Gdy jakiś czas temu trafiłem na informację o małej komórce a
były to doświadczenia Dee Lusby później
doświadczenia Olszewskiego stwierdziłem, że temat jest warty uwagi. W tamtym
okresie przy posiadanej wiedzy i doświadczeniu taka gospodarka wydawała mi się
optymalna. Fajnie to wyglądało w połączeniu z mniej intensywnym zwalczaniem
roztocza czyli leczeniem 1-2 razy w sezonie rodzin pszczelich tymolem.
Praktycznie w pierwszym sezonie od rozpoczęcia udało mi się spełnić trzy
podstawowe założenia systemu czyli własna węza, odpowiedni odstęp oraz
pozycjonowanie. Możliwe, że dalej prowadziłbym rodziny w podobnym systemie z
jakimiś modyfikacjami dostosowanymi pod moje warunki zważywszy, że szło mi to
całkiem nieźle, z małymi stratami po zimie, pięknym rozwojem wiosennym i
fajnymi zbiorami miodu. No cóż jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia a ja
wierzę, że pszczoły bez leczenia są całkowicie możliwe.
Gdybym nastawiał się na zysk i pewny dochód z pszczelarstwa
to nie szukał bym dziury w całym tylko uznał, że inaczej się nie da dla
świętego spokoju i we względnej równowadze żył z pszczołami raz lepiej raz
gorzej. Jak wiadomo systemy działają wtedy kiedy wszystko jest zgrane i każdy
osobny czynnik występuje jako mała część układanki. Ja się tego obawiałem bo w
pewnym momencie odniosłem wrażenie, że odstawienie tymolu i opóźnienie czegoś
może spowodować załamanie.
Mała komórka 4,9 mm z
całą pewnością pomaga pszczołom w zachowaniach higienicznych. Tu nie mam
najmniejszych wątpliwości, że te zachowania zostają wzmocnione, ujawniają się
itd. Rok temu gdzie na pasiekach miałem przeszło 60 rodzin i wprowadzałem
pierwsze ramki bez-węzowe a pszczoły zaczynały budować swoje komórki liczyłem
na to, że wielkość komórek będzie się wahać w okolicach 5,0 mm. Sprawdziłem
kilka dzikich plastrów w młodych rodzinach i rozpiętość budowanych komórek była
spora zdarzały się małe komóreczki 4,7 mm jak i standardowe w górnych częściach
plastra 5,4 mm. I o ile system małej komórki na własnej węzie z własnego wosku
jest optymalny dla pasieki amatorskiej na pograniczu komercyjnych oczekiwań to
przy prowadzeniu pasiek z większą ilością rodzin z dużymi podziałami pewne
prace stają się uciążliwe… przerób wosku na węzę a później drutowanie i
wtapianie jest dla mnie dość męczący i nużący… przy 50 rodzinach trzeba liczyć
przynajmniej 10-12 arkuszy węzy na rodzinę co daje 600 arkuszy i 600 ramek do
zadrutowania… Niestety musiałem w
pierwszych sezonach przerobić podobne ilości ale chyba opłaciła się taka praca
bo pszczoły na dziko budują komórki w okolicach 4,9 mm a więc zmniejszenie ich naturalnej
zabudowy stało się faktem. W tym sezonie nie zadrutowałem ani jednej ramki i
mam zamiar już do końca moje przygody z pszczołami nie zadrutować ani jednej
ramki więcej…
Chciałem również odpowiedzieć na pojawiające się pytania dotyczące
małej komórki i może trochę podsumować ten etap gospodarki przez jaki
przeszedłem i tak naprawdę dalej w nim tkwię bo około 60% ramek z suszem u mnie
na pasiekach to komórka 4,9 mm a reszta swobodna zabudowa pszczół o rozpiętości
komórek pewnie od 4,6 mm do 6,8 mm…
Podstawowym pytaniem jakie często się słyszy to czy pszczoły
będą odbudowywać węzę 4,9 mm?
Tak pszczoły będą odbudowywać węzę 4,9 mm ale nie wszystkie
i nie o każdej porze roku. Głównym problemem przy odbudowie węzy 4,9 mm jest
to, że próbujemy wkładać ramki z tą węzą do rodzin które posiadają resztę
plastrów na standardowej komórce. Takie działania praktycznie nigdy nie kończą
się powodzeniem. Z tego co zaobserwowałem u Siebie to młode rodziny, rójki i
pakiety w większości przypadków prawidłowo odbudowują podaną węzę 4,9 mm.
Rodziny silne, produkcyjne praktycznie zawsze będą psuć chodź zdążają się też
wyjątki.
Czy genetyka pszczół ma na to jakiś wpływ? Możliwe, że dane rasa
będzie lepiej lub gorzej budować węzę o komórce 4,9 mm ale decydującym
wyznacznikiem jest biologiczny stan rodzin pszczelej. Rodziny młode budujące
się będą chętnie odbudowywać ramki bo potrzebują dużo pszczoły pracującej.
Rodziny produkcyjne, dojrzałe biologicznie będą psuć, przerabiać na trutnia,
powiększać i tworzyć własne rozmiary.
Kolejne pytanie to jaki powinien być rozstaw plastrów, czyli
odległość od osi jednego plastra do drugiego plastra? Prekursorzy podają 30-32
mm i takich rozmiarów warto się trzymać tylko, że trzeba przy tym również
myśleć a nie ślepo powielać czyjeś praktyki… dlaczego o tym piszę ponieważ
ostatnio odezwał się do mnie jakiś „pszczelarz” który po zheblowaniu boczków
hoffmanowskich do 30 mm przy standardowej ramce o górnej beleczce 25 mm
stwierdził, że pszczoły teraz nie przejdą pomiędzy ramki bo powstanie szczelina
0,5 mm… No cóż i tak się zdarza że nie zawsze wszystko jest wyjaśnione co do każdego
słowa (moje ramki mają górną beleczkę 20 mm)… Oczywiście to żaden problem ale
dla perfekcjonistów pszczelarskich nie do zaakceptowania i błąd krytyczny przez
co rodzina pszczela będzie w niezłych tarapatach… Jeżeli ktoś zrobi tak jak ten pszczelarz to
nie załamujcie rąk… tylko pomyślcie bo to żaden problem odsunąć od siebie ramki
tak aby zyskać ten 1-2 mm albo przepleść nowe ramki ze starymi które już są
podkitowane. Nigdy w ulu nie będzie tak, że nowa ramka cały czas będzie nowa.
Te odległości będą się przesuwać itd. Pszczoły z pewnością sobie poradzą. Otóż
mój wymiar 30 mm o którym już kiedyś wspominałem specjalnie był właśnie tak
zrobiony aby w rzeczywistości wyszło te 32 mm bo pszczoły kitują, nadbudowują i
choćbym chciał nie jestem w stanie dociskać co do mm ramki do ramki… a na przyszłość zamówcie sobie ramki według
własnego projektu z górną beleczką 20 mm.
Czy trzeba mieć swój wosk i swoją
węzę?… Według mnie trzeba mieć i swój woski i swoją węzę. Nie wiem nawet czy
czystość wosku nie jest ważniejsza niż rozmiar komórki wyciśniętej na arkuszu
węzy. Dlatego warto dbać o swój wosk aby był czysty i nie zapaskudzony
akarcydami i innymi świństwami które niektórzy pakują do ula.
Pozycjonowanie prawd czy fałsz? Układanie ramek z suszem według teorii pozycjonowania może i ma jakieś
prawdziwe uzasadnienie po obserwacjach naturalnych zabudów pszczelich i może
naprawdę wpływa to jakoś pozytywnie na całość rodziny. Ja nie zauważyłem złych
ani dobrych rzeczy w związku z pozycjonowaniem. Dzikich gniazd też nie miałem okazji
oglądać pod tym kątem więc sam nie wiem czy to całe pozycjonowanie jest aż tak
ważne. Z pewnością ważne jest nie mieszanie pszczołom w gnieździe i
przerzucanie ramkami z jednego końca na drugi…
Czy małe pszczoły lepiej radzą
sobie z Varroa? Według mojej praktyki pszczoły które bytują na komórce 4,9 mm
lepiej ograniczają roztocza Varroa. Ujawniają się u nich typowe zachowania
higieniczne takie jak VSH, grooming, czyszczenie gniazda itd. o których pisałem
we wcześniejszych wpisach na blogu. W dodatku na ten temat jest już sporo
publikacji naukowych i badań.
Podsumowując. Gospodarka na małej
komórce przy użyciu tzw. „lekkiej chemii” raz-dwa razy na sezon jest jak
najbardziej możliwa pod względem komercyjnych założeń czyli dość silne rodzin,
znaczne ilości miodu, małe spadki po zimie itd. Nie mniej jednak dla mnie
stanowi drogę dojścia do pszczół bez leczenia radzących sobie samodzielnie z
ograniczoną pomocą pszczelarza typu podkarmienie rodzin w niekorzystnym
pożytkowo roku. Wydaje mi się, że gospodarowanie typowo na małej komórce i
odstawienie zabiegu ograniczającego roztocze nie koniecznie musi się udać ale
żeby to sprawdzić dokładnie trzeba by doświadczyć więcej sezonów. Otóż mimo
praktycznie całości rodzin na komórce 4,9 mm w 2015 roku większość osypała się
z różnych przyczyn. Oczywiście część rodzin przeżyła o czym dokładnie
poinformowałem we wpisie „pierwszy sezon TF” jednak samo posiadanie komórki 4,9
mm w pasiece nie gwarantuje przeżywalności na zasadach TF. Do tego potrzebne są
jeszcze inne czynniki takie jak pszczoła przystosowana do miejscowych
patogenów, radząca sobie ze zmianami pogody, reagująca na braki pożytkowe,
umiejąca ograniczać roztocza Varroa itd. Dlatego więc namawiam do własnych
doświadczeń i sprawdzania wszystkiego na własnej skórze bo tylko własna
praktyka u siebie na pasiece pozwoli zweryfikować pewne podejścia do
pszczelarstwa.
Aktualnie
W tej chwili praktycznie wszystkie rodziny posiadają czerwiące matki, mają zapewniony pokarm, odpowiednią ilość plastrów i spokojnie rozwijają się według własnego rytmu... Została jeszcze maleńka część rodzin z matkami NU i 4 uliki które zostawione są raczej jako koła ratunkowe niż rodziny które mogą samodzielnie dojść do zimowli. Chodź pewnie jeśli nie będę potrzebował połączyć jakiejś rodzinki to zazimuje takie jakie będą. Zbiory miodu w tym roku raczej symboliczne i głównie na własny i znajomych użytek. Dużo podziałów, dużo nowych rodzinek i ogólnie sporo pracy chodź muszę przyznać, że mnogość ramek z suszem, mnogość gotowych uli i innych rzeczy takich jak przygotowane pasieczyska ułatwia pracę przynajmniej o połowę. Szczerze to przemknąłem przez ten sezon jak nigdy no bo już ten sezon praktycznie się kończy. W tym sezonie starałem się wszystko dokładnie notować co z czego wyszło i w jakiej formie było po zimie a że rodzin z zimy było mało ale wartościowe to postanowiłem wiedzieć jak potoczy się ich dalszy los... Początkiem sierpnia a najpóźniej we wrześniu postaram się zrobić rzetelne podsumowanie tego sezonu z uwzględnieniem wszystkich podziałów, stanu rodzin, problemów itd.
Podziwiam twoje starania naprawdę szacunek wielki
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki... Zrozumienie jest również bardzo ważne... dlatego dziękuje.
UsuńA dziękuję
OdpowiedzUsuń