Mija kolejny sezon pszczół bez
leczenia na moich pasiekach, piszę o pasiekach bo powstają nowe w
innych miejscach a więc zajmuję coraz większy obszar swoimi
rodzinami pszczelimi w których zawsze mam masę trutni... Tak się
dobrze to wszystko układa, że w tym roku postanowiłem jeszcze
lepiej podejść do modelu ekspansji... Postanowiłem jeszcze
bardziej zwiększyć szansę na unasiennienie młodych matek moimi
trutniami lub trutniami dzikimi, które żyją w lesie a żyją na
pewno. Utworzyłem a raczej wybrałem dogodne miejsce w lesie w
którym postanowiłem ustawiać młode rodzinki przeznaczone do
dalszego rozwoju a więc młode rodzinki z czerwiem, pszczołą lotną
i matecznikiem lub matecznikami na wygryzieniu. Przyjąłem
założenie, że młode rodziny wywiezione w spokojne, leśne,
pierwotne miejsce będą zdecydowanie lepiej się rozwijać niż w
przepszczelonym terenie. Stworzyłem taką namiastkę trutowiska a
raczej miejsce przebywania młodych rodzin na czas unasiennienia się
matek pszczelich oraz ich dalszego rozwoju do czasu przewiezienia na
docelowe miejsce w którym będą zimować... Można to nazwać taką
stacją godową lub stacją odkładową bo te młode rodzinki nie są
ulikami weselnymi a rodzinkami które mają potencjał na to aby do
zimy utworzyć w średniej sile pełnowartościowe rodziny pszczele
gotowe do zimowli. Jak postanowiłem tak zrobiłem i już początkiem
czerwca postawiłem tam pierwsze skrzynki odkładowe wykonane
własnoręcznie które kosztowały mnie za szt. mniej niż cena
ramkowej podkarmiaczki do jakiegokolwiek typu ula. Co ciekawe rozwój
pszczół w drewnie, nawet w dość świeżym drewnie wypada lepiej
niż w skrzynkach ze sztucznych materiałów drewnowpodobnych... ot
takie porównanie na kilkudziesięciu rodzinkach.
Model ekspansji uważam na tą chwile
za jedno z bardziej słusznych rozwiązań czy konceptów dotyczących
pszczół bez leczenia. Wychodzi na to, że bez opanowania namnażania
rodzin przeżywających nie zrobimy nawet o pół kroku do przodu...
Jeśli sami nie nauczymy się wyciągać właściwych wniosków z
obserwacji swoich pszczół to niestety ale współpraca w kierunku
pszczół zdrowych, bez leczenia nigdy nie będzie miała
powodzenia... Słowa Kirka Webstera idealnie obrazują to o czym i ja
myślę patrząc na te wszystkie sezony od 2013 roku...
„Na ile potrafię to ocenić,
potrzeba pięciu lat systematycznej pracy i uwagi poświęconej
pszczołom, roztoczom i pszczelarzom, aby osiągnąć harmonijną
równowagę. Ci, którzy szukają drogi na skróty lub frajerów do
brudnej roboty, poniosą porażkę.”
W istocie to święta
prawda. Wszelkiego rodzaju oszukiwanie przyrody i różne triki
pszczelarskie muszą skończyć się źle bo pszczoły nie będą
nigdy miały wystarczających szans na przystosowanie się do
okolicznych warunków przyrodniczych. Kiedy czytam, że ktoś liczy
na unasiennianie własnych matek trutniami z jednego czy dwóch uli
które mają te trutnie zapewnić to zastanawiam się czy to żart
czy prawdziwa wiara w swoją zgromadzoną wiedzę?
W sezonie w nowo
utworzonym miejscu unasienniłem około 50 matek pszczelich a może i
więcej sam już nie wiem bo trochę tych matek wyprowadziłem z
pasieki w sumie pierwszy raz w tak dużych ilościach na zewnątrz. W
okolicy miałem dwie pasieki które stanowiły dość duże siły
produkujące trutnie. Wszystko razem tworzyło taki „trójkąt”
na którego rogach znajdowały się właśnie pasieki... gdzie
najdalej wysunięty róg stanowił miejsce wylotów młodych matek na
unasiennianie. Mimo według mnie dość dogodnych warunków nie
jestem w stanie stwierdzić i zapewnić, że moje trutnie obsłużą
w 100% młode matki ale podejrzewam, że 60-70% udział jest bardzo
prawdopodobny. Liczę też na jakieś 10% trutni leśnych od pszczół
dzikich lub zdziczałych. Reszta to trutnie z okolicznych pasiek.
A więc ten sezon
przyniósł nowe nauki i nowe działania. Pokazał również, że
„Wielebni z Arizony” mieli rację, że po zapaści przychodzi
ozdrowienie, że rodziny zbierają się z siłą do rozmiarów rodzin
komercyjnych, że ilość pozyskanego miodu z czasem nie będzie
odbiegać od normy dla danej okolicy, że prawie wszyscy którzy
zwątpili, którzy pukali się w głowę i mówili, że to
barbarzyństwo, męczenie pszczół nie mieli po prostu racji, mylili się a ich paplanina nie miała nic wspólnego z rzeczywistością...
Nagrałem serię
filmików przedstawiającą model ekspansji w praktyce. Będzie to
kilka filmików które obrazują jak dzielę rodziny w ramach modelu
ekspansji... a przy okazji będzie można ocenić zdrowie pszczół
ich dynamikę i rozwój mając w głowie, że to już 6 sezon
pszczelarstwa naturalnego a 4 bez leczenia... a w sumie to już
początek 5...
Filmiki będą pojawiać się w odstępach dwutygodniowych lub częściej w zależności od dysponowanego przeze mnie czasu
Odcinek 1
Odcinek 2
Odcinek 3
Ciekawe, ale właśnie "odkryłeś" metodę tworzenia młodych rodzin według koncepcji dr. Gerharda Liebiega z pominięciem jesiennego wy/za/truwania warrozy, albo jak kto woli dręcza pszczelego.
OdpowiedzUsuńW filmie dr Liebig demonstruje czerwcowe przenoszenie czterech mikro rodzinek, z już unasiennionymi młodymi matkami, do nowych korpusów celem ich dalszego rozwoju.
https://www.youtube.com/watch?v=4Bi0P11LC9c&list=PLi1yvVwwMH4M2urWWAfdE57xuvu9uM_td&index=6
Wiesz każdy kopiuje coś od kogoś na potrzeby własnej pasieki. Model ekspansji wymyślili czy po prostu wyszlo im to w naturalny sposob pszczelarze ktorzy nie lecza pszczol z USA... chyba pierwszy o modelu wspomina
OdpowiedzUsuńComfort.... nie wiem dokładnie.
Wiem natomiast że przy pszczolach bez leczenia sprawdza się bardzo dobrze...
Nie krytykuję, popieram Twoje starania o zdrowe pszczoły. Sam przez ostatnie dwa lata próbowałem hodować pszczoły na naturalnej zabudowie, przyjemnie się obserwuje ale to nie na moje siły, faktycznie są żwawsze, i ciut mniejsze. Ale, gdybym tylko eksperymentował pracując na dwie zmiany jednocześnie, zakończyłbym śmiertelnym zejściem z przemęczenia.
UsuńDr Liebig jest konkretnym człowiekiem, co przełożyło się i na moje podejście do pszczół, chociaż cieszę się że opisujesz swoją pracę ( i pokazujesz na wideo), bo to przenika do świadomości pszczelarzy. I jest plusem. Pozdrawiam, powodzenia.
No powoli do przodu...
UsuńCały czas coś nowego wyskakuje.
Ogólnie temat nie jest taki łatwy. Trzeba mieć dużo szczęścia i dobre tereny... leśne.