe nauki i nowe działania. Pokazał również, że
„Wielebni z Arizony” mieli rację, że po zapaści przychodzi
ozdrowienie, że rodziny zbierają się z siłą do rozmiarów rodzin
komercyjnych, że ilość pozyskanego miodu z czasem nie będzie
odbiegać od normy dla danej okolicy, że prawie wszyscy którzy
zwątpili, którzy pukali się w głowę i mówili, że to
barbarzyństwo, męczenie pszczół nie mieli po prostu racji, mylili się a ich paplanina nie miała nic wspólnego z rzeczywistością...
Nagrałem serię
filmików przedstawiającą model ekspansji w praktyce. Będzie to
kilka filmików które obrazują jak dzielę rodziny w ramach modelu
ekspansji... a przy okazji będzie można ocenić zdrowie pszczół
ich dynamikę i rozwój mając w głowie, że to już 6 sezon
pszczelarstwa naturalnego a 4 bez leczenia... a w sumie to już
początek 5...
Filmiki będą pojawiać się w odstępach dwutygodniowych lub częściej w zależności od dysponowanego przeze mnie czasu
Sprzedam 5 szt. matek pszczelich czerwiących.
Matki pochodzą po materiale z linii 16 a więc dość dobrze ugruntowana u mnie linia pszczół które przeżywają bez leczenia. Zaznaczam, że materiał prowadzę tylko i wyłącznie po stronie matecznej a więc znam dokładne pochodzenie pszczół z ostatnich 4 sezonów od strony matecznej.
Uczciwość nakazuje zaznaczyć, że dla większości pszczelarzy komercyjnych będą to zwykłe kundle czy też mieszańce. Dla mnie jest to materiał który bardzo dobrze odnajduje się w moich warunkach w dość jednak ostrym mikroklimacie o krótkim okresie wegetacji. Matki wychowane metodą Kirka Webstera i unasiennione w lesie na mojej głównej pasiece gdzie do dyspozycji miały bardzo dużą ilość trutni pochodzących od rodzin nieleczonych przeżywających.
Zaznaczam również, że matki nie gwarantują 100% powodzenia w gospodarce bez leczenia. Mogą natomiast stanowić cenny materiał do wzbogacenia własnej puli genowej czy też do poprowadzenia dalszej selekcji na przeżywalność pszczół bez udziału leków wszelkiego rodzaju.
Matki ze sprawdzonym czerwiem pszczelim. Czerwią już ponad 20 dni a więc pierwsze młode pszczoły zaczynają pojawiać się w rodzinkach. Matki unasiennione w ulikach miniplus.
Cena 100 zł szt. Preferuje odbiór osobisty po wcześniejszym uzgodnieniu.
W razie pytań proszę dzwonić 609457114
Przyszła wiosna więc czas na
podsumowanie kolejnej zimy TF na moich pasiekach. Z podsumowaniem
przeważnie czekam do wiosennej, ciepłej pogody, kiedy wiem że
rodziny pszczele są na stabilnym poziomie i same kierują już swoim
rozwojem czyli wykonują loty na pyłek i nektar. Tak się składa,
że w tym roku przyroda znowu jest opóźniona i pierwszy pyłek
zaczął się praktycznie dopiero po świętach. Obecnie warunki
pogodowe sprawiły, że roślinność nadrabia opóźnienia i pojawia
się już w przyrodzie zarówno różnorodny pyłek jak i pierwszy
nektar. Widok lotów pszczół przy pięknej pogodzie pozwala ocenić
siłę rodzin i ich stan po zimowli. Od tego momentu jestem już
spokojny jeżeli chodzi o zapasy nektaru i pyłku ponieważ z
doświadczenia wiem, że przy ładnej pogodzie która trwa 5-10 dni
pszczoły zdążą uzupełnić braki i zmagazynować nadwyżki.
Dobrze wykorzystane okno pogodowe pozwoli pszczołom przetrwać
jeszcze jeden trudny okres który u mnie zawsze wypada w porze
kwitnienia głogów... co roku w tym okresie psuje się pogoda i robi
naprawdę chłodno. Później nadchodzi pełnia maja a w maju kwitnie
już bardzo dużo rożnych roślin pyłko i miododajnych. Jednak cały
czas zachodzi obawa, że rodziny słabsze, mniejsze i te które „coś”
trapi mogą nawet przy sprzyjającej pogodzie paść.
Krótko o zimowli
No cóż ostatnie zimowle są mało
przewidywalne... Grudzień i styczeń ciepłe a luty i marzec
zimne... Układ ten jest mało korzystny dla pszczół. Szkoda, że
normalna zima nie może trwać od grudnia do marca. Zastanawiałem
się nad tymi dziwnymi zimami które charakteryzują się zmiennością
pogodową i dużymi skokami temperaturowymi i doszedłem do wniosku,
że chyba pszczoły nie są w stanie dostosować się w 100% do
takich zawirowań. Ostatnio kończyłem sprzątać resztę rodzin
które nie dotrwały do wiosny i próbowałem analizować zastany
widok. Co mogło być przyczyna śmierci tych rodzin? Jak zwykle
większość rodzin które nie dotrwały do wiosny osypało się z
głodu. Śmierć z głodu ma tu różny przebieg bo o ile rodzina
umiera z głodu w grudniu czy nawet w styczniu to w ogóle mi takich
rodzin nie szkoda. Ot dziady które nie potrafią całkowicie
gospodarować pokarmem lub dały się rabować lub matka czerwiła
cały czas a pszczoły jej na to pozwalały... Szkoda natomiast
rodzin które miały pokarm obok a mrozy przełomu luty/marzec je
unieruchomiły na plastrach i nie przeszły. Takich rodzin szkoda mi
najbardziej ale znowu na myśl przychodzi mi to „wyprzedzanie
pogody” przez pszczoły. Dlaczego tego nie przewidziały i nie
przesunęły się o 2 plastry na prawo czy lewo... kolejna zagadka
natury. Żeby nie było, że mam same głupie pszczoły bo kiedy
przed mrozami zaglądałem pod daszek to niektóre kłęby były
uwiązane po jednej stronie ula a tuż po mrozach widziałem je w
całkiem innym miejscu a więc są tez rodziny które „myślą” i
potrafią przemieszczać się w poziomie po plastrach i chyba właśnie
te myślące dotrwały do wiosny. Ciągle nie mogę rozgryźć do
końca tematu braku pokarmu w niektórych rodzinach na pasiece kiedy
praktycznie wszystkie karmione były tak samo w dodatku ważone przed
i po karmieniu aby ocenić realny zapas pokarmu. Ważenie wykonywałem
po to aby lepiej zrozumieć fenomen braku pokarmu na wiosnę u
niektórych rodzin. Nie chciałbym stosować metody zalewania gniazd
pokarmem na siłę czyli dopóki pszczoły biorą dopóty im daję. W
tym sezonie ostatni raz wprowadzę zmiany przy podkarmianiu zimowym
pszczół. Jeżeli znowu na wiosnę będę widział duże spadki z
powodu braku „żarcia” chyba będę musiał podejść do
karmienia systemowo czyli lać ile w lezie czego bardzo bym chciał
uniknąć. Napiszę jeszcze o tym, że samo umieranie rodzin z głodu
jest też wpisane w selekcję pszczół na przeżywalność, no bo
rodziny, które mają pokarm w ulu a nie potrafią z niego skorzystać
nie bardzo są mi do dalszej selekcji potrzebne ale nie obraziłbym
się jakby były. Chodzi o to, że nie wiem na ten moment co jest
przyczyną takiego stanu rzeczy. O ile problem z nie przechodzeniem
pszczół pomiędzy korpusami dwa lata temu wyeliminowałem
całkowicie, to za dużo mam spadków z głodu już drugi sezon. Tak
jak pisałem wyżej w tym sezonie postaram się to całkowicie
rozwiązać. Mam już na to nawet kilka prostych pomysłów bez
dodawania sobie zbędnej roboty. Oceniam, że około 30% rodzin padło
właśnie z różnych zawirowań związanych z brakiem pokarmu. Mam
też w pamięci poprzednie sezony sprzed okresu TF i wtedy nie miałem
problemów typu braki pokarmowe i głód w rodzinach. Może jedna
rodzina na 3 sezony mogła się trafić. Sugeruje to, że braki
pokarmowe muszą być powiązane z całością podejścia TF do
pszczół i innym ich reagowaniem na różne czynniki wynikające z
nie leczenia pszczół. W każdym bądź razie cały czas będę
zdecydowanie wspierał model uzupełniania zapasów rodzinom
pszczelim w okresie od sierpnia do września a ewentualne ratowanie
od głodu rozpoczynał nie wcześniej niż początkiem marca wiedząc,
że są ku temu realne szanse. Przy czym ratowanie od głodu zapasami
przerobionym przez pszczoły. Mam na tą chwilę wypracowaną metodę
zostawiania sobie zalanych plastrów z pokarmem na okres zimy w
ilości moich dwóch korpusów. Zapewnia mi to możliwość
poratowania kilkunastu rodzin, chodź sporadycznie z tego korzystam.
Stan rodzin pszczelich wiosną 2018
roku
Pasieka P1
Przezimowanie rodzin na tej pasiece
oceniam bardzo pozytywnie przed nawrotem mrozów końcem lutego na
pasiece żyło 6 rodzin z 9 które szły w dobrej kondycji do
zimowli. Akurat na tej pasiece rodziny spadły z przyczyn chorobowych
niż z przyczyn głodowych. Jest to pasieka na której rodziny zimują
przy dużym udziale miodu w pokarmie całkowitym do zimy. Finalnie po
zakończeniu mrozów stwierdziłem 5 żywych rodzin.
B1(F) – rodzina z projektu fort knox
pochodząca z pasieki Pana Trutnia. Daje nadzieje, że fort knox
idzie w bardzo dobrą stronę. Cały czas jestem tą rodziną
zaskoczony bo kiedy wydaje się, że traci na sile i pewnie zmarniej
nagle dostaje jakiś zastrzyk i rusza do przodu. Trzeba też
przypomnieć, że w 2017 dzięki niej w dużej mierze został
odbudowany stan rodzin w projekcie dlatego do zimy poszła raczej
średniaczek. Jej stan obecnie oceniam jako solidny i gotowy na
rzepak.
L2/7 – jedna z córek po mojej
staruszce L2 powstała z matecznika z cichej wymiany. Cóż mogę o
niej napisać. Siłą i wyglądem przypomina materiał wyjściowy.
Bardzo ładnie wyszła z zimy i prezentuje się super.
Mac 1 i Mac 5 – rok temu wyglądały
tragicznie na wiosnę. Ledwo co przetrwały te chłody do połowy
maja. Cały sezon dochodziły do siły i zbierały się z kryzysu.
Dałem im możliwość swobodnego rozwoju i przez sezon prawie wcale
do nich nie zaglądałem. Widok wiosną wspaniały, piękne silne i
zdrowe rodziny w bardzo dużej sile jak na moje możliwości.
16.1/5 – najsłabsza na tej pasiece,
jednak walczy więc prawdopodobnie wyjdzie na prostą i będzie
rozwijać się swobodnie bez mojej ingerencji. Pochodzi z dobrego
materiału więc liczę na nią w przyszłym sezonie.
Pasieka P2
Na
tej pasiece poniosłem największe straty tej zimy. Otóż trzeba
jasno stwierdzić, że sentymentalne zachcianki dotyczące starych
uli przy ciągłej walce o to aby rodziny przeżywały bez leczenia
należy jeszcze odłożyć na bok. Otóż 7 na 9 rodzin na siłę
osadziłem w moich starych dadantach chcąc przywrócić im życie.
Teraz wiem, że był to bardzo zły pomysł. Mało szczelne ule,
ciągłe próby rabunków kosztowały pszczoły dużo. Niestety na
tej pasiece przetrwała tylko jedna rodzina w ulu jednościennym.
Nawet WZ nie przetrwał.
3 – rozpoczyna 4 sezon bez leczenia,
co prawda w tamtym roku mało jej dokuczałem bo tylko 3 rodzinki z
niej zrobiłem, jednak żadna młoda rodzinka po niej nie przetrwała
do wiosny. Plan na ten sezon z nią zwiazany to wywózka na inną
pasiekę i podział na więcej rodzin ale przewiezionych do
unasienniania na specjalne nowo tworzone pasieczysko. Siła i
kondycja bardzo dobra.
Pasieka P3
Niestety
na tej pasiece osypało się najwięcej rodzin z głodu. Ogólnie
może 2 rodziny padły z przyczyn chorobowych. Na 14 rodzin zostało
4.
L2/5 – kolejna córka po materiale
L2. Wygląda bardzo ładnie, ma odpowiedni zapas pokarmu i wszystko
wskazuje na to, że będzie bardzo dobrze się rozwijać.
16/5 – córka po matce 16. Wygląda
średnio ale rodziny powiązane genetycznie z 16 z zimy wychodzą w
średniej sile. Na pewno jest stabilna więc powoli będzie się
rozwijac.
B7- rójka z zeszłego roku. Tak jak
przewidywałem, ostała się tylko ona. Jest to rójka która
naleciała się na wierzę korpusów z suszem. Przez sezon
praktycznie bez obsługowa, wysoce obronna. Siła wiosną bardzo
duża. Postaram się namnożyć ten materiał bo na moich pasiekach
rójki rzadko przeżywają...
Car1- śmieszne bo opis z zeszłego
roku mogę śmiało skopiować a więc: „jest
to macierzak po mojej już byłej weterance Car. Lubię te pszczoły
i chciałem aby chodź jedna rodzinka się po nich ostała. Liczyłem
na staruszkę Car ale niestety jak większość padniętych rodzin
zabrakło jej zapsów i padła z głodu. Ta młoda córka Car1
zachowuje się tak samo jak rodzina wyjściowa, idzie w siłę i
widać że jest zdrowa. Na tą chwilę obsiada 5-6 ramek”
Pasieka P4
Moja
leśna pasieka z którą zawsze wiąże bardzo duże nadzieje. Była
to najliczniejsza pasieka i chyba najlepiej wyszła z tej zimy. Na
zazimowane 17 rodzin przeżyło 10.W tym roku bez udziału zwierzyny leśnej. Dennice z podwójną siatką działają.
16.1/1
– jest to córka 16/1 ale powstała w macierzaku i pozostawiona na
starym miejscu. Cieszę się, że przeżyła bo jej matka padła na
innej pasiece. Wygląda słabo i daje jej 50% szans na wyjście z
kryzysu.
L2/1
– będzie zaczynać 3 sezon bez leczenia. Wygląda dobrze, lepiej
niż rok temu o tej porze.
L2.1/1
– córka L2/1. Wygląda lepiej niż jej matka. Spokojnie sobie
dalej poradzi. Duża siła więc w sezonie będzie do wykorzystania.
L2/2
– kolejna córka po materiale L2. Wygląda stabilnie chodź siła
średnia.
16.1/2
– kolejna córka po 16/1. Wygląda stabilnie, siła średnia
L2(f)-
najstarsza rodzina w pasiece która trwa na tym samym miejscu już 5
sezon. Staruszka L2 niestety nie przeżyła zimy w maleńkim
odkładziku który utworzyłem końcem sezonu bo pszczoły cały czas
próbowały ją wymienić zakładając mateczniki na cichą wymianę.
Siła L2(f) jest bardzo duża, piękna zdrowa rodzina.
16/4
– córka po 16 powstała w macierzaku. Zgłoszona do projektu fort
knox. W projekcie ma nadane oznaczeni L5(f). Prezentuje średnią
siłę ale stabilnie się rozwija.
L2/4
- kolejna córka po materiale L2. Wygląda stabilnie
5
– Staruszka która będzie zaliczać 4 sezon bez leczenia. Cały
poprzedni sezon pozostawiona w spokoju. Praktycznie bez większych
ingerencji. Wygląda bardzo dobrze.
16.1/3
– kolejna córka 16/1. Wygląda stabilnie
Pasieka
P5
Tu
zimowałem 5 rodzin głownie opartych na materiale z rójki A7. Rójak
osypała się już jesienią.
Do
wiosny dotrwała jedna rodzina.
J6/3 - rodzinka po rójce z 2016 roku
Pasieka
P6
Na
pasiece była jedna rodzina która przeżyła czyli przeżywalność
100%. Jest to nowy materiał nazwany OB pozyskany od znajomego
pszczelarza. Cieszę się, że ta rodzina przetrwała.
Zestawienie
Przeżywalność całościowa czyli
ilość rodzin które dotrwały do obecnej chwili i dalej się
rozwijają wynosi równe 40%. Przeżyło 22 rodziny na 55 zimowanych.
Przeżywalność na poszczególnych
pasiekach:
P1: 55%
P2: 11%
P3: 28%
P4: 58%
P5: 20%
P6: 100%
Jak widać najlepsza przeżywalność
to 58% na mojej leśnej pasiece. Oczywiście pomijam tą jedną
zimowaną rodzinę na pasiece P6. Chciałbym jeszcze zaznaczyć, że
na tej pasiece właśnie obserwowałem rójenie się pszczół z
powodów warrozy, z rodzin które przywiezione zostały do podziału
w ramach fort knox. Czyli jednym słowem właśnie ta pasieka była
najbardziej narażona na działanie „mite bomb”. Pszczoły mimo
tak dużego obciążenia przeżyły. Co będzie w sezonie okaże się
za 2 miesiące kiedy przyjdzie czas na podziały i dalszy rozwój.
Historia z rójkami powtarza się co
sezon. Przeżywają nieliczne czyli tak jak już gdzieś pisałem czy
mówiłem, przeżywa jakieś 10% rójek jakie złapałem i osadziłem
u mnie w ulu na pasiekach lub same przyszły. W tym roku przeżyła
jedna rójka na którą liczyłem od samego początku czyli od
momentu kiedy sama naleciała się na korpusy z suszem. Zapach
nalatujących się pszczół oraz dźwięki i ich ilość już wtedy
świadczyły, że rodzina jest witalna i zdrowa. Widok na wiosnę
przy pierwszym przeglądzie zachęcił mnie jeszcze bardziej do tych
pszczół. Na pewno będę bacznie obserwował je w sezonie i
postaram się powielić ich genetykę tak aby mieć szerszy obraz
jakie mają możliwości przetrwania bez leczenia.
Przygotowałem trzy
grafiki przedstawiające 3 główne linie pszczół u mnie na
pasiekach. Głównie na tych pszczołach opiera się u mnie
przeżywalność rodzin bez leczenia.
Grafiki przedstawiają trzy linie
pszczół które posiadam z własnego chowu od 2014 roku.
Linia L – z tymi pszczołami pracuje
najdłużej bo w tym sezonie minie 5 lat. Bardzo żywotne, łagodne i
plastyczne bo wszystkie moje zabiegi przyjmują bez żadnych
problemów. W 2017 r. rodzin pszczelich utworzonych na genetyce
wywodzącej się z linii L które poszły do zimy było aż 17. Do
wiosny 2018 r. przetrwało 9 a więc prawie 53%
Linia 16 – pszczoły pochodzące od
mojego kolegi, który deklarował, że rodzina wyjściowa od której
pobierałem larwy na matki jest córką P8 mającej w swoim
rodowodzie jakiś udział genetyki primorskiej. Jakby nie było u
mnie na pasiekach już wielokrotne rozmnażane i przekrzyżowane.
Jednak cały czas zachowują swój początkowy wzorzec zachowań.
Rodziny tworzą średnie i ostrożnie się rozwijające. Wybuchają z
rozwojem zazwyczaj początkiem maja. W 2017 r. rodzin pszczelich
utworzonych na genetyce wywodzącej się z linii 16 które poszły do
zimy było 13. Do wiosny 2018 r. przetrwało 6 a więc 46%.
Linia „Przedwojenna” - znane
wszystkim zainteresowanym tematem PN pszczoły, które u mnie
przynajmniej znalazły swoje miejsce i potrafiły przetrwać. Mimo
swojego dość obronnego charakteru i dziwnego rozchwianego rozwoju,
który czasami wygląda imponująco a czasami bardzo mizernie na
skraju upadku pszczoły te cały czas się bronią i wychodzą
obronną ręką z sezonu na sezon. Zawsze coś przeżywa. W 2017 r.
rodzin pszczelich utworzonych na genetyce wywodzącej się z linii
Przedwojenna które poszły do zimy było 6. Do wiosny 2018 r.
przetrwało 2 a więc 33%.
Biorąc pod uwagę tylko rodziny z tych
linii całościowo na 36 rodzin przeżyło 17. Daje to 47% a więc
można przyjąć, że jest to taka stabilna i porządana
przeżywalność dla całej pasieki przy pszczołach bez leczenia.
Wyciągając wnioski z przedstawionych
danych trzeba nastawić się na namnażanie sprawdzonej genetyki,
zaprzestać namnażania przypadkowych pszczół czyli nowo złapanych
rójek, które czasami w danym sezonie potrafiłem namnożyć.
Dodatkowo rodziny osłabione najlepiej pozostawić w spokoju aby same
przełamały kryzys i doszły do odpowiedniej dla siebie siły. Jak
wynika z doświadczenia rodziny takie na drugi sezon po zimowli
tryskają energią i witalnością. Przykład dwóch rodzin Mac1 i
Mac5 które pięknie przezimowały i cieszą oko swoją siła i
rozwojem. W tym sezonie na pewno będę chciał namnożyć ten
materiał w bardzo dużej ilości.
Plany na sezon.
Patrzę na ten sezon z dużym
optymizmem ponieważ ilość rodzin i ich jakość w pełni mnie
zadowalają. Na pewno będę chciał to wykorzystać w 100%. Szykuje
się kolejny sezon bardzo pracowity z dużą ilością młodych
rodzin, przewożeniem ich i całą logistyką.
W tym sezonie postanowiłem też
wdrożyć nowe miejsce przeznaczone w głównej mierze do
unasienniania młodych matek w mini rodzinkach. Miejsce usytuowane
jest w głębi lasu w pobliżu dwóch moich pasieczysk na których
znajdują się rodziny z pełną swobodą wychowu trutni. Myślę, że
pozwoli mi to jeszcze bardziej wpłynąć na jakość i ilość
unasienniania młodych matek moimi przeżywającymi trutniami. Do
tego celu zaopatrzyłem się w dużą ilość samodzielnie wykonanych
skrzynek odkładowych wyposażonych w podkarmiaczki plastikowe o
pojemności 2,5 l. Konstrukcja skrzynek oraz ich funkcjonalność
pozwoli mi w razie czego nawet zimować w nich pszczoły co będę
chciał przetestować w najbliższym sezonie. Skrzynki są toporne,
wykonane z deski calówki. Posiadają dużo zalet od łatwości
wykonania poprzez ich koszt. Jedyną wadą może okazać się ich
ciężar czy nadmierna praca drewna. No cóż najlepiej wszystko
wychodzi w sezonie.