To mój trzeci sezon zabawy w hodowlę matek pszczelich.
Wychów matek pszczelich dla siebie
sprawia bardzo dużą przyjemnością zwłaszcza, że pierwsze efekty wyhodowanych
własnych matek doświadczam w tym sezonie a miarą zadowolenia z pszczół które są
po moich matkach jest dość duża ilość pozyskanego miodu jak na tak dziwny
pogodowo sezon pszczelarski.
Jak w każdym roku staram się sprawdzać różne warianty
hodowli oraz modyfikuje niektóre czynności przy wychowie matek tak aby
opracować sobie jak najbardziej wygodny dla mnie sposób pozyskiwania dorodnych,
zdrowych matek z własnego materiału.Co roku również sprowadzam do pasieki nowy materiał genetyczny i testuje na swoich warunkach...
W tym sezonie zakładałem przynajmniej 2-3 serię w każdym
miesiącu zaczynając od kwietnia do… (jeszcze trwa sezon więc pewnie i w
sierpniu pociągnę z jedną większą serię). Było dużo ciekawych i przydatnych dla
mnie okoliczności. Borykałem, się z pogodą, brakiem pożytku, zaniedbaniami w
terminach, źle obliczonymi datami wygryzania się matek i różnymi szczególikami
o których do tej pory nie miałem pojęcia a okazywały się naprawdę bardzo
ważne. Wszystkie te przeboje sprawiły,
że mogę sobie powiedzieć, że potrafię wyhodować matki pszczele w terminie jakim
chcę i, że ich kondycja, waga, zdrowotność będzie stała na najwyższym poziomie.
Jednak praktyka czyni mistrza i z każdą następną serią przybliżam się do
osiągnięcia tego czego oczekuje w hodowli matek na własne potrzeby.
Może napiszę na co ja najbardziej zwracam uwagę podczas
hodowli:
- Podstawowym pojęciem jest terminowość
-Organizacja pracy i odpowiednie planowanie
-Sposób pozyskiwania larw na matki pszczele
-Odpowiednio przygotowana rodzina wychowująca
Są to cztery sprawy związane z hodowlą matek obok których
nie możemy przejść obojętnie i lekceważąco. Wartościowe matki muszą być wyhodowane starannie i z pełną świadomością. Nie może być przypadkowości i
„albo się uda albo się nie uda”.
Terminowość
Sprawa pilnowania odpowiednich dat, dni a nawet godzin
odgrywa bardzo dużą rolę. Zakładając serię przyszłych matek pszczelich musimy
mieć w głowie kilka liczb wyrażonych w dniach które tyczą się hodowli.
16 dni trwa cykl tworzenia się matki pszczelej od złożenia
jajeczka do wygryzienia matki z matecznika, dzień 4 od złożenia jajeczka jest
pierwszym dniem młodej larwy, która powędruje do matecznika (często wiek larwy
ustalamy w godzinach), dzień 8/9 jest dniem w którym mateczniki mamy
zasklepione i możemy podjąć decyzję czy zostawiamy je w rodzinie wychowującej
czy przenosimy do cieplarki, przedział czasowy w dniach od 10 do 12 odpowiada
za proces histolizy i wtedy nie wolno grzebać przy matecznikach, dzień 15 i 16
są dniami narodzin i podejmowania decyzji co zrobimy z matkami.
Każdy z tych dni jest ważny i trzeba o nich bezwzględnie
pamiętać. Najlepiej uczyć się na cudzych błędach lub popełniać swoje i wyciągać
wnioski.
Przykład.
Zbliża się data wygryzania matek i akurat zdarzyło
się, że w dzień narodzin nie mogłem zająć się zagospodarowaniem matek nowo
narodzonych. Zaglądam za 12 godzin od przyjętego terminu na wygryzanie się
matek i zastaje nieciekawy widok. Większość matek umarła z głodu… Piękne duże
matki leżą martwe w lokówkach… Trudno popełniłem
błąd. Na przyszłość obliczę tak termin, żebym mógł być w czasie wygryzania się
matek. Kolejna z serii i scenariusz prawie się powtarza. Przypada przed dzień
wygryzania się matek. Zaglądam do cieplarki wieczorem i na razie nic się nie
wygryzło. Zaglądam z rana a połowa matek ledwo zipie a część jest umarła. Znowu
popełniłem błąd. Doszedłem do wniosku, że jeśli matki wygryzają mi się w
cieplarce to niestety trzeba zaglądać w terminie wygryzania co 4-5 godzin lub
dać im do lokówki miód a tak naprawdę umazać wieczko lokówki od środka miodem.
Kolejne serię zabezpieczyłem w ten sposób i mateczki były całkiem inne. Rześkie
i pełne wigoru. Oczywiście jeśli mateczniki wygryzają się w ulu osłonięte
lokówkami nie trzeba się przejmować o zagłodzenie matek bo pszczoły ulowe będę
je karmić.
Organizacja pracy i
odpowiednie planowanie.
Następna ważna sprawa to sprawna organizacja i umiejętne
planowanie wykonywanych prac. Potrzebujemy przygotować sobie miseczki
matecznikowe, ramki hodowlane, inne akcesoria uzależnione od pracy nad danymi
systemami. Musimy sprawdzić działanie cieplarki i ustawić ją na czas
przekładania mateczników. Musimy zaplanować prace jakie będziemy wykonywać na
rodzinie wychowującej. Przygotować klateczki na matki, pomyśleć o ich
zagospodarowaniu itd.
Sposób pozyskiwania larw na matki pszczele.
Przy tym zagadnieniu dopiero zaczyna się prawdziwa zabawa i
tylko wyobraźnia może nas ograniczyć jak mamy to zrobić i czy nasz sposób
będzie odpowiedni.
Moje pierwsze próby hodowli opierały się na prostych
czynnościach typu podcięcie plastra czy wycięcie komórek pszczelich. Z czasem,
chce się to robić lepiej, bardziej profesjonalnie bez „ciapania” z możliwością zaizolowania mateczników czy
przenoszenia ich do cieplarki. Wszystko to sprowadziło mnie do przekładania
larw bądź zastosowania odpowiedniego systemu typu „Nicot czy Jenter” w którym nie trzeba przekładać
larw fizycznie a wystarczy umieścić na listwie gotową miseczkę matecznikową w
której znajduje się podlana larwa. Oczywiście jak większość byłem zachwycony
taką możliwością hodowli.
Kupuje gotowy system i mam problem z głowy, matka zaczerwia
miseczki w nicocie a ja tylko przekładam je na listwę a później do rodziny
wychowującej. Tylko czemu kawałek plastiku
kosztuje w pełnym zestawie ponad 300 zł. Za taką kwotę zakupię 10-15 kg wosku
bądź sporą ilość materiału na ule czy ramki. Nie kupiłem „gotowego plastiku”.
Zrobiłem go sam z płytek plexi i wężyka gumowego. Koszty zamknąłem w granicach 20 zł. System oczywiście
przetestowałem aż 3 razy i stwierdziłem, że jako zabawka jest naprawdę fajny i
można na nim hodować matki ale jak dla mnie wymagał o jedno podejście do ula za
dużo.
Wróciłem
do podstaw i zakupiłem łyżeczkę Salomona, łyżeczkę plastikową, łyżeczkę chińską
oraz osławiony pędzelek. Po kolei
testowałem przekładanie larw każdym z „narzędzi”. Łyżeczką Salomona szło mi fajnie ale jest
według mnie za mała i źle osadzona przez co lubi się kręcić i to przeszkadza. O
łyżeczce plastikowej nie piszę bo jak ją zobaczyłem to się wystraszyłem, że to
zabawka dla dzieci a może przyrząd dla krasnoludków? Następna była łyżeczka
chińska i jak sama nazwa wskazuje rozsypała
się w drobny pył po kilkunastu przełożeniach larw. Sprężyna wyskoczyła,
języczek się odkleił i trafiła do kosza. Przyszedł czas na pędzelek a nawet 3
pędzelki które miałem do dyspozycji. Próbowałem podcinać, oblizywać, ugniatać a
i tak zawsze coś mi nie pasowało. W końcu uzyskałem odpowiedni kształt i
zacząłem przekładanie. Przełożyłem 3-4 larwy i od nowa, układanie, lizanie itd.
Powiedziałem pod nosem to nie dla mnie, muszę mieć coś
podobnego do pierwszej łyżeczki tylko lepsze jakościowo. Kupiłem przyrząd który
nazywa się łyżeczka do przekładania larw metalowa. Przyszła łyżeczka i
rozpocząłem testy. Solidnie odlana, dobrze się ją trzyma i już po kilku
przełożeniach wiedziałem, że mam to czego chciałem i szukałem.
na zdjęciu łyżeczki z którymi pracuje
Łyżeczka metalowa stała się moim narzędziem do przekładania
larw i przekładanie stało się łatwe i przyjemne. Krążą opinie, że przekładając larwy
łyżeczkami, mogą zostać uszkodzone i pszczoły nie chętnie przyjmują takie
larwy. Nie mam pojęcia kto tak twierdził i dlaczego tak twierdził ale wiem
jedno najważniejsza jest praktyka i umiejętne przełożenie odpowiedniej larwy do
odpowiednio przygotowanej miseczki matecznikowej. Miseczki matecznikowe
stosowane przez mnie są zwykłymi miseczkami plastikowymi oraz mam też miseczki
jakby szklane chyba od zestawu nicot. Przygotowanie miseczek pod larwy polega
na pobrudzeniu ich miodem i wstawieniu do pierwszego lepszego ula na pasiece w
celu wypolerowania przez pszczoły. Tak przygotowane miseczki są niezawodne. Zgrywając
ze sobą te trzy czynniki możemy być pewni, że przyjęcia sięgną 80-90%
Odpowiednio
przygotowana rodzina wychowująca
Pisałem o przyjęciach rzędu 80-90% jeśli dopilnuje się spraw
związanych z przekładaniem larw. Zapomniałem dodać, że aby te sprawy mogły odpowiednio zadziałać
rodzina wychowująca musi być przygotowana perfekcyjnie na przyjęcia miseczek matecznikowych
z larwami.
Rok testów i sprawdzania sposobów konfiguracji rodzin
wychowujących dał mi jasny obraz jak taka rodzina musi wyglądać i jakie bodźce
musi mieć aby mogła śmiało wychować 20-30 matek pszczelich podanych w jednej
serii.
O co mi chodziło?
Chciałem aby praca z rodziną wychowującą nie była
przekleństwem, żeby wykonywać jak najmniej czynności i żeby matki wychowywane
przez pszczoły były w pełnej rodzinie.
Stosowałem:
osierocanie rodziny i wychów w takiej rodzinie, system Cloake Board,
wychów w starterach i przekładanie, poddawanie larw w izolatorach.
Jak się można domyślić żaden z tych sposobów nie przypadł mi
do gustu ze względu na dużą pracochłonność, dodatkowe terminy o których trzeba
pamiętać, dodatkowe rekwizyty które trzeba mieć i rzecz najważniejsza to miała
być pełnowartościowa rodzina… rodzina silna wręcz bardzo silna która jest
zdrowa, dynamicznie się rozwija i nosi miód czyli każda jedna rodzina
produkcyjna w pasiece o bardzo dużej sile.
Sięgając do starej literatury i czasów Lwowskich pszczelarzy
z Weberem na czele znalazłem to czego szukałem i kolejny raz przekonałem się,
że nie trzeba na nowo odkrywać koła tylko wystarczy je odkurzyć i przystosować
do panujących warunków drogowych w sumie pszczelarskich…
Zacytuje słowa z G. M. Doolittle
(amerykański pionier
nowoczesnej hodowli matek pszczelich rok 1890):
„Przygotowaną ramkę matecznikową z
przeniesionymi larwami ulokowałem w części górnej, oddzielonej kratówką, a z
obu stron tej ramki wstawiłem dwa plastry z czerwiem, przeważnie niekrytym,
żeby tu przyciągnąć większą ilość karmicielek z dołu ula. Po upływie dwóch dni
zauważyłem, że wszystkie zaczątki zostały dobrze przyjęte, a larwy w nich
wprost pływały na mleczku zapełniającym komórkę, do połowy. Następnie pszczoły
wykończyły mateczniki, z których wygryzły się najbardziej wartościowe matki,
jakich nigdy nie widziałem. Będąc teraz panem sytuacji mogłem wyhodować
najlepsze matki gdzie, kiedy i ile chciałem, przy czym matka rodziny wychowującej przez cały czas
czerwiła i zbiór miodu się nie zmniejszył…”
Czyli jak to ma wyglądać na ulu obecnie. Mam ule korpusowe,
ramka jest jednakowa zarówno w miodni jak i gnieździe. Silne rodziny w okresie maj-czerwiec
posiadają trzy/cztery korpusy z czego dwa korpusy to gniazdo a jeden lub dwa
korpusy są przeznaczone na miodnie.
Jak to wygląda w praktyce?
Krok I: W godzinach przedpołudniowych podchodzę do ula czyli
mojej rodziny wychowującej i przekładam dwie ramki z czerwiem otwartym i
obsiadającymi je pszczołami do miodni. Ustawiam je centralnie na środku
pozostawiając wolną przestrzeń pomiędzy nimi na szerokość ramki. W miejsce
zabranych ramek z rodni wstawiam susz albo węzę obojętnie. Czasami wpuszczam
kilka kłębów dymu przez wylotek aby przegonić pszczoły do góry ale nie trzeba
tego robić.
Krok II: Obok ula z rodziną wychowującą ustawiam dennice na
którą kładę jeden korpus w którym znajduje się matka pszczela z rodziny
wychowującej. Jest to jedna część gniazda z matką. Warto zwęzić wylotek ale nie
jest to konieczne w okresie pożytkowym.
Krok III: Po około dwóch godzinach lotna pszczoła która
zlatuje się z pola oraz większa część pszczoły ulowej orientują się, że w ulu
nie ma matki i trzeba przystąpić do zakładania mateczników. Wtedy w
przygotowane miejsce pomiędzy dwiema ramkami z otwartym czerwiem wkładamy ramkę
hodowlaną z przełożonymi larwami. Zgromadzone pszczoły karmicielki w wolnej
przestrzeni od razu zaczynają się zajmować poddanymi larwami. Zdarza się, że
pszczoły nie ciągną mateczników na swoim czerwiu na dziko tylko skupiają się na
poddanych larwach w miseczkach. Jest to swego rodzaju starter tylko, że łatwiejszy do wykonania.
Krok IV: Na drugi dzień z rana odstawiony korpus z matką
wraca na swoje miejsce na dennice. Na ten korpus wędruje krata i reszta
korpusów z pszczołami i pięknie wystartowanymi matecznikami, które dalej
pielęgnowane są w pełnowartościowej rodzinie, która normalnie pracuje, stara
matka czerwi a pszczoły przynoszą pożytek.
Sposób hodowli matek, który wypracowałem nie jest idealny
ale gwarantuje mi, że podając w jednej serii 24 miseczki matecznikowe z larwami
będą one prawidłowo odżywione i od pierwszych minut będą miały zapewnioną
idealną opiekę. Stara literatura podaje, że po wyglądzie i wielkości matecznika
możemy ocenić wielkość i przydatność matki. Przeprowadzone badania wskazywały,
że z większych mateczników wygryzały się matki o większej wadze i budowie
ciała. Moje mateczniki w większości oscylują
w przedziale długości 2,5-3 cm a matecznik poniżej 2 cm brakuje czyli odrzucam.
Przyjąłem taką zasadę bo wierzę, że wielkość matecznika i powiązane z nią
wartości są prawdziwe a hodowane przeze mnie matki trafiają do moich uli na
moich pasiekach.
Ciekawy post. Dużo konkretnych i praktycznych informacji ,którymi duża część pszczelarzy by się nie pochwaliła. Pomalutku nieśmiało przymierzam się do amatorskiej hodowli mateczek a tutaj większość informacji już mam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDr Doolittle chyba rozmawiał z pszczołami ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wpis i podejście do tematu, które jest proste, nie wymaga medytowania, główkowania. Nawet jeśli nie jest 100% skuteczne, to dla większości z nas jest lepsze, niż obsesyjne dążenie do perfekcji, które widać w publikacjach pszczelarskich.
Jasno, rzeczowo bez owijania w bawełnę i "mędrkowania".
OdpowiedzUsuńWłaśnie w taki sposób w przyszłym sezonie podejmę pierwszą próbę wyhodowania matek na własne potrzeby. Dzięki.
Pozdrawiam.
Pastaga i tak pewnie coś nie za gra ale nie przejmuj się rób dużo serii nawet jeśli nie będziesz miał gdzie zagospodarować matek... tylko tak opracujesz swój własny sposób na hodowle matek...
UsuńBardzo ważna sprawa to Pogoda... często przez pogodę tracimy serię, matki się nie unasieniają itd.
Powodzenia
Bardzo cenne informacje. Czy wykonany własnoręcznie system nicot zdawał egzamin? Matka zaczerwiała poddane miseczki czy raczej nie było pozytywnych rezultatów? Zamierzam wykonać właśnie taką ramkę tylko nie wiem czy jest to skuteczne?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marcinie, taki system daje radę tylko, że trzeba zrobić więcej operacji przy ulu... i pierwszy start jest najtrudniejszy, bo pszczoły muszą tą rameczkę przysposobić pod siebie czyli powlec woskiem
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo konkretnie i na temat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Poprosił bym o opis tak dokładny jak inne opisy na temat poddawania mateczników do osieroconej wcześniej rodiny produkcyjnej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Darek.
Dariuszu poddawanie mateczników do osieroconej rodziny to prosta sprawa... tylko zastanawiam się o jakie mateczniki Ci chodzi? Mateczniki na wygryzieniu czy może chodzi Ci o odpalone mateczniki z larwami?
UsuńWitam.Chodzi o wymianę matek w pasiece tak by to było szybko i wiadomo skuteczne.Mateczniki na wygryzieniu z tym kiedy taki zabieg zrobić i czy osieracać rodzinę czy jest możliwe w obecności starej matki.Jak to by było najlepiej zrobić.
UsuńTak by było jak najmniej strat.
Pozdrawiam.
Jeżeli rodzina jest bezmateczna to podajesz matecznik na wygryzieniu prosto do rodziny i powinno wszystko być ok...
UsuńPodając matecznik na wygryzieniu do rodziny ze starą matką wart ten matecznik zabezpieczyć choćby kawałkiem foli czy specjalną osłonką z plastiku czy drutu zostawiając tylko wierzchołek tak aby matka się wygryzła. Pszczoły zazwyczaj wygryzają dziurę przy nasadzie matecznika aby mogły za-żądlić młodą matkę.
a co z nasrojem rojowym w ulu gdzie są mateczniki na wygryzieniu jak reagują pszczoły z matką
OdpowiedzUsuńWitam...
UsuńSłyszałem już takie pytanie i wiem, że to może sprowokować rójkę, o dziwo nigdy nie miałem takie przypadku i nie zaobserwowałem nastroju rojowego. Można to tłumaczyć tym, że pszczoły takie mateczniki traktują jak mateczniki na cichą wymianę... często też zabierałem mateczniki zaraz po zasklepieniu lub przed wygryzieniem więc może i to też nie dawało pszczołom powodów do stanu rojowego...
Na zdjęciu z cieplarki Twoje mateczniki są odwrócone do górynogami, czy tak właśnie je tam trzymasz i czy nie ma to wpływu na wygryzanie?
OdpowiedzUsuńNi zauważyłem aby sprawiało to problem matkom...
UsuńCenię sobie Twoje doświadczenie, ale mateczniki należy w cieplarce układać zgodnie z naturą.
OdpowiedzUsuńJeśli wkładamy larwy przed histolizą, wówczas matki ułożone są głowami w dół i próbują wygryzać się przez korek. Straciłem w ten sposób trzy serie matek :(
To może być racja. Ja zazwyczaj mateczniki na wygryzieniu daje rodzinom więc nie miałem takich problemów...
UsuńObecnie już zadko korzystam z cieplarki
Czy zdarzyło CI się że po dostawieniu korpus z matką pszczoły wycięły mateczniki?
OdpowiedzUsuńKarol
Nie nie miałem takiej sytuacji...Kwestia dobrej kraty i aby matka nie przeszła nad kratę.
UsuńCzy przed przekładaniem larw podajesz listwę z miseczkami celem przygotowania ich przez pszczoły?
OdpowiedzUsuńKarol
Tak podaję... listwa i miseczki jest "pobrudzona" miodem..
Usuńdzień dobry -jestem amatorem .Spróbowałem Pana sposób na swoje matki,jak będzie czym to się pochwalę .Jedna pytanie rodzina wychowująca ma dużą siłę ale i przejawia oznaki agresji .Czy w/g Pana poddać matecznik na wygryzieniu pod kratę czy nich się wygryzie na listwie w miodni .Serdecznie pozdrawiam Bolek
OdpowiedzUsuń