Sezon 2013
Rok 2013 który powolutku się kończy, pogodowo zadziwił chyba
wszystkich pszczelarzy. Zima która trwała w mojej okolicy do 15 kwietnia bo
właśnie wtedy odbył się należyty oblot była chyba najdłuższa jaka pamiętam.
Pszczoły praktycznie w żadnej rodzinie nie podjęły zdecydowanego czerwienia
przed tą datą. Pojawiały się malutkie kółeczka zasklepionego czerwiu. Połowa
kwietnia a tu zostały tylko pszczoły z jesieni a gdzie czas na rozwój i zbiory
zapowiadanych miodów. Za kilka dni do dwóch tygodni zakwitną sady i mniszek.
Następnie pojawi się rzepak. Przyroda szybko nadrabia stracony czas, pogoda
jest piękna końcem kwietnia i praktycznie z małymi opóźnieniami rośliny
zaczynają zakwitanie.
A co robią pszczoły? Pszczoły robią to co muszą czyli
wykorzystują słońce i pożytek do maksimum. Rozwój wiosenny jest tak dynamiczny,
że zaczynam liczyć czy matka jest wstanie nosić tyle jajeczek dzienni o tej
porze roku. Obliczenia na nic się zdają wszystkie założenia ze słynnego wykładu
pewnego Pana „Prawo Rozwoju Rodziny Pszczelej” można wyrzucić do kosza i
poprosić o nowe wzory i założenia.
Kolejna nauka i kolejne zdziwienie… W głowie zaczyna coś
świecić… Jednak zdążą na rzepak i to w bardzo dobrej sile.
Filmik przedstawia pracę pszczół na krokusach. Zbieraczki uwijały się jak w ukropie...
Na rzepak wyjeżdżam spóźniony o dobry tydzień bo dopiero 10
maja stanąłem na polu a tymczasem rzepak od około 4 maja zaczął pięknie kwitnąć
i co najlepsze pogoda była idealna.
Pszczoły postały dwa tygodnie na rzepaku z czego pierwszy
tydzień pracowały a drugi odpoczywały bo koło 18 zaczęły się słynne opady
deszczu które trwały do połowy czerwca z małymi przerwami.
Końcem miesiąca powrót na akację na którą nigdy nie ma co
liczyć zwłaszcza przy takiej pogodzie… Temperatura w granicach 19-22 st. C i opady deszczu…
Jednak gdy akacja zakwitła i było czuć jej zapach przy ulach
znowu pomyślałem, że pszczoły robią mnie
w chu… Pogoda kiepska, deszcz mrzawi cały dzień a zbieraczki prowadzą
intensywne loty na pobliskie drzewa akacji. Wszystkie teorie na temat
nektarowania akacji zostały obalone w jedno brzydkie deszczowe przedpołudnie i
na moje szczęście obalanie to powtarzało się przez kolejne dni. Była to kolejna
lekcja w tym roku a do końca sezonu pozostawały trzy letnie miesiące.
Od połowy czerwca pogoda zaczynała się zdecydowanie
poprawiać i z niecierpliwością oczekiwałem na zakwitnięcie 3 ha facelii wysianej na
dziko, która pięknie zakwitła koło 22 czerwca.
Następne miesiące czyli lipiec i sierpień to potyczki ze
spadzią, która była wszędzie tam gdzie być powinna przy takiej pogodzie.
Spadziował las tzn. jodły w lesie oraz lipy.
Niestety przy tak intensywnym spadziowniu uświadomiłem
sobie, że jeszcze mało wiem o tym pożytku i tak naprawdę nie wykorzystałem go
nawet w 30%. Fakt miodobrania robiłem i
byłem z tego zadowolony ale czułem, że powinno to wyglądać naprawdę dużo
lepiej.
Kolejna lekcja i kolejne doświadczenia. Wnioski pojawia się
wkrótce jak należycie „według mnie” gospodarować na terenach typowo leśnych z
pożytkami typowo leśnymi na których znajdują się rośliny które wydzielają
nektar oraz pojawia się spadź.
Biorę spadź na tapetę i zacznę się jej dokładnie przyglądać
oraz postaram się powiązać jej występowanie z warunkami atmosferycznymi w
przeciągu całego roku…
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń