czwartek, 17 lipca 2014

O Hodowli Matek Pszczelich - oczami amatora




To mój trzeci sezon zabawy w hodowlę matek pszczelich. Wychów matek pszczelich  dla siebie sprawia bardzo dużą przyjemnością zwłaszcza, że pierwsze efekty wyhodowanych własnych matek doświadczam w tym sezonie a miarą zadowolenia z pszczół które są po moich matkach jest dość duża ilość pozyskanego miodu jak na tak dziwny pogodowo sezon pszczelarski. 


Jak w każdym roku staram się sprawdzać różne warianty hodowli oraz modyfikuje niektóre czynności przy wychowie matek tak aby opracować sobie jak najbardziej wygodny dla mnie sposób pozyskiwania dorodnych, zdrowych matek z własnego materiału.Co roku również sprowadzam do pasieki nowy materiał genetyczny i testuje na swoich warunkach...


W tym sezonie zakładałem przynajmniej 2-3 serię w każdym miesiącu zaczynając od kwietnia do… (jeszcze trwa sezon więc pewnie i w sierpniu pociągnę z jedną większą serię). Było dużo ciekawych i przydatnych dla mnie okoliczności. Borykałem, się z pogodą, brakiem pożytku, zaniedbaniami w terminach, źle obliczonymi datami wygryzania się matek i różnymi szczególikami o których do tej pory nie miałem pojęcia a okazywały się naprawdę bardzo ważne.  Wszystkie te przeboje sprawiły, że mogę sobie powiedzieć, że potrafię wyhodować matki pszczele w terminie jakim chcę i, że ich kondycja, waga, zdrowotność będzie stała na najwyższym poziomie. Jednak praktyka czyni mistrza i z każdą następną serią przybliżam się do osiągnięcia tego czego oczekuje w hodowli matek na własne potrzeby.


Może napiszę na co ja najbardziej zwracam uwagę podczas hodowli:
- Podstawowym pojęciem jest terminowość 
-Organizacja pracy i odpowiednie planowanie
-Sposób pozyskiwania larw na matki pszczele
-Odpowiednio przygotowana rodzina wychowująca

Są to cztery sprawy związane z hodowlą matek obok których nie możemy przejść obojętnie i lekceważąco. Wartościowe matki muszą być wyhodowane starannie i z pełną świadomością. Nie może być przypadkowości i „albo się uda albo się nie uda”.

Terminowość
Sprawa pilnowania odpowiednich dat, dni a nawet godzin odgrywa bardzo dużą rolę. Zakładając serię przyszłych matek pszczelich musimy mieć w głowie kilka liczb wyrażonych w dniach które tyczą się hodowli. 


16 dni trwa cykl tworzenia się matki pszczelej od złożenia jajeczka do wygryzienia matki z matecznika, dzień 4 od złożenia jajeczka jest pierwszym dniem młodej larwy, która powędruje do matecznika (często wiek larwy ustalamy w godzinach), dzień 8/9 jest dniem w którym mateczniki mamy zasklepione i możemy podjąć decyzję czy zostawiamy je w rodzinie wychowującej czy przenosimy do cieplarki, przedział czasowy w dniach od 10 do 12 odpowiada za proces histolizy i wtedy nie wolno grzebać przy matecznikach, dzień 15 i 16 są dniami narodzin i podejmowania decyzji co zrobimy z matkami. 


Każdy z tych dni jest ważny i trzeba o nich bezwzględnie pamiętać. Najlepiej uczyć się na cudzych błędach lub popełniać swoje i wyciągać wnioski.  


Przykład. 
Zbliża się data wygryzania matek i akurat zdarzyło się, że w dzień narodzin nie mogłem zająć się zagospodarowaniem matek nowo narodzonych. Zaglądam za 12 godzin od przyjętego terminu na wygryzanie się matek i zastaje nieciekawy widok. Większość matek umarła z głodu… Piękne duże matki leżą martwe w lokówkach…  Trudno popełniłem błąd. Na przyszłość obliczę tak termin, żebym mógł być w czasie wygryzania się matek. Kolejna z serii i scenariusz prawie się powtarza. Przypada przed dzień wygryzania się matek. Zaglądam do cieplarki wieczorem i na razie nic się nie wygryzło. Zaglądam z rana a połowa matek ledwo zipie a część jest umarła. Znowu popełniłem błąd. Doszedłem do wniosku, że jeśli matki wygryzają mi się w cieplarce to niestety trzeba zaglądać w terminie wygryzania co 4-5 godzin lub dać im do lokówki miód a tak naprawdę umazać wieczko lokówki od środka miodem. Kolejne serię zabezpieczyłem w ten sposób i mateczki były całkiem inne. Rześkie i pełne wigoru. Oczywiście jeśli mateczniki wygryzają się w ulu osłonięte lokówkami nie trzeba się przejmować o zagłodzenie matek bo pszczoły ulowe będę je karmić. 


Organizacja pracy i odpowiednie planowanie.
Następna ważna sprawa to sprawna organizacja i umiejętne planowanie wykonywanych prac. Potrzebujemy przygotować sobie miseczki matecznikowe, ramki hodowlane, inne akcesoria uzależnione od pracy nad danymi systemami. Musimy sprawdzić działanie cieplarki i ustawić ją na czas przekładania mateczników. Musimy zaplanować prace jakie będziemy wykonywać na rodzinie wychowującej. Przygotować klateczki na matki, pomyśleć o ich zagospodarowaniu itd. 





Sposób pozyskiwania larw na matki pszczele.
Przy tym zagadnieniu dopiero zaczyna się prawdziwa zabawa i tylko wyobraźnia może nas ograniczyć jak mamy to zrobić i czy nasz sposób będzie odpowiedni. 

Moje pierwsze próby hodowli opierały się na prostych czynnościach typu podcięcie plastra czy wycięcie komórek pszczelich. Z czasem, chce się to robić lepiej, bardziej profesjonalnie bez „ciapania”  z możliwością zaizolowania mateczników czy przenoszenia ich do cieplarki. Wszystko to sprowadziło mnie do przekładania larw bądź zastosowania odpowiedniego systemu typu „Nicot  czy Jenter” w którym nie trzeba przekładać larw fizycznie a wystarczy umieścić na listwie gotową miseczkę matecznikową w której znajduje się podlana larwa. Oczywiście jak większość byłem zachwycony taką możliwością hodowli. 


Kupuje gotowy system i mam problem z głowy, matka zaczerwia miseczki w nicocie a ja tylko przekładam je na listwę a później do rodziny wychowującej.  Tylko czemu kawałek plastiku kosztuje w pełnym zestawie ponad 300 zł. Za taką kwotę zakupię 10-15 kg wosku bądź sporą ilość materiału na ule czy ramki. Nie kupiłem „gotowego plastiku”. Zrobiłem go sam z płytek plexi i wężyka gumowego.  Koszty zamknąłem w granicach 20 zł. System oczywiście przetestowałem aż 3 razy i stwierdziłem, że jako zabawka jest naprawdę fajny i można na nim hodować matki ale jak dla mnie wymagał o jedno podejście do ula za dużo. 



Wróciłem do podstaw i zakupiłem łyżeczkę Salomona, łyżeczkę plastikową, łyżeczkę chińską oraz osławiony pędzelek.  Po kolei testowałem przekładanie larw każdym z „narzędzi”.  Łyżeczką Salomona szło mi fajnie ale jest według mnie za mała i źle osadzona przez co lubi się kręcić i to przeszkadza. O łyżeczce plastikowej nie piszę bo jak ją zobaczyłem to się wystraszyłem, że to zabawka dla dzieci a może przyrząd dla krasnoludków? Następna była łyżeczka chińska i jak sama nazwa wskazuje rozsypała się w drobny pył po kilkunastu przełożeniach larw. Sprężyna wyskoczyła, języczek się odkleił i trafiła do kosza. Przyszedł czas na pędzelek a nawet 3 pędzelki które miałem do dyspozycji. Próbowałem podcinać, oblizywać, ugniatać a i tak zawsze coś mi nie pasowało. W końcu uzyskałem odpowiedni kształt i zacząłem przekładanie. Przełożyłem 3-4 larwy i od nowa, układanie, lizanie itd.


Powiedziałem pod nosem to nie dla mnie, muszę mieć coś podobnego do pierwszej łyżeczki tylko lepsze jakościowo. Kupiłem przyrząd który nazywa się łyżeczka do przekładania larw metalowa. Przyszła łyżeczka i rozpocząłem testy. Solidnie odlana, dobrze się ją trzyma i już po kilku przełożeniach wiedziałem, że mam to czego chciałem i szukałem. 

 na zdjęciu łyżeczki z którymi pracuje

Łyżeczka metalowa stała się moim narzędziem do przekładania larw i przekładanie stało się łatwe i przyjemne. Krążą opinie, że przekładając larwy łyżeczkami, mogą zostać uszkodzone i pszczoły nie chętnie przyjmują takie larwy. Nie mam pojęcia kto tak twierdził i dlaczego tak twierdził ale wiem jedno najważniejsza jest praktyka i umiejętne przełożenie odpowiedniej larwy do odpowiednio przygotowanej miseczki matecznikowej. Miseczki matecznikowe stosowane przez mnie są zwykłymi miseczkami plastikowymi oraz mam też miseczki jakby szklane chyba od zestawu nicot. Przygotowanie miseczek pod larwy polega na pobrudzeniu ich miodem i wstawieniu do pierwszego lepszego ula na pasiece w celu wypolerowania przez pszczoły. Tak przygotowane miseczki są niezawodne. Zgrywając ze sobą te trzy czynniki możemy być pewni, że przyjęcia sięgną 80-90%




Odpowiednio przygotowana rodzina wychowująca
Pisałem o przyjęciach rzędu 80-90% jeśli dopilnuje się spraw związanych z przekładaniem larw. Zapomniałem dodać,  że aby te sprawy mogły odpowiednio zadziałać rodzina wychowująca musi być przygotowana perfekcyjnie na przyjęcia miseczek matecznikowych z larwami. 

Rok testów i sprawdzania sposobów konfiguracji rodzin wychowujących dał mi jasny obraz jak taka rodzina musi wyglądać i jakie bodźce musi mieć aby mogła śmiało wychować 20-30 matek pszczelich podanych w jednej serii. 

O co mi chodziło?
Chciałem aby praca z rodziną wychowującą nie była przekleństwem, żeby wykonywać jak najmniej czynności i żeby matki wychowywane przez pszczoły były w pełnej rodzinie.
Stosowałem:  osierocanie rodziny i wychów w takiej rodzinie, system Cloake Board, wychów w starterach i przekładanie, poddawanie larw w izolatorach. 
 


Jak się można domyślić żaden z tych sposobów nie przypadł mi do gustu ze względu na dużą pracochłonność, dodatkowe terminy o których trzeba pamiętać, dodatkowe rekwizyty które trzeba mieć i rzecz najważniejsza to miała być pełnowartościowa rodzina… rodzina silna wręcz bardzo silna która jest zdrowa, dynamicznie się rozwija i nosi miód czyli każda jedna rodzina produkcyjna w pasiece o bardzo dużej sile. 


Sięgając do starej literatury i czasów Lwowskich pszczelarzy z Weberem na czele znalazłem to czego szukałem i kolejny raz przekonałem się, że nie trzeba na nowo odkrywać koła tylko wystarczy je odkurzyć i przystosować do panujących warunków drogowych w sumie pszczelarskich…


Zacytuje słowa z G. M. Doolittle
(amerykański pionier nowoczesnej hodowli matek pszczelich rok 1890):

 „Przygotowaną ramkę matecznikową z przeniesionymi larwami ulokowałem w części górnej, oddzielonej kratówką, a z obu stron tej ramki wstawiłem dwa plastry z czerwiem, przeważnie niekrytym, żeby tu przyciągnąć większą ilość karmicielek z dołu ula. Po upływie dwóch dni zauważyłem, że wszystkie zaczątki zostały dobrze przyjęte, a larwy w nich wprost pływały na mleczku zapełniającym komórkę, do połowy. Następnie pszczoły wykończyły mateczniki, z których wygryzły się najbardziej wartościowe matki, jakich nigdy nie widziałem. Będąc teraz panem sytuacji mogłem wyhodować najlepsze matki gdzie, kiedy i ile chciałem, przy czym  matka rodziny wychowującej przez cały czas czerwiła i zbiór miodu się nie zmniejszył…”

Czyli jak to ma wyglądać na ulu obecnie. Mam ule korpusowe, ramka jest jednakowa zarówno w miodni jak i gnieździe.  Silne rodziny w okresie maj-czerwiec posiadają trzy/cztery korpusy z czego dwa korpusy to gniazdo a jeden lub dwa korpusy są przeznaczone na miodnie. 
 

Jak to wygląda w praktyce?

Krok I: W godzinach przedpołudniowych podchodzę do ula czyli mojej rodziny wychowującej i przekładam dwie ramki z czerwiem otwartym i obsiadającymi je pszczołami do miodni. Ustawiam je centralnie na środku pozostawiając wolną przestrzeń pomiędzy nimi na szerokość ramki. W miejsce zabranych ramek z rodni wstawiam susz albo węzę obojętnie. Czasami wpuszczam kilka kłębów dymu przez wylotek aby przegonić pszczoły do góry ale nie trzeba tego robić. 


Krok II: Obok ula z rodziną wychowującą ustawiam dennice na którą kładę jeden korpus w którym znajduje się matka pszczela z rodziny wychowującej. Jest to jedna część gniazda z matką. Warto zwęzić wylotek ale nie jest to konieczne w okresie pożytkowym. 


Krok III: Po około dwóch godzinach lotna pszczoła która zlatuje się z pola oraz większa część pszczoły ulowej orientują się, że w ulu nie ma matki i trzeba przystąpić do zakładania mateczników. Wtedy w przygotowane miejsce pomiędzy dwiema ramkami z otwartym czerwiem wkładamy ramkę hodowlaną z przełożonymi larwami. Zgromadzone pszczoły karmicielki w wolnej przestrzeni od razu zaczynają się zajmować poddanymi larwami. Zdarza się, że pszczoły nie ciągną mateczników na swoim czerwiu na dziko tylko skupiają się na poddanych larwach w miseczkach. Jest to swego rodzaju starter tylko, że łatwiejszy do wykonania.


Krok IV: Na drugi dzień z rana odstawiony korpus z matką wraca na swoje miejsce na dennice. Na ten korpus wędruje krata i reszta korpusów z pszczołami i pięknie wystartowanymi matecznikami, które dalej pielęgnowane są w pełnowartościowej rodzinie, która normalnie pracuje, stara matka czerwi a pszczoły przynoszą pożytek. 


Sposób hodowli matek, który wypracowałem nie jest idealny ale gwarantuje mi, że podając w jednej serii 24 miseczki matecznikowe z larwami będą one prawidłowo odżywione i od pierwszych minut będą miały zapewnioną idealną opiekę. Stara literatura podaje, że po wyglądzie i wielkości matecznika możemy ocenić wielkość i przydatność matki. Przeprowadzone badania wskazywały, że z większych mateczników wygryzały się matki o większej wadze i budowie ciała. Moje mateczniki  w większości oscylują w przedziale długości 2,5-3 cm a matecznik poniżej 2 cm brakuje czyli odrzucam. Przyjąłem taką zasadę bo wierzę, że wielkość matecznika i powiązane z nią wartości są prawdziwe a hodowane przeze mnie matki trafiają do moich uli na moich pasiekach. 















23 komentarze:

  1. Ciekawy post. Dużo konkretnych i praktycznych informacji ,którymi duża część pszczelarzy by się nie pochwaliła. Pomalutku nieśmiało przymierzam się do amatorskiej hodowli mateczek a tutaj większość informacji już mam. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dr Doolittle chyba rozmawiał z pszczołami ;-)
    Dziękuję za wpis i podejście do tematu, które jest proste, nie wymaga medytowania, główkowania. Nawet jeśli nie jest 100% skuteczne, to dla większości z nas jest lepsze, niż obsesyjne dążenie do perfekcji, które widać w publikacjach pszczelarskich.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jasno, rzeczowo bez owijania w bawełnę i "mędrkowania".
    Właśnie w taki sposób w przyszłym sezonie podejmę pierwszą próbę wyhodowania matek na własne potrzeby. Dzięki.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pastaga i tak pewnie coś nie za gra ale nie przejmuj się rób dużo serii nawet jeśli nie będziesz miał gdzie zagospodarować matek... tylko tak opracujesz swój własny sposób na hodowle matek...
      Bardzo ważna sprawa to Pogoda... często przez pogodę tracimy serię, matki się nie unasieniają itd.
      Powodzenia

      Usuń
  4. Bardzo cenne informacje. Czy wykonany własnoręcznie system nicot zdawał egzamin? Matka zaczerwiała poddane miseczki czy raczej nie było pozytywnych rezultatów? Zamierzam wykonać właśnie taką ramkę tylko nie wiem czy jest to skuteczne?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marcinie, taki system daje radę tylko, że trzeba zrobić więcej operacji przy ulu... i pierwszy start jest najtrudniejszy, bo pszczoły muszą tą rameczkę przysposobić pod siebie czyli powlec woskiem

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo konkretnie i na temat.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Poprosił bym o opis tak dokładny jak inne opisy na temat poddawania mateczników do osieroconej wcześniej rodiny produkcyjnej.
    Pozdrawiam Darek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dariuszu poddawanie mateczników do osieroconej rodziny to prosta sprawa... tylko zastanawiam się o jakie mateczniki Ci chodzi? Mateczniki na wygryzieniu czy może chodzi Ci o odpalone mateczniki z larwami?

      Usuń
    2. Witam.Chodzi o wymianę matek w pasiece tak by to było szybko i wiadomo skuteczne.Mateczniki na wygryzieniu z tym kiedy taki zabieg zrobić i czy osieracać rodzinę czy jest możliwe w obecności starej matki.Jak to by było najlepiej zrobić.
      Tak by było jak najmniej strat.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Jeżeli rodzina jest bezmateczna to podajesz matecznik na wygryzieniu prosto do rodziny i powinno wszystko być ok...
      Podając matecznik na wygryzieniu do rodziny ze starą matką wart ten matecznik zabezpieczyć choćby kawałkiem foli czy specjalną osłonką z plastiku czy drutu zostawiając tylko wierzchołek tak aby matka się wygryzła. Pszczoły zazwyczaj wygryzają dziurę przy nasadzie matecznika aby mogły za-żądlić młodą matkę.

      Usuń
  8. a co z nasrojem rojowym w ulu gdzie są mateczniki na wygryzieniu jak reagują pszczoły z matką

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam...
      Słyszałem już takie pytanie i wiem, że to może sprowokować rójkę, o dziwo nigdy nie miałem takie przypadku i nie zaobserwowałem nastroju rojowego. Można to tłumaczyć tym, że pszczoły takie mateczniki traktują jak mateczniki na cichą wymianę... często też zabierałem mateczniki zaraz po zasklepieniu lub przed wygryzieniem więc może i to też nie dawało pszczołom powodów do stanu rojowego...

      Usuń
  9. Na zdjęciu z cieplarki Twoje mateczniki są odwrócone do górynogami, czy tak właśnie je tam trzymasz i czy nie ma to wpływu na wygryzanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ni zauważyłem aby sprawiało to problem matkom...

      Usuń
  10. Cenię sobie Twoje doświadczenie, ale mateczniki należy w cieplarce układać zgodnie z naturą.
    Jeśli wkładamy larwy przed histolizą, wówczas matki ułożone są głowami w dół i próbują wygryzać się przez korek. Straciłem w ten sposób trzy serie matek :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może być racja. Ja zazwyczaj mateczniki na wygryzieniu daje rodzinom więc nie miałem takich problemów...
      Obecnie już zadko korzystam z cieplarki

      Usuń
  11. Czy zdarzyło CI się że po dostawieniu korpus z matką pszczoły wycięły mateczniki?

    Karol

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nie miałem takiej sytuacji...Kwestia dobrej kraty i aby matka nie przeszła nad kratę.

      Usuń
  12. Czy przed przekładaniem larw podajesz listwę z miseczkami celem przygotowania ich przez pszczoły?

    Karol

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak podaję... listwa i miseczki jest "pobrudzona" miodem..

      Usuń
  13. dzień dobry -jestem amatorem .Spróbowałem Pana sposób na swoje matki,jak będzie czym to się pochwalę .Jedna pytanie rodzina wychowująca ma dużą siłę ale i przejawia oznaki agresji .Czy w/g Pana poddać matecznik na wygryzieniu pod kratę czy nich się wygryzie na listwie w miodni .Serdecznie pozdrawiam Bolek

    OdpowiedzUsuń