środa, 22 lutego 2017

Nadzieje sezonu 2017




Widać zmiany w przyrodzie, przynajmniej śnieg się topi bo nocami temperatury zazwyczaj w ostatnich dniach są powyżej 0 st. C. Zima prawdopodobnie już nie wróci bo zgodnie ze staropolskim przysłowiem „Gdy w lutym do połowy zima się wysili, to na koniec miesiąca już się nie wychyli.” i oby tak było. W tym roku zima była normalna czyli i mroźna i śnieżna. W moim regionie zaczęła się końcem listopada gdzie temperatury spadły poniżej zera i pojawił się pierwszy śnieg. Pszczoły które przeżyły obleciały się dokładnie 15 lutego. Oczywiście nie na wszystkich pasiekach i podejrzewam, że taki pełny oblot zrobiła tylko jedna pasieka, w dość dobrze doświetlonym i zacisznym miejscu. No cóż na koniec miesiąca zapowiadają już dość wysokie temp. bo prognozują nawet 8 st. C oraz słońce. Przy braku pokrywy śnieżnej otoczenie szybko się nagrzeje i w słońcu z pewnością będzie powyżej 15 st. C. 

Jak się mają pszczoły bez leczenia?

Pszczoły bez leczenia mają się różnie, zdążyłem już to zauważyć, że kondycja poszczególnych rodzin bywa naprawdę bardzo różna mimo podobnego stanu wyjściowego i umiarkowanej siły na jesieni. Widocznie każda rodzina z innym genotypem reaguje na różne presje w inny sposób. Na tą chwilę nie udało mi się zrobić wglądu do żadnej żywej rodziny. Nie wiem w jakim konkretnie są stanie. Oceniam je wizualnie po wielkości kłębu, po zachowaniu pszczół, po czystości w gnieździe itd. Pewnie pierwszy cieplejszy dzień pozwalający na wgląd do gniazda trafi się w pierwszej dekadzie marca. Za to sprawdziłem trzy rodziny które nie przetrwały tej zimowli. Na pierwszy rzut oka widać braki pokarmowe. Sprawdzenie rodzin które nie dały rady przeżyć pozwala ocenić szanse pozostałych bo jeśli danej rodzinie na tym samym pasieczysku brakło pokarmu i osypała się z głodu to możemy domniemywać, że pozostałe też mają mało zapasów lub jadą na oparach. Oczywiście dzięki temu każdą żywą rodzinkę wizualnie od góry sprawdziłem pod kątem ilości zapasów. Te które miały bardzo mało lub wchodziły w głód dostały nad głowę ramkę zasklepionego pokarmu. Dziwna sprawa bo na jesieni wyrywkowe sprawdzenie pokarmu potwierdziło odpowiedni zapas jedzenia w gnieździe (13-15 kg). Powodów takiego stanu znalazłby pewnie kilka ale szczerze nie chce mi sią nad tym zastanawiać bo ważne jest to co żyje. Można wyciągnąć z tego jakąś naukę czyli na jesieni przejrzeć wszystkie rodziny co do odpowiedniej ilości zapasów albo poważyć ule co wydaje się dość proste do przeprowadzenia i da nam spokojną głowę, że ilość zapasów jest ok a co z nimi zrobią pszczoły to już ich wola. Przecież nikt matką pszczelim nie każe czerwić do grudnia… !

O nadziejach.

Mam dziwne przeczucie, że sezon 2017 będzie decydującym jeśli chodzi o przetrwanie rodzin bez leczenia. Trzeba nastawić się na konkretne podziały czyli model ekspansji pełną gębą. Nadzieje daje to, że po dość mroźnej zimie sezon może okaże się łaskawy jeśli chodzi o pożytki i o pogodę dla młodych matek do unasienniania. Poprzedni sezon jeśli chodzi o hodowlę matek wspominam jako chyba najgorszy w historii. Matki nie chciały się hodować!                                                                 Na tą chwilę z pobieżnych wglądów do rodzin pszczelich żyje na pasiekach 34 rodziny. Jesienią w listopadzie było ich 45 a więc od listopada do końca lutego ubyło 11 rodzin. Jest to dość dobry wynik i daje duże nadzieje na nadchodzący sezon. Obawiam się nadchodzącego sezonu z kilku powodów. W poprzednim sezonie miałem do dyspozycji potężny arsenał ramek z suszem, ramek pustych, korpusów, dennic, daszków, ogromne ilości pokarmu i sporo szczęścia. W tym sezonie mogę utknąć logistycznie czyli braknie mi podstawowych elementów takich jak ramki, skrzynki odkładowe oraz nie mam prawie wcale ramek z pokarmem które dla młodych rodzin są zbawienne na samym początku. Liczę za to na udany sezon i dopływ pokarmu w każdym miesiącu od połowy marca do końca września. Obawiam się również słabego rozwoju i tzw. „stania w miejscu” większości rodzin. Jeżeli ta słabsza część nie będzie większa niż połowa rodzin to powinno być dobrze i podziały zostaną przeprowadzone dość sprawnie. Na tą chwilę nie mam jeszcze konkretnego planu przeprowadzenia podziałów ale prawdopodobnie zastosuje metodę którą przetrenowałem w poprzednim sezonie. Będę zostawiał ramkę z czerwiem i starą matką na starym miejscu a resztę rodziny przestawiał w inne miejsce aby lotna pszczoła naleciała się na czerwiącą matkę. Następnie po 9 dniach reszta rodziny zostanie podzielona na kilka odkładów z matecznikami które same sobie odciągnęły… Oczywiście pociągnę też kilka serii matek hodowlanych dla podtrzymania umiejętności przekładania larw i zapewnienia sobie rezerwy matek w razie nie powodzeń a wiem, że niepowodzenia w unasiennianiu będą zawsze.

Te co padły

Dokładnie jeszcze nie wiem które konkretnie rodziny padły ale z pamięci oceniam, że około połowy rójek z 2016 roku niestety nie dotrwało lutego. To jest dopiero porażka całego pszczelarstwa aby rójki które w danym roku w maju wychodziły z ula i osiadały na nowym gnieździe odbudowanym praktycznie na dziko nie dawały rady przetrwać 10 miesięcy? Ktoś powie, że nie ma nic zdrowszego niż rójka i ma rację, jednak nie każda rójka będzie mogła przeżyć bez leczenia tak samo jak i nie każda pszczoła przeżyje bez leczenia jednego pełnego sezonu. No cóż będę powtarzał to bez końca to tylko świadczy o tym jak słabe mamy pszczoły.