W ostatnim czasie byłem z wizytą u mojego sąsiada
pszczelarskiego Leszka (Polbarta) i jak
zwykle można by siedzieć i rozmawiać o pszczołach do późna zapominając o
wszystkim i dyskutując na ciekawe tematy (Ogrom wiedzy i życzliwość w dzieleniu
się nią powala). Zapytałem się go o
matki reprodukcyjne i rzeczywistą wartość takowych matek, bo ciągle wydaje mi się, że ktoś nas
pszczelarzy zwłaszcza amatorów pszczelarstwa próbuje przerobić na szaro
wciskając nam matki reprodukcyjne wątpliwej wartości i nie dające jakiejkolwiek
gwarancji, że matki-córki spełnią oczekiwania dotyczące przedstawianych cech
które każda linia matek pszczelich ma w nadmiarze.
Moje postawione pytanie a raczej wątpliwość dotyczyło jakości matek reprodukcyjnych
sprzedawanych w tym samym roku co wyszły z matecznika i zostały sztucznie
unasiennione. Nie mylić z matkami które mają za sobą jeden czy dwa pełne sezony
a ich córki mają poznaną wartość.
Nie będę, pisał o czym mówił Leszek bo nie jestem do tego
upoważniony ale postaram się opisać jak ja to widzę i jak to powinno wyglądać
według mnie.
Do tej pory przez moją pasiekę przewinęły się dwie matki
reprodukcyjne. Jest to ilość żadna i śmieszna żeby zdecydowanie potępiać i
ganić matki reprodukcyjne. Matki, które miałem nie wyróżniały się niczym a
nawet były mniejsze i powiedziałbym nędzne porównując do zwykłych matek wyhodowanych
przeze mnie. Nie chcę wchodzić w zagadnienia chowu wsobnego (inbredu) bo to
jest temat nie na teraz. Jednak często hodowcy tak tłumaczą mizerność tych
matek tylko co ma wspólnego prawidłowo wyhodowana matka, dobrze odżywiona o
prawidłowej wadze do zagadnienia jakim jest inbred? Oczywiście to są tylko moje
rozważania i moja subiektywna ocena tego co widzę i tego za co muszę zapłacić.
Jeśli chodzi o stronę bardziej genetyczną czyli
przekazywanie tych wspaniałych genów na matki córki i ich pokazywanie poprzez
potomstwo też niestety różnie z tym bywa. Oczywiście każdy wtedy zgania na
trutnie, że zła okolica, złośliwe trutnie, trutnie dzikie zalatujące z lasu
itd. Wszystko to może się zdarzyć ale jest jeszcze te 50% od matki czyli geny
przekazane od matki wyjściowej naszej reproduktorki. U mnie zdarzały się matki
wybitne jak i matki całkowicie kiepskie czyli złośliwe i leniwe (potomstwo,
pszczoły robotnice). Te dwie cechy każdy pszczelarz jest w stanie samodzielnie
ocenić bez zbędnych badań porównawczych.
Nasuwa się wtedy pytanie, dlaczego mam inwestować w matki
reprodukcyjne jak córki po tych matka nie różnią się niczym od córek wyhodowanych
po matkach własnych, wybranych przez pszczelarza według jego kryteriów i oceny
a nawet własny materiał przewyższa wartościami matki córki po reproduktorce
oraz dlaczego matki reprodukcyjne mimo, że są tworzone ze sprawdzonego
materiału ojcowskiego i matecznego różnią się od siebie w sposób bardzo
widoczny?
Żeby to dobrze zrozumieć trzeba wiedzieć jak to wygląda u
hodowcy który sprzedaje takie matki reprodukcyjne tego samego roku co wyszły z
matecznika. Mogę się tylko domyślać i spekulować jak to wygląda. Matka reprodukcyjna jest zwykłą matką jakich
wiele ale musi posiadać utrwalone pozytywne cechy które jest wstanie przekazać
na swoje matki-córki a matki-córki krzyżując się z obcymi trutniami powinny
tworzyć heterozygoty, które przejawiają wybujałość cech. Tworzenie matki
reprodukcyjnej opiera się na zarodowych rodzinach ojcowskich jak i zarodowych
rodzinach matecznych. Czyli pobierana
larwa na wyhodowanie matki pochodzi od określonej rodziny matecznej a nasienie użyte do inseminacji pozyskiwana jest z określonej rodziny ojcowskiej. W tym momencie powinno się dokonywać wyboru
matek reprodukcyjnych z grupy kandydatek na matki reprodukcyjne teoretycznie
stworzone z identycznej puli genów. Piszę teoretycznie bo w rzeczywistości
każda z tych matek genetycznie jest różna. Pewnie hodowca selekcjoner wybiera
te „właściwe” matki reprodukcyjne i sprawdza po nich matki córki jaki i
potomstwo które odpowiada za uwidocznienie przekazywanych cech. Wybrane matki
reprodukcyjne okazały się świetne! Córki-matki po skrzyżowaniu z wolnego lot
dają w 80% potomstwo o którym marzy każdy pszczelarz. Mamy odpowiednie
połączenie i wiemy, że z tej rodziny matecznej XYZ w połączeniu z rodziną
ojcowską ZYX otrzymamy idealne matki reprodukcyjne. Było by to zbyt piękne i
łatwe, żeby mogło być prawdziwe. Wróćmy się do podstaw genetyki i rozkładu
genów na potomstwo. Matka posiada pary genów w których zapisane są różne cechy
takie jak: miodność, łagodność, higieniczność itd. Replikując geny na potomstwo
czyli do jajeczek kopiowany jest pojedynczy gen z pary genów a kopiowanie to
przebiega losowo dlatego każde z jajeczek otrzymuje niepowtarzalny zestaw
genów. Jeśli każde jajeczko posiada odmienne wartości genetyczne to jak można
uzyskać powtarzalność i identyczność powstałych matek reprodukcyjnych? Tłumaczy
to w prosty sposób dlaczego matki-córki (robotnice) pochodzące z jajeczek złożonych
przez jedną matkę są różne. Hodowcy którzy wypuszczają matki reprodukcyjne z
tak utrwalonych i sprawdzonych połączeń nie mogą mieć pewności, że ich matki
reprodukcyjne będą odpowiadać powstałemu niegdyś wzorcowi matki reprodukcyjnej.
Dzieje się tak kiedy matka reprodukcyjna powstaje z przeznaczeniem na handel i
w roku urodzenia gotowa jest do sprzedaży i dalszej reprodukcji u pszczelarza w
jego własnej pasiecie.
Czy tak to powinno wyglądać? Dziwią mnie możliwości
przerobowe matek reprodukcyjnych i ich dostępność bez ograniczeń. Losowość
genowa która pochodzi ze strony żeńskiej nie pozwala na obiektywne i u standaryzowane wartościowo matki reprodukcyjne wypuszczane w roku urodzenia
bez sprawdzenia matek-córek i ich potomstwa. Nie piszę o stronie ojcowskiej bo
tam replikacja jest w 100% zgodna z materiałem wyjściowym a losowanie nie ma
miejsca.
Według mojej oceny wartościowość matki reprodukcyjnej
powinno się sprawdzić w czasie jednego pełnego sezonu czy nawet dwóch sezonów.
Matki-córki skrzyżowane z wolnego lotu powinny zostać poddane ocenie (pszczoły
robotnice) i dopiero po pozytywnej ocenie matka reprodukcyjna mogłaby nadawać
się do sprzedaży. Niestety w praktyce wygląda to całkiem inaczej a skutki każdy
sam odczuwa często na własnej skórze.
Podsumowując jak radzi Polbart, należy krzyżować dobre z
dobrym i zwracać szczególną uwagę na hodowlę wartościowych trutni w pasiece
oraz odpowiednią ich ilość. Tyczy się to prób hodowli matek pszczelich na
własnym materiale i na własne potrzeby, nie zapominając o wzbogacaniu puli genowej
materiałem z zewnątrz…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz