piątek, 6 grudnia 2019

Mała komórka a pszczelarskie kłopoty cz. 1




W grudniowy wydaniu  "Pszczelarstwa" ukazała się pierwsza część mojego artykułu
pt. "Mała komórka a pszczelarskie kłopoty". Tak się składa, że tekst ten powstawał dokładnie rok temu w grudniu i przez kolejne dni był dopracowywany.
Chciałbym serdecznie podziękować Bartkowi, który prowadzi blog: SKORO CHCĄ MIEĆ TRUTNIE NIECH JE MAJĄ za jego ogrom pracy redakcyjnej polegającej na oszlifowaniu moich myśli i  nieskładnych zdań aby tekst był możliwy do przeczytania przez każdego a zwłaszcza przez pszczelarzy zainteresowanych tą tematyką...




Zapraszam na pierwszą część artykułu.

Pszczelarz powinien być świadomy tego, że w ulu odbywają się złożone i nierzadko nie do końca jeszcze poznane procesy. Tam przenikają się różne bodźce natury fizycznej i biochemicznej, odbierane najpełniej przez pszczoły i innych mieszkańców siedliska. Ul bowiem, to dom nie tylko dla pszczół, ale również dla bogatej fauny, flory i ogromnej liczby gatunków najróżniejszych mikroorganizmów. Pszczelarze powinni zdawać sobie sprawę z tego, że zapewne nie będą w stanie kontrolować wszystkich procesów zachodzących w ulach i przyjąć do wiadomości, że nasza wiedza o nich jest wciąż mocno ograniczona. Prowadząc naszą gospodarkę pasieczną, zwłaszcza gdy chcielibyśmy prowadzić ją w sposób „naturalny” i „przyjazny pszczołom”, powinniśmy uwzględniać potrzeby nie tylko samej rodziny pszczelej, ale także innych organizmów, które z nią współistnieją. Nasze pszczelarstwo winniśmy więc traktować jako system, który będzie prawidłowo funkcjonował tylko wówczas, gdy spełnione będą wszystkie jego kluczowe elementy. Czasami nawet najdrobniejsza zmienna może przyczynić się do porażki całej zastosowanej metody. Osobiście, już od kilku sezonów staram się praktykować pszczelarstwo naturalne, czyli takie, które za priorytet uznaje dobro pszczół, a nie wysokość zbiorów miodu. Od pierwszych lat szukałem wzorów, porad i gotowych rozwiązań gospodarki pasiecznej skupionej na pszczołach, które potrafią żyć bez ingerencji pszczelarza oraz mogą swobodnie i samodzielnie podejmować decyzje ważne dla całego superorganizmu. Szukałem więc przykładów pasiek prowadzonych w zgodzie z naturą i przyjaznych pszczołom. Zdobytą wiedzę z każdym sezonem starałem się wprowadzać do praktyki pasiecznej i wykorzystywać dla dobra współpracy z pszczołami. Stosowałem te rozwiązania, które mnie najbardziej przekonywały i były zgodne z moimi poglądami dotyczącymi nie tylko pszczelarstwa, ale i całej przyrody. Wspierałem się też badaniami i publikacjami naukowymi dotyczącymi interesującego mnie tematu. Początkowo miałem mętlik w głowie, który spowodowany był całkowicie odmiennym spojrzeniem na pszczoły i pszczelarstwo od tego, który przekazują popularne podręczniki do gospodarki pasiecznej oraz system edukacji pszczelarskiej. Z czasem nowe i niejednokrotnie rewolucyjne wręcz pomysły ułożyły się w spójny obraz pszczelarstwa przyjaznego pszczołom, opartego na zdrowiu populacyjnym pszczół, z długofalowym podejściem do ekonomii pasiecznej. W rozumieniu moim oraz wielu pszczelarzy praktyków, pszczelarstwo naturalne opiera się na czterech podstawowych zasadach. Są nimi:
  • selekcja lokalnie przystosowanych pszczół;
  • ograniczenie lub całkowite zaprzestanie ich leczenia (oraz odstąpienie od dezynfekcji środowiska ich życia);
  • wykorzystanie naturalnego plastra pszczelego lub węzy z komórką zbliżoną do naturalnej wielkości (4,9-5,1 mm);
  • naturalna i zróżnicowana dieta.
Każdy pszczelarz może przyczynić się do poprawy zdrowia pszczół, stosując się do tych czterech punktów. W tym artykule chciałbym skupić się na jednym z powyższych aspektów i przedstawić moje osobiste doświadczenia oraz zebrane informacje dotyczące gospodarki z wykorzystaniem tzw. „małej komórki” (4,9 mm). Komórka mniejsza niż standardowo wykorzystywana (5,4 mm) jest dla pszczół bardziej pierwotna i naturalna. Patrząc na problem zdrowia pszczół z perspektywy ewolucyjnej, stawiam hipotezę, że wprowadzając do pasieki tylko węzę z tzw. „małą komórką”, moglibyśmy rozwiązać wiele naszych pszczelarskich problemów, choć zapewne nie wszystkie.

Zacznijmy od początku. W artykule „O tym jak chciano powiększyć pszczołę” („Pszczelarstwo” 03/2016) opisałem kilka możliwych hipotez omawiających odejście od wykorzystywania naturalnego dla pszczół rozmiaru komórki plastra. Jak podają historyczne źródła (Teofil Ciesielski i Leonard Weber), rozmiar komórki 4,9 mm jest zbliżony do tego, jaki pszczoły budowały naturalnie w centrum gniazda. Pszczoły na dzikim plastrze budują różnej wielkości komórki pszczele, najczęściej w rozpiętości 4,8-5,2 mm. W tym miejscu odnoszę się do pszczół, które wcześniej bytowały na plastrach o komórce 4,9 mm. Wszelka dostępna mi wiedza nakazuje sądzić, że podobnie jest w przypadku pszczół dziko żyjących od pokoleń, bez podawania węzy. Moje osobiste doświadczenia pokazują, że wystarczą trzy sezony życia pszczół na plastrach z małą komórką, aby rozpiętość komórek plastrów budowanych przez kolejne pokolenia mieściła się w podanym powyżej przedziale. Nie jest więc prawdą, że gdy przestaniemy pszczołom podawać węzę z komórką 4,9 mm, one ponownie będą budować komórki o szerokości 5,4 mm. W tym miejscu w ogóle nie odnoszę się do sytuacji, w której do ula wypełnionego plastrami ze „standardową” dużą komórką podaje się pustą ramkę do odbudowy. Taki przypadek nie ma nic wspólnego z opisywanymi przeze mnie doświadczeniami i obserwacjami.
Co zatem oferuje pszczelarzom, a przede wszystkim pszczołom, tzw. „mała komórka”? Doświadczenia moje oraz innych pszczelarzy gospodarujących z użyciem węzy z komórką 4,9 mm, a także publikacje na ten temat, z jakimi udało mi się zapoznać, wskazują na szereg zalet tego rozwiązania. Najistotniejszą kwestią jest uwydatnienie się pewnych cech pszczół odpowiedzialnych za ograniczenie lub spowolnienie namnażania roztoczy Varroa lub lepszą ich kontrolę w ulu. Mówimy przede wszystkim o:
  • zwiększeniu intensywności zachowań higienicznych;
  • uaktywnieniu cech odpowiedzialnych za wyszukiwanie i usuwanie z komórek czerwiu płodnych samic roztoczy (zachowania związane z tzw. cechą VSH);
  • uaktywnieniu zachowań związanych z samooczyszczaniem się z samic roztoczy, jak i oczyszczaniem (iskaniem) wzajemnym pszczół (tzw. „grooming”);
  • koncentracji „ataku” samic roztoczy na czerw trutowy;
  • wydłużeniu czasu życia pszczół robotnic oraz zwiększeniu ich odporności na choroby;
  • skróceniu czasu rozwoju czerwiu nawet o kilkanaście godzin.
Dziś problemem numer jeden pszczelarstwa jest dręcz pszczeli (Varroa destructor), roztocze wywołujące chorobę o nazwie warroza. Absolutnie nie należy jednak zakładać, że komórka 4,9 mm rozwiąże problem warrozy. To zresztą zostało już wielokrotnie dowiedzione empirycznie. Wymienione powyżej korzyści zastosowania „małej komórki” mogłyby jednak przyczynić się do poprawy sytuacji, w jakiej znalazły się pszczoły. „Mała komórka” czy naturalny plaster jest po prostu jednym z elementów całego systemu pszczelarstwa naturalnego. Jednym z wielu, ale bardzo istotnym. Wydaje się, że wdrażanie zasad gospodarki przyjaznej pszczołom, w której nie stosuje się chemicznych środków do zwalczania dręcza pszczelego, powinniśmy rozpocząć od poznania warunków występujących w tych miejscach, w których pszczoły żyją bez pomocy pszczelarzy, a następnie starać się upodobnić do nich te panujące w naszych pasiekach. Dziko żyjące rodziny pszczele w wielu zakątkach świata posiadają wiele cech i umiejętności, które prowadzą do ograniczenia, a nawet przerwania sukcesu reprodukcyjnego dręcza. Jedną ze stwierdzanych różnic, względem standardowo prowadzonych pasiek, jest budowanie mniejszej komórki plastra. Możemy na tej podstawie postawić hipotezę, że wprowadzenie komórki 4,9 mm pomoże pszczołom przetrwać inwazję dręcza pszczelego i uaktywnić różnorodne mechanizmy odpornościowe.
Tematyka rozmiaru komórki plastra i jego wpływu na pszczoły od kilku lat budzi wiele emocji. Naukowcy oraz pszczelarze próbują podejść do tematu na różne sposoby. W dyskusji prowadzonej przez środowiska pszczelarskie możemy spotkać się z różnorodnymi opiniami, zarówno pozytywnymi jak i negatywnymi, dotyczącymi wykorzystania „małej komórki”. Warto zatem przyjrzeć się tym badaniom, które odnoszą się do tzw. „małej pszczoły”.
W toku jednego z badań pszczoły wygryzione z „małej komórki”, jak i ze standardowej, zostały poddane porównaniu w zakresie cech morfometrycznych. Wykazało ono, że różnice nie przekraczały 3%, a więc wydają się nie mieć wielkiego znaczenia. Dodatkowo suma szerokości III i IV tergitu była statystycznie istotnie większa u „małej pszczoły”. Wartość ta uważana jest za wskaźnik wielkości ciała pszczoły i może ona mieć znaczenie praktyczne. Otóż w tym miejscu znajduje się wole miodowe. Fakt ten wręcz może przemawiać na rzecz wyższej wydajności „małej pszczoły”, która może mieć taki sam lub nawet większy odwłok niż „duża”.
Badania zwracają też uwagę na kolejny istotny fakt w kontekście zagrożeń ze strony roztocza. Komórka pszczela o szerokości 4,9 mm jest lepiej wypełniona przez rozwijającą się larwę, a potem poczwarkę. To może mieć dwojakie znaczenie. Po pierwsze, wpływa to na skrócenie okresu rozwoju czerwiu i przyspieszenie wygryzienia się młodej pszczoły. Po drugie, przypuszcza się, że poczwarka, która fizycznie wypełnia szczelnie komórkę, blokuje możliwość zapłodnienia, uniemożliwiając przemieszczenie się samca dręcza pszczelego (który wykluł się z jaja złożonego przez samicę matkę w górnej części komórki) do samic, które znajdują się w dolnej części przy matce. Tam również znajduje się pokarm. Samiec więc, bądź to ginie z głodu, bądź może zostać uszkodzony przy próbie dojścia do swoich sióstr1. „Ciasnota” panująca w komórkach wpływa pozytywnie na przenikanie ciepła pomiędzy młodymi pszczołami. Dzięki większej koncentracji komórek pszczelich na plastrze, mniejsza liczba pszczół dorosłych wymagana jest do ogrzania tej samej liczby larw. Ponadto, w gospodarce z „małą komórką” zmniejsza się odstępy między osiami plastrów do 30-32 mm ze standardowych 35 - 36 mm (w dziesięcioramkowym korpusie umieszcza się wówczas jedenaście ramek). Fakt ten dodatkowo zwiększa wykorzystanie produkowanego ciepła do wygrzania czerwiu.

9 komentarzy:

  1. Dobrze że zaznaczyłeś że Bartek Ci robił korektę, "dostepna wiedza nakazuje sądzić" "postawić hipotezę" "wydaje się" to raczej w jego stylu
    Równie dobrze mogłeś dać tytuł : " tyle wiem" i zostawić pustą kartę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jacuchu... spokojnie będzie druga część... na krytykę przyjdzie czas.

      Usuń
  2. Będzie o terminie wylęgania Twoich matek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy to nie jest obserwacja potwierdzająca działanie Twojej zmniejszonej komórki u Ciebie? Dziwię się trochę :)

      Usuń
    2. Ale to nie moja obserwacja... A po za tym jedna jaskółka wiosny nie czyni... trzeba by przynajmniej że 2-3 sezony obserwować podobne terminy wygrywania aby móc to traktować inaczej niż ciekawostkę.... ja się dziwię że Ty się dziwisz?

      Usuń
    3. To z niewiedzy. Wytłumaczyłeś i teraz kumam, i przyznaję rację. Internet zadziałał ;)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń