Nie zaglądałem od ponad tygodnia na pasiekę i dzisiaj w dość brzydki pochmurny dzień postanowiłem sprawdzić co słychać...
Gdy pojawiłem się na pasieczysku koło południa ujrzałem piękny widok pracujących pszczół przy temp. 10-12 st C z przelotnymi opadami. Byłem bardzo zdziwiony i zaskoczony przecież pogoda nie zachęcała do lotów. Jednak pszczoły miały to daleko w nosie i bezczelnie kursowały z pięknym pomarańczowym pyłkiem jakby to były pierwsze dni po wiosennym oblocie. Taki pyłek targają jak matka czerwi i ma zamiar robić to dalej. Nie miałem wyjścia musiałem zajrzeć do pierwszej lepszej rodziny i sprawdzić co się dzieje. Moje przypuszczenia okazały się słuszne. Mimo podania 16 l syropu w przeciągu 1 tygodnia pszczoły nie zalały całkowicie gniazda a matka czerwiła bezwstydnie na 2 ramkach (chodzi o młody czerw nie zasklepiony). Co zrobić gniazdo schłodzone, rodzina zakarmiona a ona dalej czerwi. Mam nadzieję, że pszczoły wiedzą co robią pozwalając jej na to.
Starzy i doświadczeni pszczelarze mówią, że jak matka czerwi dość dobrze we wrześniu to z rodziną dzieje coś się niedobrego : ( wykańcza ją waroza, choruje).
Rodziny przeleczone i silne, nie widać żadnych objawów chorobowych. Warozy tyle co kot napłakał więc musi być jakiś racjonalny powód.
Jedynym wytłumaczeniem może być to, że w ulu śmiga młodziutka mateczka unasienniona końcem lipca pociągnięta po Elgonce od kolegi Leszka. Jej czerwienie napawa optymizmem na przyszły sezon ale aby rodzina do niego dotrwała musi przeżyć zimę. Ze względu na możliwość większego poboru pokarmu w październiku trzeba będzie skorygować ilość zapasów i w razie czego podać wyrywnym rodzinką "x" litrów invertu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz