poniedziałek, 28 listopada 2016

Zaczynamy zimę...



Chyba ostatnie ciepłe dnie przed miesiącami zimowej pogody właśnie przeminęły. Rodzinki które dokonały oblotów skorzystały z pogody aby ostatni raz przed wiosennym rozbudzeniem rozprostować skrzydełka, oczyścić się a może i nawet posprzątać sobie w ulu. Niestety nie mogłem być na wszystkich pasiekach ale zakładam, że tam gdzie słońce ogrzało ścianki ula pszczoły zrobiły obloty. Wykluczam tylko pasiekę w lesie, tam słońce o tej porze roku prawie w cale nie dochodzi a jak rzuci promienie na ścianki to i tak temperatura nie pozwala na opuszczenie przez pszczoły uli. Miejsce tej pasieki jest najbardziej „zimne” czyli pszczoły najwcześniej tam kończą czerwienie a wiosną najpóźniej ruszają z rozwojem. W sumie cieszy mnie taki stan i chyba tak to powinno wyglądać w naturalnych siedliskach leśnych pszczół. Długa przerwa w czerwienia jest dla pszczół korzystna i to nie tylko ze względu na ograniczony dostęp Varroa do czerwiu pszczelego ale również dla kondycji samych pszczół. Młode pszczoły nie musiały karmić dodatkowego czerwiu, miały więcej czasu na prawidłowe odżywienie własnego organizmu. 

W lesie stacjonuje 9 rodzin o różnych genach. Mam tam fajne połączenie rodzin. Dwie stare rodziny z linii „żółtej” która pochodzi od buckfasta i 3 młode rodziny z matkami córkami. Są tam jeszcze AMM oraz matki córki po P8 o pochodzeniu primorskim… Czyli w sumie 3 całkiem różne linie pszczół. Co prawda wszystkie te matki są już przekrzyżowane miejscowo bo niektóre już są F3 i F4 ale jednak mają różne pochodzenia. Do wiosny w lesie jeszcze daleko bo pierwsze takie loty po pyłek rozpoczynają się zazwyczaj w połowie kwietnia… a więc i rozwój wtedy rusza na całego. Prawdopodobnie przerwa w czerwieniu spokojnie wyniesie około 6 miesięcy… Zauważyłem, że z każdym przekrzyżowaniem, każdym zmieszańcowaniem lokalnym i nastąpieniem kolejnego pokolenia pszczół rodziny te dostosowują się do warunków w jakich bytują w bardziej optymalny sposób niż dotychczas to wyglądało na pszczołach komercyjnych a zwłaszcza tych o intensywnym czerwieniu. Rodzinki takie potrafią ograniczyć czerwienie, zmniejszyć się ilościowo i dzięki temu zebrać odpowiednie ilości pokarmu we własnym zakresie bez pomocy cukrowej pszczelarza… Podejrzewam, że proces ten będzie postępował i pszczoły coraz lepiej będą reagować na warunki środowiskowe do tego stopnia, że będą potrafiły przewidzieć okresy głodu w trakcie sezonu lub po prostu przetrwać na ograniczonych zasobach. Zobaczymy w którą to stronę będzie podążać. Nie zakładałem, że przysłowiowe „skundlenie” tak szybko będzie następować i odkrywać coraz to bardziej ciekawe zachowania pszczół. Co ciekawe, zdecydowanie stwierdzam większe ilości kitu w gniazdach pszczół, może to zapowiedź srogiej zimy i taki „rok” ale podciągnąłbym to bardziej pod uaktywnienie się pierwotnych instynktów radzenia sobie z patogenami i innym zagrożeniami zewnętrznymi. Chodź z drugiej strony bardzo rojny rok też może oznaczać srogą zimę i przetrzebienie populacji. W mojej krótkiej historii pszczelarzenia nie doświadczyłem jeszcze tak rojnego sezonu jak ten. Bardzo duże ilości zgłoszeń o pszczołach muszą w pewnym stopniu wskazywać na obecność jakiejś dzikiej populacji miejskiej… ? Dlaczego miejskiej? A no dlatego, że większość czyli jakieś 90% zgłoszeń to tereny miejskie a w tym pustostany, zakrzaczenia itd. Do obserwacji zostawiłem 3 rodziny z którymi nie poradziłbym sobie w prosty i łatwy sposób bez strat w pszczołach. Pozostały tam gdzie je zastałem a że nie przeszkadzały nikomu więc prawdopodobnie przetrwają zimę i na przyszły rok znowu wydadzą roje. Bardzo mnie to ucieszyło i będę oczekiwał aby zobaczyć te pszczoły już wiosną w lotach za pyłkiem. 

Co mi się jeszcze przypomina po sezonie?

Będę chciał zapisać to, na co zwróciłem uwagę lub gdzieś mi w sezonie przemknęło.
Matki pszczele. Tak w tym sezonie miałem z nim spory kłopot. Nie robiłem dużo i dużych serii bo zliczając jeszcze jakieś próbne może wyszłoby tego około 6 poddań do rodzin wychowujących. Mówię zdecydowanie o matkach które chciałem wychować celowo z przełożonych larw itd. Chciałbym to zrzucić na błędy własne, czyli źle przełożone larwy itd. ale nie mogę tego zrobić ponieważ przekładam już jakiś czas i w poprzednich sezonach nie miałem takich problemów. Praktycznie z każdą serią były jakieś kłopoty. Najgorsze było to, że pszczoły mimo osierocenia i tak nie chciały ciągnąc mateczników na obcych larwach w miseczkach matecznikowych. Pierwsze dwie serie nie wypaliły w całości… dosłownie zero odpalonych mateczników. Kolejne też nie było rewelacji bo z 20-22 poddanych larw zostawało do zasklepienia mateczników od 2 do 12… dziwny sezon lub pszczoły ewidentnie nie chciały odchowywać obcych larw. Za to matki utworzone przez pszczoły z mateczników rojowych (tych wykorzystałem góra 5) i większość z mateczników ratunkowych unasieniały się prawie w 100%... ot pszczoły pokazały jak to się robi… Nie mniej jednak będę dalej starał się hodować matki bo w sezonie są na wagę złota a ich nadmiar nigdy nam nie zbywa bo byle ramka z pszczołami i trochę pokarmu tworzy nową mikro rodzinkę którą na koniec sezonu możemy zagospodarować jak chcemy. W tym sezonie nie uruchomiłem seryjnych ulików weselnych z racji małej ilości pszczół z wiosny i dużych podziału. Miałem utworzone 4 ulik tylko które funkcjonowały jako koło zapasowe a nie cykliczna produkcja unasiennionych matek… Na przyszły sezon będę chciał to zmienić o ile zimowla i wiosenny oblot pokarzą, że się da a chętnych na matki raczej nie zabraknie…

Lina żółta. Wrócę do tych pszczół bo mam dwie córki siostry które prawdopodobnie pochodzą od jednej matki (90%). To są te pszczoły które stacjonują w lesie. Już od wiosny pokazały swoją wartość i chęć przetrwania. Mimo kłopotów z kuną ta jedna malutka rodzinka dźwignęła się i pięknie poszła w rozwój. Udało mi się od nich w sumie wykonać  7 nowych rodzinek z czego jedna poszła do kolegi Mariusza w ramach fort knox. Byłem zadowolony z rozwoju młodych rodzin ponieważ przeważnie wykazywały identyczne cechy przy obsłudze jak rodziny wyjściowe czyli ładnie zwarcie czerwiły, chętnie budowały nowe plastry, znosiły bardzo dużo pyłku i były łagodne. Na marginesie są to najłagodniejsze pszczoły w mojej pasiece. Będę je obserwował w nadchodzącym sezonie i liczę na przeżycie rodzin matecznych L1 i L2 ponieważ matką stuknie 4 sezon życia co również będzie bardzo fajnym małym sukcesem a że chciałbym pociągnąć od tych rodzinek jeszcze kilka kopii aby mieć mały zapas trzymam za nie kciuki w zimowli… 

Małe rodzinki. O małych rodzinkach można by napisać oddzielny wpis ponieważ cały czas zadziwiają i zaskakują. Małe rodzinki też chcą żyć a że są małe i nie dajemy im często szans, zazwyczaj nas zaskakują i wbrew pszczelarzowi żyją i mają się bardzo dobrze. Pierwsza taka rodzinka która przetrwa również od 2014 roku jest rodzina Car. Ta rodzina już w 2015 miała kłopoty i była jedną z 4 rodzin którym nie dawałem szans… na przeżycie. Mimo to pozbierała się i ze stanu który określiłbym jako „stanie w miejscu” w pewnym momencie ruszyła i nadrobiła stracony czas dając jeszcze pewną ilość miodu. Do zimy poszła średnia i jako jedyna na pasiecie P3 przeżyła zimę i ruszyła dynamicznie z rozwojem przez co jako pierwsza i jedyna weszła w nastrój rojowy. Udało mi się dosłownie przyjechać na pasiekę 5 s przed wyrojeniem i dzięki temu miałem szanse dalej ją zachować u siebie… W sumie udało mi się skopiować ją 3x. Do zimy poszła tak jak zawsze do tej pory czyli w średniej sile.  Kolejną małą rodzinką z sezonu 2016 była rodzinką która przetrwała w uliku weselnym. Wiosną widziałem, że ten ulik przeżył ale pszczoły raczej leniwie latały i w sumie tylko pojedyncze sztuki… Przygotowałem im pełny ul z suszem i pokarmem oraz zasiliłem pszczołami z innej rodziny… Były naprawdę mizerne z ledwością obsiadały jedną moją ramkę i to dość rzadko. Zostawiłem im do dyspozycji dwa korpusy z suszem i pustymi ramkami. Wtedy założyłem, że nie ruszam tej rodzinki i nie zaglądam, niech sobie radzą same bo ja i tak pomogłem im bardzo dużo.  Kiedy otworzyłem ul końcem maja początkiem czerwca byłem bardzo zdzwiony i nawet podejrzewałem, że na ten ul naleciała się rójka ale że matka była znaczona nie mogłem się pomylić. Ul był pełen pszczół i czerwiu. Pszczoły miały sporo zapasów i wyglądały naprawdę zdrowo… Gdy we wrześniu sprawdzałem macierzak po starej matce 70 z którą wykonałem odkład i przewiozłem na pasiekę P1 był chyba najsilniejszy na całej pasiece a z pewnością miał najwięcej zapasów miodowych bo z wielkim wysiłkiem dźwignąłem dwa korpusy aby sprawdzić wykarmienie.
Wystarczyły te dwa przykłady aby całkowicie zmienić zdanie o słabych rodzinkach początkiem sezonu i są namacalnym dowodem, że w pszczelarstwie naturalnym nie tylko siła wizualna, objętościowa rodziny liczy się najbardziej a jednak jakaś wewnętrzna chęć przetrwania i zdrowotność małej rodzinki. Tymczasem tworzenie czegoś małego na siłę wczesną porą uważam za słaby pomysł i trzeba jednak starać się tworzyć rodzinki wtedy kiedy w przyrodzie mamy już ustabilizowaną pogodę, zapewniony pożytek i masę dojrzałych trutni w ulach. 

Jak do tej pory… tylko jedna rodzinka się posypała. Była to rodzinka bez matki przynajmniej od połowy sierpnia. Dawałem im chyba ze 2 razy szanse czyli ramkę z jajeczkami do odciągnięcia nowej matki jednak za każdym razem coś im się nie udawało. Reszta rodzin które poszły do zimy wygląda przyzwoicie i powiedziałbym że lepiej niż rok temu… żeby nie zapeszać jest dobrze i mam spore nadzieje, że wiosna okaże się łaskawa dla moich pszczół… W przyszłym sezonie planuje dalsze podziały a intensywność dzielenia będzie zależała od ilości rodzin które przetrwały po zimie. Przy dużej ich liczbie będę dzielił skromnie bo na 2-3 młode rodzinki ale w przypadku małej ilości lub powtórki sezonu poprzedniego trzeba będzie znowu nadrobić straty… chciałbym osiągnąć liczbę około 80 rodzin w 5 różnych lokalizacjach. Dodatkowo postanowiłem też stworzyć małą pasieczkę taką obserwacyjną przy domu na samych kłodach bez ramek z dziką zabudową… zobaczymy co czas przyniesie i jak będzie przebiegać zimowla…

2 komentarze:

  1. No i pięknie panie Łukaszu!
    ja wczoraj widziałem bazie na wierzbie, a dziś przywalił pierwszy śnieg i porządny mróz. i bądź tu człowieku mądry czy idzie wiosna czy zima ;)

    ale czas szybko leci i może się okazać, że obloty już za jakieś 3 miesiące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aby nie było skoków temp. w zimie to jakoś się dotrwa...
      tak w połowie marca zobaczyć obloty byłoby fajnie.

      Usuń