Miesiąc czerwiec jest zawsze dla mnie takim półmetkiem
pszczelarskim. Pierwsze pożytki, pierwsze matki, pierwsze odkłady i pierwsze
rójki już są za nami. Jak wyglądają rodziny pszczele i czy pierwsza część sezonu
wypadła pomyślnie?
Zapowiedź szybkiej i stosunkowo ciepłej wiosny napawała
dużym optymizmem. Zarówno siła pszczół
po słabej zimie jak i następujące po sobie pożytki dawały nadzieję na
przyzwoite zbiory wiosennego wielokwiatu. Niestety przełom kwietnia i maj
wyjaśnił wszystko a chwilę wątpliwości czy wirować miód który był w miodni w
niewielkich ilościach rozstrzygnęła pogoda „trzecio majowa” i dalsze zapowiedzi chłodów i deszczy. Gdzie
temperatury nocą spadały do 3 st. C a w dzień utrzymywały się na poziomie od 8
do 12 st. C przy ciągłych opadach intensywnego deszczu.
Jak się później okazało była to chyba z mojej strony
najsłuszniejsza decyzja dotycząca opieki nad pszczołami w tym roku, bo
nieodebranie miodu z miodni uchroniło moje pszczoły przed głodem i
koniecznością podkarmiania. Oczywiście tyczy się to rodzin produkcyjnych bo
odkłady „chciał czy nie chciał” musiały dostać swoją dawkę pokarmu aby
przetrwać te niekorzystne dni które trwały do 18 maja. Wtedy właśnie zaczęła się pogoda dla pszczół.
Ciepła i wilgotna. Jednak pogoda lubi płatać figle i na akację znowu się popsuło
i znowu ucierpiała. Mamy czerwiec i jak na razie nie zapeszając jest
przyzwoicie. Rodzinki mimo przystopowanego rozwoju utrzymują siłę i nie w
głowie im głupoty o stanie rojowym. Zastanawiam się czy to moja zasługa, czy
odpowiedni ul, czy może odpowiednie matki czy jeszcze coś innego? Pożytek w
polu dopisuje. Kwiaty różnego rodzaju, kwitnie gorczyca, facelia, zaczynają
chabry i inne zioła łąk i lasów. Oczekuje spadziwoania drzew iglastych czyli u
mnie głównie jodły. Miód ten naprawdę ma swoją wartość i niepowtarzalny smak…
Miesiąc czerwic jest również miesiącem w którym dostaje dużo
telefonów od ludzi zaniepokojonych pszczołami, osami czy szerszeniami. Często
wystarczy porada telefoniczna. Ostatnio pomogłem małemu roikowi trafić do
mojego ula na węzę 4,9 mm świeżutka, własnej roboty. Zobaczymy jak sobie poradzi szara pszczółka
pewnie krainka bądź jakiś mieszaniec. Ogólnie lubię pracę z rójkami. Jest
łatwa, szybka i przyjemna a obserwacje nad pracą pszczół w takiej rodzinie są
bardzo pouczające. Po osadzeniu roju, zawsze go podkarmiam 2-3 l syropu
cukrowego 1:1. Uważam, że jest to dawka na zagospodarowanie nowe lokum. Od tej
chwili rodzinka ma spokój na co najmniej 5-7 dni. Następnie sprawdzam jak odbudowują
plastry, czy matka czerwi prawidłowo i czy pszczoły gromadzą nektar i pyłek.
Zazwyczaj na drugi dzień można dostrzec pszczoły noszące masowo pyłek do ula.
Jest to oznaką zdrowia rodziny i tego, że w ulu jest matka więc w krótce będzie
potrzebny pokarm dla młodego czerwiu. Wcześniej jak najszybciej wymieniałem
matkę z roju, jednak doszedłem do wniosku, że na tym etapie jest to nie
potrzebne a nawet szkodliwe dla rozwijającej się rodziny. Silna rójka 3kg i
więcej jest wstanie przynieść miodu dla pszczelarza jeszcze w tym samy roku.
Matki rojowe wymieniam jesienią bądź przed czerwieniem na pszczołę zimową czyli
przełom lipca/sierpnia. Jak wiadomo, wszystko zależy od danej sytuacji i
przeglądu po tych 5-7 dniach od osadzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz