Zespół Steeva Shepparda (USA), który przybył, aby odzyskać i chronić genetykę, a także zwiększyć różnorodność pszczół w USA, na zdjęciu prof Lionel Garnery (Francja) / Susan Cobey (USA) / Brandon Hopkins (USA) / Christian Bargain (Francja - prezydentstowarzysznia Asan-GX ) / Steeve Sheppard (USA).
Profesor Lionel Garnery jest naukowcem z Francji, który wspiera stowarzyszenie Asan-GX od bardzo dawna i to także dzięki niemu wciąż na wyspie znajdują się czyste czarne pszczoły.
Artykuł został opublikowany na stronie https://bractwopszczele.pl
Dziś już mało kto ma podstawy do
tego, aby zaprzeczać zdolności pszczół miodnych do przetrwania
bez leczenia w dzikich populacjach – takie znajdowane są
praktyczne na całym świecie. Pojawiają się również pasieki
które udowadniają, że pszczoły w ulach potrafią przeżyć bez
chemii zwalczającej warrozę, a ich wyniki produkcyjne nierzadko nie
odstają od pasiek komercyjnych. Dowodów na takie pszczelarstwo
przybywa z każdym rokiem. Powstały liczne prace podsumowujące
odkryte populacje, projekty selekcyjne i badania naukowe nad
pszczołami, które wypracowały sposoby na życie w ulu razem z
dręczem pszczelim. Jedno jest pewne: duża część rodzin
pszczelich z tych zbadanych populacji potrafi ograniczać namnażanie
dręcza pszczelego na różne sposoby, do takiego poziomu, który
pozwala na wypracowanie równowagi i zachowanie zdrowia.
Jakiś czas temu na swoim blogu
(www.llapka.blogspot.com)
opisałem znaną i przebadaną populację pszczół miodnych z
Norwegii, która dobrze sobie radzi z dręczem w komercyjnej
pasiece... Chwilę później trafiłem na kolejne, podobne informacje
– tym razem dowiedziałem się o tym, że na francuskiej wyspie
przy minimalnej ingerencji ze strony pszczelarzy funkcjonuje bez
stosowania leczenia populacja czystej genetycznie pszczoły
zachodnioeuropejskiej (Apis mellifera mellifera – AMM).
Występuje tam także dzika populacja pszczół licząca około 50
rodzin.
Czy słyszeliście o wyspie Groix? Nie?
W takim razie zapraszam do przeczytania tej historii o ciekawym
przypadku współistnienia ludzi i pszczół, a także o dużym
zaangażowaniu całej społeczności, która ze zrozumieniem
podchodzi do problemu ochrony lokalnych populacji Apis mellifera.
Groix to wyspa ulokowana u wybrzeży
Francji w regionie historycznie nazywanym Bretanią. Na wyspie
funkcjonuje całkiem spora populacja pszczoły miodnej – rodziny
żyją zarówno dziko, jak i są zarządzane przez pszczelarzy w
pasiekach. Wszystkie pszczoły na wyspie to rodzima czarna pszczoła
środkowoeuropejska. Przebadana populacja jest czysta genetycznie -
ma to ogromne znaczenie w dobie sprowadzania pszczół z różnych
zakątków świata o całkowicie odmiennej genetyce. Lokalna
społeczność podjęła decyzję, że na wyspie powstanie rezerwat
czarnej pszczoły, a pszczelarze nie będą sprowadzać obcych
genetycznie pszczół. Stowarzyszenie odpowiedzialne za ochronę
miejscowych pszczół już od ponad 12 lat monitoruje przetrwanie
dzikich rodzin pszczelich, które żyją w skalnych ścianach i
formacjach z kamienia oraz w innych siedliskach, jakie mogą znaleźć
pszczoły na wyspie. Populacja dziko żyjących pszczół jest
stabilna i liczy około 50 rodzin pszczelich. Każdego roku zimę
przeżywa nie mniej niż około 30 rodzin. Jak wiadomo dziko żyjące
rodziny pszczele poddawane są ciągłej presji selekcyjnej ze strony
różnych czynników. Towarzyszy im okresowy głód oraz choroby - w
tym najgroźniejsza: warroza. Mimo wszystko wydaje się, że
populacja pszczół na wyspie osiągnęła wystarczający poziom
równowagi z dręczem pszczelim aby utrzymać długoletnią
stabilność. Objawia się to tym, że zarówno dzikie rodziny
pszczele, jak i te zarządzane przez pszczelarzy nie wykazują
znaczących problemów zdrowotnych łączonych standardowo z
osłabieniem wywołanym przez żerujące na owadach roztocza. Śmierć
dzikich rodzin pszczelich najczęściej związana jest z prozaicznym
czynnikiem: głodem. Jest to, zresztą, główna przyczyna
śmiertelności pszczół na wyspie. Udokumentowano również, że
populacja roztocza Varroa w wyspiarskich rodzinach pszczelich
nie rozwija się dynamicznie w okresie późnego lata, co najczęściej
jest przyczyną osłabienia pszczół idących do zimowli.
Jedna z dzikich rodzin pszczelich
zajmuje charakterystyczną dla wyspy formacje skalną, nazywaną
Dolmenem. Była to prehistoryczna budowla kamienna, wznoszona
zazwyczaj jako starożytny grobowiec. Wydawać by się mogło, że
takie warunki nie są korzystne dla pszczół - zimny kamień jako
siedlisko na długie i wietrzne zimy, jakie występują na wyspie.
Mimo to, czarne pszczoły tej populacji dają sobie radę nie tylko z
takimi warunkami zimowli, ale są w stanie przetrwać także w
starciu z nowym zagrożeniem w postaci dręcza pszczelego. Badacze
którzy zainteresowali się adaptacją pszczół z wyspy Groix
zastanawiają się co ma większy wpływ na przetrwanie tych
lokalnych pszczół. Umiejętność przystosowania się do nowych
warunków czy może izolacja przed czynnikami zewnętrznymi na jaką
pozwala wyspa?
Dzika zabudowa w ramce
Od 2019 roku adaptacją czarnych
pszczół z wyspy Groix zajmuje się Jeff Pettis. Krótkie jak na
razie badania pokazują, że średnia śmiertelność nieleczonych
pszczół na wyspie waha się w granicach od 15% do 20%. Jeff Pettis
twierdzi, że współistnienie pszczoły i dręcza pszczelego możliwe
jest dzięki kilku czynnikom. Przede wszystkim trzeba zaznaczyć że
na wyspie znajduje się najczystsza genetycznie populacja pszczół
Apis mellifera mellifera,
jaka została stwierdzona dotychczas na obszarze całej
Francji. Wytrzymałość czarnych pszczół na trudne warunki jest
powszechnie znana. Jest to pszczoła pierwotna na tych terenach,
która nie raz musiała wykorzystywać swoje walory adaptacyjne.
Wyspiarski charakter Groix również przyczynił się do izolacji
pszczół dzikich jak i tych w pasiekach i ochronił je przed
hybrydyzacją. W ten sposób pszczoły zachowały swoje zdolności
odpornościowe jak i adaptacyjne - a trzeba zauważyć, że Varroa
pierwszy raz pojawiła się na wyspie już w 1989 roku.
Monitoring populacji potwierdził, że liczba dzikich rodzin rośnie
– zdaniem badaczy świadczy to o ich dobrym zdrowiu i odporności.
Duże znaczenie ma też podejście miejscowych pszczelarzy do pszczół
w pasiekach. Ich gospodarka pasieczna ogranicza się do bardzo
rzadkich wglądów do gniazda rodziny pszczelej. Praktykuje się
sprawdzenie kondycji rodzin tuż przed okresem zimowli, a następnie
z końcem zimy . Oprócz tego w ciągu sezonu pszczoły pozostawione
są w spokoju. Oczywiście, nie praktykuje się jakichkolwiek
zabiegów leczniczych jak i dokarmiania rodzin cukrem. Pszczelarze
przybyli na wyspę dostosowują się do lokalnych zwyczajów i
uprawianej tu gospodarki pasiecznej - ze zdziwieniem stwierdzają, że
mają mniejsze straty pszczół, niż mieli wcześniej, często w
dużych komercyjnych pasiekach standardowo leczonych zgodnie z
wszelkimi zaleceniami.

Christian Bargain / Dr Joann Sy / Dr Jeff Pettis (Prezydent Apimondii)
Jeff Pettis monitoruje poziom porażenia
warrozą w sześciu wyspiarskich pasiekach za pomocą flotacji cukrem
pudrem. Co ciekawe poziom porażenia roztoczem często bywa
zdecydowanie większy niż 5 osobników pasożyta na 100 pszczół, a
mimo to rodziny nie wykazują żadnych niepokojących objawów. Taki
poziom porażenia w komercyjnych pasiekach i przy wykorzystaniu
nieodpornej populacji często oznacza, że śmierć rodziny pszczelej
nastąpi w krótkim czasie. Koresponduje to również z obserwacjami
moimi, jak i moich znajomych, że ilość dręcza pszczelego w
rodzinie pszczelej nie jest decydującym wyznacznikiem przeżycia
takich pszczół. Jeff Pettis podsumowuje to krótko: Jeśli damy
pszczołom czas na przystosowanie się, to bez ingerencji człowieka
zawsze nastąpi konieczna adaptacja. Autor badań kontynuuje swoją
pracę i próbuje rozszyfrować tajemnicę zdolności pszczół z
wyspy Groix. Mechanizmy odpowiedzialne za współistnienie tych
pszczół z dręczem pszczelim są bardziej złożone niż się
wydaje - prawdopodobnie pszczoły wykorzystują kilka metod
ograniczania populacji roztocza. Wstępne badania potwierdzają
obecność cechy recappingu (odsklepiania i zasklepiania komórek z
czerwiem) oraz groomingu, czyli uszkadzania samic Varroa.
Warto również wspomnieć, że rodziny
które żyją dziko lub ich obsługa w pasiece jest minimalna
wykorzystują większe ilości propolisu, niż rodziny w pasiekach
komercyjnych – zresztą, są one często w toku selekcji pozbawiane
tej cechy w sposób celowy. Pszczoła środkowoeuropejska znana jest
ze zdolności do intensywnego kitowania gniazda jak i całego wnętrza
ula. Najnowsze badania [1] sugerują, że pszczoły mogą
wykorzystywać propolis, jako naturalny pestycyd do zwalczania dręcza
pszczelego! Nawet w tym kontekście warto zastanowić się nad
problemem hybrydyzacji lokalnych populacji, bo ta może przyczynić
się do osłabienia tej cechy. Czy aby nie stwarzamy sobie problemów
za cenę kilku dodatkowych kilogramów miodu? Jest to jednak głębszy
problem, o którym można by napisać osobny artykuł.
Badacze, którzy analizowali
właściwości propolisu, postawili hipotezę, że propolis, który
znajduje się wewnątrz komórek pszczelich na plastrze może
oddziaływać na dręcza pszczelego. W tym celu wyekstrahowano
propolis z plastrów pszczelich za pomocą różnych
rozpuszczalników. Oszacowano, że wewnątrz komórek pszczelich
znajduje się rozprowadzonych kilka miligramów żywicy. Analiza
chemiczna potwierdziła obecność 30 związków. Najliczniej
występującymi związkami w propolisie były fenole, w tym
kaempferol który jest naturalnym flawonolem. Analiza wykazała, że
pszczoły po wybudowaniu plastra nakładają na niego bogaty w fenol
propolis. Aby zweryfikować, czy propolis wewnątrz komórki
pszczelej wpływa na samice dręcza i ich płodność stworzono
sztuczne komórki, z których część potraktowano ekstraktem
etanolowym propolisu w obecności roztocza, inne pozostawiono bez
takiego zabiegu. Ekstrakt nanoszony był pipetą do wnętrza komórek
następnie przez 15 godzin trzymano takie komórki pod wyciągiem w
celu odparowania etanolu. Analogicznie zrobiono z komórkami bez
udziału propolisu. Nadmienić trzeba, że w tych sztucznych
komórkach umieszczono larwy pszczoły miodnej, a potrzebną ilość
ekstraktu dopasowano w toku wcześniejszych eksperymentów. Kolejną
grupę, jako kontrolną, stanowiły komórki potraktowane ekstraktem
propolisowym z larwami pszczół, ale bez roztoczy. Celem grupy
kontrolnej było stwierdzenie, czy taki zabieg ma wpływ na
zdrowotność przyszłych młodych pszczół. Wyniki potwierdziły
wcześniejsze obserwacje naukowców: robotnice wykonywały dużo
lotów po propolis w rodzinach, które były bardziej w danym
momencie porażone roztoczem Varroa – te obserwacje,
zresztą, były punktem wyjścia do wspomnianych badań nad
właściwościami propolisu. Okazało się, że w komórkach, które
były potraktowane ekstraktem śmierć roztoczy nastąpiła w 19%, a
w komórkach bez ekstraktu tylko w 6%. Kolejnym krokiem było
sprawdzenie zdolności reprodukcyjnych roztocza. Okazało się, że
tylko 26% roztoczy, które miały kontakt z ekstraktem propolisowym
wydało potomstwo, w stosunku do 46% roztoczy, które nie były
poddane ekspozycji. Ekstrakt propolisu nie miał też wpływu na
rozwój młodych pszczół. Wyniki te wskazują, że propolis podany
do komórki czerwiu przed złożeniem jaj może w znaczący sposób
wpływać na przeżywalność roztoczy oraz ich dalszą płodność.
Naukowcy sugerują, że roztoczobójcze działanie propolisu opiera
się na zakłóceniu transmisji neuronalnej pasożyta. Dodatkowym
czynnikiem jest również to, że pszczoły wygryzione z komórek
potraktowanych propolisem miały niższy ładunek DWV, w porównaniu
z pszczołami, które wygryzły się z komórek nie traktowanych
propolisem. Sugeruje to wpływ propolisu na zmniejszenie replikacji
wirusa.
Badania sugerują też jeszcze jedną
rzecz, którą uważam za istotną. Przenoszenie ramek z gniazda do
miodni – co przez niektórych pszczelarzy uważane jest wręcz za
zbrodnię - może przynieść więcej pożytku niż szkody. Będzie
tak przynajmniej w pasiekach, w których pszczół się nie leczy
(zapobiega to zagrożeniu przenikania substancji chemicznych
wykorzystywanych do zwalczania pasożyta). Dzięki temu zabiegowi
możemy wzbogacić miód o związki pochodzące z propolisu. Autorzy
zakładają, że miód - ze względu na swoją polarność - będąc
składowany w komórkach może zostać wzbogacony o pewne związki
aktywne z propolisu. Z przytoczonego badania po raz kolejny widzimy
jak błędne są założenia hodowców dotyczące selekcji pszczół.
Ludzie od dekad selekcjonują pszczoły, które pozbawione są cechy
kitowania – robią to, aby ułatwić sobie obsługę rodziny
pszczelej. Tymczasem ograniczenie cechy propolisowania przyczynia się
bezpośrednio do pogorszenia zdrowotności pszczół (propolis wpływa
również na spory zgnilca jak i inne drobnoustroje).
Dziś okazuje się, że propolis pomaga
też pszczołom w walce z dręczem pszczelim. Zatoczmy więc koło i
wróćmy do populacji Apis mellifera mellifera,
które, podobnie jak ta z wyspy Groix, nie były poddane
intensywnej selekcji na cechy komercyjne, a w toku doboru naturalnego
mogły swobodnie rozwijać te cechy, które są im potrzebne do
przetrwania – m.in. cecha intensywnego wykorzystywania propolisu.
Obawiam się, że dziś powrót do pszczół wysokopropolisujących
będzie trudny, bo cecha ta została wyrugowana z wielu komercyjnych
linii. Mimo to warto poszukać w swojej pasiecie pszczół, które
mocno kitują i zadbać o nie w nadchodzącym sezonie. Znam jednak
już sposób myślenia pszczelarzy. Mam w związku z tym pewne obawy
czy pszczelarze nie będą raczej woleli opracować syntetyczny
propolis, którym z zamiłowaniem będą opryskiwać ramki w ulu,
zamiast pozwolić pszczołom propolisować na własną rękę, łapkę
czy odnóże....
[1] Alberto
Satta i in., Honeybees
use propolis as a natural pesticide against their major ectoparasite,
2021.
Źródło zdjęć: Christian Bargain (Francja - przedstawiciel stowarzysznia Asan.GXP)