Strony

czwartek, 8 grudnia 2016

Pasieka Łapa eh… pewnie kłamie i oszukuje….



Ostatnio jeden z użytkowników forum Wolne Pszczoły wkleił posta w którym zażartował że: 

„Lukasz kraza juz widze plotki, ze pasieka lapa juz kilka razy nie leczyl, wszystko padalo, odnawial i tak wkolko juz kilka lat temu. Hehe” 


Oczywiście, zaraz w głowie zaświeca mi się „żarówka” czy warto to dementować? Czy warto wchodzić w dyskusję z ludźmi których nie znam i nigdy nie miałem okazji poznać. Pewnie to normalni i ciekawi pszczelarstwa ludzie, szukający innych metod, innych rozwiązań, innego spojrzenia na sprawę a  tylko dostali złe informacje…? ale znowu wraca do mnie ta „żarówka”…. Kurcze przecież tylko winny się tłumaczy hehe…  wybuchnąłem śmiechem i śmiałem się dość długo… bo nigdy w życiu nie spodziewałbym się plotek na swój temat powiązanych z pszczołami… zwłaszcza, że na blogu praktycznie już od 4 lat umieszczam na bieżąco informacje…

Otóż z Fb korzystam bardzo rzadko a jako platforma do dyskusji jest dla mnie całkowicie nie do przyjęcia… z chęcią mógłbym o tym wszystkim opowiedzieć przy kawie, przy kawie z czymś słodkim… przy „bimbusze” (ostatnio częste słowo na WP) itd. Nawet u mnie na pasiece co oczywiście proponuje już w maju… przy śpiewie ptaków, i dźwięcznym bzykaniu pszczółek…
Pokaże to co mam, i w jakim będzie stanie, bez oszukiwania i kłamania jak mi niektórzy już zdążyli to zarzucić, może nie wprost… ale między wierszami idzie wyczytać o co chodzi…
Otóż wykładając kawę na ławę… pszczelarze dość krótko bo od 2011 roku w pasiece własnej. W 2009 roku miałem już kontakt z pasieką i ulami ale byłem tylko obserwatorem, bardziej zbierałem i zapamiętywałem wzrokowo niż praktycznie żonglując ramkami. Nie mam tradycji rodzinnych pszczelarskich, chodź wszystko zaczęło się od dziadka mojej żony, czyli wychodzi na to że od żony… :)

Otóż pierwsze lata własnej pasiecznej współpracy z pszczołami to typowe działania nowicjusza… tylko 2-3 ule,  góra 5 i koniec, nic więcej a miód na własne i rodziny potrzeby… 

Oczywiście jak u każdego plany te uległy zmianom i z każdym rokiem pojawiały się kolejne ule, nowe miejsca pod pasieki itd. 

Początki mojego kontaktu z pszczołami to stosowanie się do zaleceń starszych kolegów, bardziej doświadczonych. Wykonywałem z wielką dokładnością ich zalecenia oraz wszelkie uwagi starałem się przenosić na swoje pszczoły w pasiece. Oczywiście spłynęła na mnie również zalecana walka z głównym wrogiem pszczelarzy, roztoczem Warrozą… Walczyłem z nią książkowo tak jak przystało na pszczelarza czyli stosowałem akarycydy a dokładnie spalałem tabletki z amitrazą. Już teraz nie zbyt dokładnie pamiętam w jakim układzie to spalanie się odbywało ale chyba odprawiałem popularny zabieg 4x4 jaki w tamtym czasie był zalecany…. Niestety już wtedy na forach mówiło się o dużym problemie Varrozy i dużych spadkach rodzin nawet w trakcie sezonu… Rok 2011 zakończyłem z tego co pamiętam z ilością 7 rodzin.

Rok 2012 okazał się przełomowy w moim pojmowaniu pszczół, pszczelarstwa i całości związanej z leczeniem, wtedy pierwszy raz miałem okazje obserwować jak moje pszczoły słabną w sezonie mimo odprawionego rytuału leczniczego… Do zimy doprowadziłem kilkanaście rodzin (około 18-20) ale wiedziałem, że nie są w idealnej kondycji więc przez zimę obmyślałem plan pomocy rodzinom na następny nadchodzący sezon… Całą zimę szukałem informacji dotyczących warrozy, odporności pszczół, systemów gospodarki która pozwoliła by przeżyć moim pszczołom i dać możliwość podbierania miodu… Natrafiłem na pszczołę Elgon ze Szwecji…  Informacji było bardzo dużo ale jeszcze nie potrafiłem wszystkiego dokładnie przetworzyć aby móc to spożytkować na swoich pszczoła… Wtedy wpadła do mnie mała komórka, czysty własny wosk i pszczoły radzące sobie z V. oraz tymol lek pochodzenia naturalnego który według mnie okazał się najłagodniejszym lekiem który mogłem użyć aby ograniczyć warrozę w rodzinach pszczelich a jednocześnie za bardzo nie zaszkodzić samym pszczołom. Wtedy myślałem, że znalazłem to co chciałem… Po zimie 2012/2013 poniosłem duże straty i na wiosnę zostałem chyba z 11 rodzinami. Już wtedy sobie uświadomiłem, że mimo leczenia pszczoły umierają. W sezonie starałem się odrobić straty. Zrobiłem sporo nowych rodzin, dokupiłem 4 pakiety i złapałem roje. Do zimy doprowadziłem około 25 rodzin… 

Sezon 2014 rozpocząłem z 24 rodzinami. Zacząłem wdrażać do pasieki nowe pszczoły, nowe geny radzące sobie z warrozą, małą komórkę i cały system Dee Lusby… W sezonie a był to bardzo udany rok powiększyłem pasiekę, która w szczytowym momencie liczyła 40 rodzin pszczelich. Nauczony i przekonany o tym, że siła rodziny jest gwarantem sukcesu przed zakarmieniem  połączyłem słabsze rodzin i do zimy poszło 33 pszczele kolonie… Był to również ważny rok bo wtedy postanowiliśmy zapoczątkować grupę pszczelarstwa naturalnego, która przekształciła się na wiosnę w Stowarzyszenie Pszczelarstwa Naturalnego Wolne Pszczoły… Było to dokładnie 2 lata temu bo grupa zawiązała się 2 grudnia 2014 roku… 

Po zimie 2014/2015 do oblotu zameldowało się 31 rodzin i wszystko nabrało innego rozpędu co z resztą widać jak na dłoni po moich wpisach na blogu… Analizując wszystkie wpisy od początku powstania bloga można odszukać informację jak to wszystko przebiegało, jak zmieniały się moje poglądy na spraw pszczelarskie, jak odmieniały się priorytety itd. Nic nie zmieniam a wszystko pozostaje w takim stanie jakim było pierwotnie aby można było zobaczyć prawdziwy etap przejścia do pszczół bez leczenia…

Dlatego rok 2014 okazał się ostatnim rokiem w którym użyłem na młodych rodzinach 4-5 g tymolu…

Zmiarkowałem się, że podobny wpis już poczyniłem na blogu o tutaj: Rachunek sumienia                  ale postaram się ten wpis zamieścić aby informacja była klarowna...i uczciwa. 

Szczęście i same pszczoły chciały,  że z tego okresu zostały 3 rodziny o których już wspominałem we wcześniejszych wpisach. Dodatkowo nie tylko przetrwane rodziny zapewniły ciągłość danych linii ale również setki jak nie tysiące wydanych trutni z rodzin które miałem na pasiekach a pozwalałem na wyprowadzanie bardzo dużych ilości trutni, ponieważ nie wycinam czerwiu trutowego a w okresie unasienniań celowo rodzinom dodawałem ramki trutowe. Dlatego okolica została dostatecznie nasycona trutniami pochodzącymi z moich pasiek.

Podsumowując 

Pasiece Łapa jeszcze nie przytrafiło się aby wszystko padło… chodź nie wykluczam, że taki czas kiedyś może nadejść i odpowiadając na kolejny zarzut, „że pewnie zaczyna wszystko od początku”… to muszę jasno napisać, że nawet jakby mi pasieka całkowicie padła to dzięki Stowarzyszeniu „Wolne Pszczoły” zaczynanie od początku nie będzie miało miejsca bo koledzy wspomogą, każdego  członka rodzinami nieleczonymi….


Tak wyglądał cykl  życia i śmierci pszczół u mnie na pasiekach. Kolor czerwony to okres akarcydowy, kolor niebieski to okres tymolowy, kolor zielony to okres bez leczenia w nawiasach straty rodzin… 

2011 - 7
2012 – 7/20 (9)
2013 – 11/25 (1)
2014 – 24/33 (2)
2015  31/61 (51)
2016 10/47
2017 ?/? 

Na koniec jeszcze zaznaczę, że ilości rodzin mogą nie być w 100% dokładne i różnić się na zasadzie +/- jedna rodzina… dokładniejsze dane i bardziej szczegółowe odnośnie rodzin znajdują się w starszych wpisach na blogu.

3 komentarze:

  1. hehehe ;) podoba mi się.
    Łukasz, wiesz dobrze, że kto miał wierzyć to wierzy, a "twardogłowych" nie przekonasz. Liczy się moneta (jak to mówi Szymon) i najbliższe miodobranie (jak to ja zwykłem mawiać). Oczywiście ku sprzeciwom pszczelarzy miłujących pszczoły, selekcjonujących i wymieniających matki "dla dobra pszczół"... A 10 rodzin na wierzbę nie nosi tyle co 61!... Krótkowzroczność zawsze będzie.
    ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie no ja cały czas mam nadzieje, że po prostu to tylko zwykły brak zrozumienia i niemożność dotarcia to faktów... ;) ale z każdym rokiem będziemy bliżej dotarcia do faktów i blizej do zrozumienia... więc życzę sobie i nam wszystkim jak najwięcej zielonego koloru...

    OdpowiedzUsuń
  3. trudno to ocenić... w każdym bądź razie proces ten wszędzie chyba wygląda podobnie. Ciekawe co przed nami...

    OdpowiedzUsuń