Chyba ostatnie ciepłe dnie przed miesiącami zimowej pogody
właśnie przeminęły. Rodzinki które dokonały oblotów skorzystały z pogody aby
ostatni raz przed wiosennym rozbudzeniem rozprostować skrzydełka, oczyścić się
a może i nawet posprzątać sobie w ulu. Niestety nie mogłem być na wszystkich
pasiekach ale zakładam, że tam gdzie słońce ogrzało ścianki ula pszczoły
zrobiły obloty. Wykluczam tylko pasiekę w lesie, tam słońce o tej porze roku
prawie w cale nie dochodzi a jak rzuci promienie na ścianki to i tak
temperatura nie pozwala na opuszczenie przez pszczoły uli. Miejsce tej pasieki
jest najbardziej „zimne” czyli pszczoły najwcześniej tam kończą czerwienie a
wiosną najpóźniej ruszają z rozwojem. W sumie cieszy mnie taki stan i chyba tak
to powinno wyglądać w naturalnych siedliskach leśnych pszczół. Długa przerwa w
czerwienia jest dla pszczół korzystna i to nie tylko ze względu na ograniczony
dostęp Varroa do czerwiu pszczelego ale również dla kondycji samych pszczół.
Młode pszczoły nie musiały karmić dodatkowego czerwiu, miały więcej czasu na
prawidłowe odżywienie własnego organizmu.
W lesie stacjonuje 9 rodzin o różnych genach. Mam tam fajne
połączenie rodzin. Dwie stare rodziny z linii „żółtej” która pochodzi od
buckfasta i 3 młode rodziny z matkami córkami. Są tam jeszcze AMM oraz matki
córki po P8 o pochodzeniu primorskim… Czyli w sumie 3 całkiem różne linie
pszczół. Co prawda wszystkie te matki są już przekrzyżowane miejscowo bo
niektóre już są F3 i F4 ale jednak mają różne pochodzenia. Do wiosny w lesie
jeszcze daleko bo pierwsze takie loty po pyłek rozpoczynają się zazwyczaj w
połowie kwietnia… a więc i rozwój wtedy rusza na całego. Prawdopodobnie przerwa
w czerwieniu spokojnie wyniesie około 6 miesięcy… Zauważyłem, że z każdym
przekrzyżowaniem, każdym zmieszańcowaniem lokalnym i nastąpieniem kolejnego
pokolenia pszczół rodziny te dostosowują się do warunków w jakich bytują w
bardziej optymalny sposób niż dotychczas to wyglądało na pszczołach
komercyjnych a zwłaszcza tych o intensywnym czerwieniu. Rodzinki takie potrafią
ograniczyć czerwienie, zmniejszyć się ilościowo i dzięki temu zebrać
odpowiednie ilości pokarmu we własnym zakresie bez pomocy cukrowej pszczelarza…
Podejrzewam, że proces ten będzie postępował i pszczoły coraz lepiej będą
reagować na warunki środowiskowe do tego stopnia, że będą potrafiły przewidzieć
okresy głodu w trakcie sezonu lub po prostu przetrwać na ograniczonych
zasobach. Zobaczymy w którą to stronę będzie podążać. Nie zakładałem, że
przysłowiowe „skundlenie” tak szybko będzie następować i odkrywać coraz to
bardziej ciekawe zachowania pszczół. Co ciekawe, zdecydowanie stwierdzam
większe ilości kitu w gniazdach pszczół, może to zapowiedź srogiej zimy i taki
„rok” ale podciągnąłbym to bardziej pod uaktywnienie się pierwotnych instynktów
radzenia sobie z patogenami i innym zagrożeniami zewnętrznymi. Chodź z drugiej
strony bardzo rojny rok też może oznaczać srogą zimę i przetrzebienie
populacji. W mojej krótkiej historii pszczelarzenia nie doświadczyłem jeszcze
tak rojnego sezonu jak ten. Bardzo duże ilości zgłoszeń o pszczołach muszą w
pewnym stopniu wskazywać na obecność jakiejś dzikiej populacji miejskiej… ?
Dlaczego miejskiej? A no dlatego, że większość czyli jakieś 90% zgłoszeń to
tereny miejskie a w tym pustostany, zakrzaczenia itd. Do obserwacji zostawiłem
3 rodziny z którymi nie poradziłbym sobie w prosty i łatwy sposób bez strat w
pszczołach. Pozostały tam gdzie je zastałem a że nie przeszkadzały nikomu więc
prawdopodobnie przetrwają zimę i na przyszły rok znowu wydadzą roje. Bardzo
mnie to ucieszyło i będę oczekiwał aby zobaczyć te pszczoły już wiosną w lotach
za pyłkiem.
Co mi się jeszcze przypomina po sezonie?
Będę chciał zapisać to, na co zwróciłem uwagę lub gdzieś mi w
sezonie przemknęło.
Matki pszczele. Tak w tym sezonie miałem z nim spory kłopot.
Nie robiłem dużo i dużych serii bo zliczając jeszcze jakieś próbne może
wyszłoby tego około 6 poddań do rodzin wychowujących. Mówię zdecydowanie o
matkach które chciałem wychować celowo z przełożonych larw itd. Chciałbym to
zrzucić na błędy własne, czyli źle przełożone larwy itd. ale nie mogę tego
zrobić ponieważ przekładam już jakiś czas i w poprzednich sezonach nie miałem
takich problemów. Praktycznie z każdą serią były jakieś kłopoty. Najgorsze było
to, że pszczoły mimo osierocenia i tak nie chciały ciągnąc mateczników na
obcych larwach w miseczkach matecznikowych. Pierwsze dwie serie nie wypaliły w
całości… dosłownie zero odpalonych mateczników. Kolejne też nie było rewelacji
bo z 20-22 poddanych larw zostawało do zasklepienia mateczników od 2 do 12…
dziwny sezon lub pszczoły ewidentnie nie chciały odchowywać obcych larw. Za to
matki utworzone przez pszczoły z mateczników rojowych (tych wykorzystałem góra
5) i większość z mateczników ratunkowych unasieniały się prawie w 100%... ot
pszczoły pokazały jak to się robi… Nie mniej jednak będę dalej starał się
hodować matki bo w sezonie są na wagę złota a ich nadmiar nigdy nam nie zbywa
bo byle ramka z pszczołami i trochę pokarmu tworzy nową mikro rodzinkę którą na
koniec sezonu możemy zagospodarować jak chcemy. W tym sezonie nie uruchomiłem
seryjnych ulików weselnych z racji małej ilości pszczół z wiosny i dużych
podziału. Miałem utworzone 4 ulik tylko które funkcjonowały jako koło zapasowe
a nie cykliczna produkcja unasiennionych matek… Na przyszły sezon będę chciał
to zmienić o ile zimowla i wiosenny oblot pokarzą, że się da a chętnych na
matki raczej nie zabraknie…
Lina żółta. Wrócę do tych pszczół bo mam dwie córki siostry
które prawdopodobnie pochodzą od jednej matki (90%). To są te pszczoły które
stacjonują w lesie. Już od wiosny pokazały swoją wartość i chęć przetrwania.
Mimo kłopotów z kuną ta jedna malutka rodzinka dźwignęła się i pięknie poszła w
rozwój. Udało mi się od nich w sumie wykonać
7 nowych rodzinek z czego jedna poszła do kolegi Mariusza w ramach fort
knox. Byłem zadowolony z rozwoju młodych rodzin ponieważ przeważnie wykazywały
identyczne cechy przy obsłudze jak rodziny wyjściowe czyli ładnie zwarcie
czerwiły, chętnie budowały nowe plastry, znosiły bardzo dużo pyłku i były
łagodne. Na marginesie są to najłagodniejsze pszczoły w mojej pasiece. Będę je
obserwował w nadchodzącym sezonie i liczę na przeżycie rodzin matecznych L1 i
L2 ponieważ matką stuknie 4 sezon życia co również będzie bardzo fajnym małym
sukcesem a że chciałbym pociągnąć od tych rodzinek jeszcze kilka kopii aby mieć
mały zapas trzymam za nie kciuki w zimowli…
Małe rodzinki. O małych rodzinkach można by napisać
oddzielny wpis ponieważ cały czas zadziwiają i zaskakują. Małe rodzinki też
chcą żyć a że są małe i nie dajemy im często szans, zazwyczaj nas zaskakują i
wbrew pszczelarzowi żyją i mają się bardzo dobrze. Pierwsza taka rodzinka która
przetrwa również od 2014 roku jest rodzina Car. Ta rodzina już w 2015 miała
kłopoty i była jedną z 4 rodzin którym nie dawałem szans… na przeżycie. Mimo to
pozbierała się i ze stanu który określiłbym jako „stanie w miejscu” w pewnym
momencie ruszyła i nadrobiła stracony czas dając jeszcze pewną ilość miodu. Do
zimy poszła średnia i jako jedyna na pasiecie P3 przeżyła zimę i ruszyła
dynamicznie z rozwojem przez co jako pierwsza i jedyna weszła w nastrój rojowy.
Udało mi się dosłownie przyjechać na pasiekę 5 s przed wyrojeniem i dzięki temu
miałem szanse dalej ją zachować u siebie… W sumie udało mi się skopiować ją 3x.
Do zimy poszła tak jak zawsze do tej pory czyli w średniej sile. Kolejną małą rodzinką z sezonu 2016 była
rodzinką która przetrwała w uliku weselnym. Wiosną widziałem, że ten ulik przeżył
ale pszczoły raczej leniwie latały i w sumie tylko pojedyncze sztuki…
Przygotowałem im pełny ul z suszem i pokarmem oraz zasiliłem pszczołami z innej
rodziny… Były naprawdę mizerne z ledwością obsiadały jedną moją ramkę i to dość
rzadko. Zostawiłem im do dyspozycji dwa korpusy z suszem i pustymi ramkami.
Wtedy założyłem, że nie ruszam tej rodzinki i nie zaglądam, niech sobie radzą
same bo ja i tak pomogłem im bardzo dużo.
Kiedy otworzyłem ul końcem maja początkiem czerwca byłem bardzo zdzwiony
i nawet podejrzewałem, że na ten ul naleciała się rójka ale że matka była
znaczona nie mogłem się pomylić. Ul był pełen pszczół i czerwiu. Pszczoły miały
sporo zapasów i wyglądały naprawdę zdrowo… Gdy we wrześniu sprawdzałem
macierzak po starej matce 70 z którą wykonałem odkład i przewiozłem na pasiekę
P1 był chyba najsilniejszy na całej pasiece a z pewnością miał najwięcej
zapasów miodowych bo z wielkim wysiłkiem dźwignąłem dwa korpusy aby sprawdzić
wykarmienie.
Wystarczyły te dwa przykłady aby całkowicie zmienić zdanie o
słabych rodzinkach początkiem sezonu i są namacalnym dowodem, że w
pszczelarstwie naturalnym nie tylko siła wizualna, objętościowa rodziny liczy
się najbardziej a jednak jakaś wewnętrzna chęć przetrwania i zdrowotność małej
rodzinki. Tymczasem tworzenie czegoś małego na siłę wczesną porą uważam za
słaby pomysł i trzeba jednak starać się tworzyć rodzinki wtedy kiedy w
przyrodzie mamy już ustabilizowaną pogodę, zapewniony pożytek i masę dojrzałych
trutni w ulach.
Jak do tej pory… tylko jedna rodzinka się posypała. Była to
rodzinka bez matki przynajmniej od połowy sierpnia. Dawałem im chyba ze 2 razy
szanse czyli ramkę z jajeczkami do odciągnięcia nowej matki jednak za każdym
razem coś im się nie udawało. Reszta rodzin które poszły do zimy wygląda
przyzwoicie i powiedziałbym że lepiej niż rok temu… żeby nie zapeszać jest
dobrze i mam spore nadzieje, że wiosna okaże się łaskawa dla moich pszczół… W
przyszłym sezonie planuje dalsze podziały a intensywność dzielenia będzie
zależała od ilości rodzin które przetrwały po zimie. Przy dużej ich liczbie
będę dzielił skromnie bo na 2-3 młode rodzinki ale w przypadku małej ilości lub
powtórki sezonu poprzedniego trzeba będzie znowu nadrobić straty… chciałbym
osiągnąć liczbę około 80 rodzin w 5 różnych lokalizacjach. Dodatkowo
postanowiłem też stworzyć małą pasieczkę taką obserwacyjną przy domu na samych
kłodach bez ramek z dziką zabudową… zobaczymy co czas przyniesie i jak będzie
przebiegać zimowla…
No i pięknie panie Łukaszu!
OdpowiedzUsuńja wczoraj widziałem bazie na wierzbie, a dziś przywalił pierwszy śnieg i porządny mróz. i bądź tu człowieku mądry czy idzie wiosna czy zima ;)
ale czas szybko leci i może się okazać, że obloty już za jakieś 3 miesiące.
aby nie było skoków temp. w zimie to jakoś się dotrwa...
Usuńtak w połowie marca zobaczyć obloty byłoby fajnie.