Sierpień kończy sezon. Pszczoły bez leczenia tak samo jak pszczoły leczone muszą mieć wystarczającą ilość zapasów pokarmu do zimowli…. Jedyna ale za to znacząca różnica jest taka, że pszczoła bez leczenie na lokalnej genetyce potrafią ułożyć zapasy w gnieździe bez pomocy pszczelarza czyli nie potrzebują ścieśniania i ustawiania gniazd tak aby cały podany pokarm złożyły na 5-6 plastrach. Już rok temu pisałem o zimowaniu rodzin z dużym zapasem miodu w ulach korpusowych i tam dokładnie przedstawiłem różne warianty zimowli w zależności od siły rodziny. Oczywiście warto mieć na uwadze to, że pełnowartościowe rodziny i rodziny młode tworzone z 1-2 ramek czerwiu będą inaczej obsługiwane i od takich młodych rodzinek nie będziemy wymagać tego czego oczekujemy od dobrze zabranych rodzin na 2 korpusach…
Ten sezon który praktycznie się już kończy bo został jeszcze
wrzesień oby był bogaty w pyłek, przyniósł kolejne dość ciekawe doświadczenia… Otóż okazuje się, że pszczoły bez leczenia
żyją! Tak naprawdę one żyją sobie całkiem dobrze… Wracając pamięcią do bardzo niekorzystnej
wiosny w moim regionie a musze przyznać, że pasieki mam chyba w najbardziej
zimnym rejonie woj. Świętokrzyskiego gdzie często zdarzają się temp. niższe o
kilka stopni niż w pozostałej części województwa… to pszczoły bez leczenia miały ciekawą
przeprawę w tym sezonie. Chyba nikt, nawet największy fan naturalnego sita nie
wymyśliłby dla nich tak niekorzystnych warunków. Mam już za sobą kilka pszczelarskich sezonów
i nie pamiętam tak trudnego pogodowo sezonu przy słabo nektarujących roślinach
i praktycznie krótkich okresach spadziujących.
Nie mnie jednak większość moich pasiek znajduje się w lesie lub terenach
przyległych do lasu więc las jest głównym źródłem pożytku dla moich pszczół i
zarazem pierwotnym. Te kilka sezonów pokazało, że im dalej i głębiej w las tym
lepiej dla pszczół. Im bardziej las wilgotny i zróżnicowany tym lepiej dla
pszczół. Im mniej odwiedzin pszczelarza tym lepiej dla pszczół…
Ciemny zielony na północ od Kielc pokazuje jak wyglądała temp. u mnie wiosną. Warto zwrócić uwagę na inne obszary u nas w Kraju i porównać odchylenia.
No cóż pszczoły i pewnie większość tak stwierdzi, potrafią
sobie poradzić w pewnym okresie czasu bez pszczelarza, zwłaszcza jeśli w danym
środowisku mają wystarczającą ilość pokarmu i odpowiednią ilość dni lotnych.
Każdy kiedyś zapomniał lub zapomni o jakiejś rodzinie na pasiece i końcem
sezonu trafiając na nią zdziwi się jak dobrze wygląda. Otóż rodziny w lesie tak
właśnie wyglądają… jakby były zapomniane. Starsze które przetrwały zimę choć
był naruszane bo zabierane miały czerw do tworzenia nowych rodzin radzą sobie
całkiem dobrze. Takich rodzin w terenach leśnych praktycznie nie trzeba
dokarmiać w okresie lipiec-sierpień…. O ile rok temu nawet na zimę wystarczyło
im 4-5 kg cukru bo większość zapasów nazbierały same to w tym sezonie nadwyżki
które są, niestety nie wystarczą aby obejść się bez karmienia… Już jakiś czas
temu początkiem sierpnia, kiedy objeżdżałem wszystkie pasieczyska typowałem
rodzinki które obejdą się bez karmienia do początku września zdziwiła mnie ich
ilość. Nie jest to duża grupa bo około 15 rodzin ale na każdej praktycznie
pasiece trafi się 1-2 rodzinki a czasami nawet 4-5 jak na jednym moim ulubionym
pasieczysku, że zawsze te małe pszczoły mają wystarczający zapas pokarmu.
Przypuszczam, że zapas ten jest stały i żelazny jeszcze z okresu tygodniowej
spadzi jaka wystąpiła końcem czerwca… a każda obecna odrobina nektaru czy może
jakiejś spadzi jest wykorzystywana na bieżące potrzeby… Niestety reszta czyli
około 40 rodzin wygląda trochę inaczej ale wiąże się to z ich młodym
pochodzeniem i rozwojem od początku czyli ciągłą pracą nad pozyskaniem pokarmu
i wychowem nowych pszczół. Młode rodziny nigdy na starcie nie mają tyle
pszczoły lotnej co stare rodziny dlatego gdy przyjedzie 2-3 dni z dobrymi
warunkami nie są w stanie wykorzystać takiego okienka i nie zawsze zaspokoją
swoje potrzeby na pokarm a przecież potrzebują dużo, bo młode matki czerwią i
młodej pszczoły do karmienia przybywa. Takie rodzinki dostają ode mnie pokarm.
Raz w lipcu i raz sierpniu. Rzadki pokarm w stężeniu mniejszym niż 1:1. Do
takiego podkarmiania aby uzupełnić i pobudzić nie stosuje konkretnych
stosunków. Wiadro inwertu buraczanego rozlewam na pół i uzupełniam wodą. Taką
rzadziuchne rozlewam w dawkach 2-3l w zależności od siły młodej rodziny. Dwie dawki dają razem 4-6 l syropu na miesiące
lipiec i sierpień. Jest to ilość wystarczająca aby rodziny utworzyły nad
czerwiem wianki zapasu a matka ładnie czerwiła. Oczywiście takie młode rodzinki
z każdym tygodniem się powiększają i na koniec sierpnia wyglądają już całkiem
sympatycznie a i loty na pożytek również są bardziej intensywne a to dlatego,
że zmieniają się proporcje pszczół. Ilość młodego czerwiu do karmienia maleje a
zwiększa się ilość pszczoły lotnej…
W gospodarce komercyjnej budowanie silnych rodzin zaczyna
się końcem czerwca czyli cały lipiec i sierpień to czas w którym pszczelarze
chcą wprowadzić młodą matkę na wysokie obroty aby rodzina urosła do bardzo
dużych rozmiarów. Cześć pszczelarzy podchodzi do tematu jeszcze inaczej, odkład
z macierzaka z młodą matką łączony jest na zimę ze starą rodziną aby zwiększyć
siłę pszczół które wiosną wykorzystywane są na wczesnych pożytkach takich jak
wierzby, klony, sady i w końcu mniszek z rzepakiem… Moje doświadczenia na moim
terenie pokazują, że szczyt pożytków towarowych to okres od 20 maja do 10 lipca
czyli przedział 50 dni. Dlatego pszczoły w moich pasiekach mają sporo czasu aby
naturalnie bez różnych zabiegów przyśpieszających rozwój dojść do tego okresu.
Inną sprawą jest to, że pszczoły bez leczenia w okresie jakim obecnie jestem
nie wybuchają dynamicznym wiosennym rozwojem już od pierwszych dni wiosny a
raczej powolutku zbierają się do czerwienia, często nawet długo czekają aż
ruszą. Jest to całkowicie normalne bo ja nie prowadzę selekcji na dynamiczny
wiosenny rozwój… ba ja w ogóle nie prowadzę selekcji na cechy komercyjne, a i
już któryś sezon bazuje na swoich matkach a więc moja pszczoły to rasowe
kundle.
Kundle też noszą miód i potrafią żądlić. Mają jeszcze inne
zalety. Nie potrzebują leków aby przeżyć. Osobiście nie spotkałem się jeszcze z
pszczołą rasową która przeżyje bez leczenia 2-3 pełne sezony. Miałem rasowe
macedonki prosto z Macedonii, rasowe carnice prosto z Austrii, rasowe Buckfasty
prosto od Jungelsa, rasowe AMM prosto ze Szwecji i Niemiec oraz wiele innych
niby rasowych pszczół od Polskich Hodowców. Wszystko umierało… Natomiast córki
po nich unasiennione z wolnego lotu przeżywały i żyją niektóre do dzisiaj. Dwie
córki Macedonki żyją i chodź cały maj i czerwiec stały w miejscu i przechodziły
kryzys obecnie wyglądają kwitnąco... oczywiście dla kogoś takie rodziny nie
mają racji bytu bo nie przyniosły korzyści w tym sezonie. Miodu od nich nie
wziąłem, nawet odkładu z nich nie zrobiłem
ale dałem im szanse na wyjście z kryzysu, który pięknie przełamały i do
zimy idą w bardzo dobrej kondycji… aby za rok wiosną pokazały na co je stać.
Patrząc
na to wszystko całościowo chciałbym uznać, że mi się udało. Po ciężkich trzech sezonach 2015,2016,2017.
Po ogromnych stratach przez ten czas bo licząc straty po zimie i różne straty w
trakcie sezonu jestem pewien, że około 100 rodzin nie przeszło selekcji i
padło. Jestem cały czas sceptyczny chodź coraz bardziej patrzę na to z większym
optymizmem niż pesymizmem jak to bywało wcześniej… Jednocześnie dla osób którym
łatwo przychodzi krytykowanie, wyśmiewanie i zarzucanie kłamstwa pragnę
powiedzieć, że wszystko to przychodzi po ciężkiej i systematycznej pracy oraz
przy ogromnych własnych kosztach bez jakiegokolwiek wsparcia z zewnątrz. Koszty
emocjonalne związane ze stratą rodzin są już na tym etapie pomijalne ale zwykłe
koszty finansowe bo przecież straty w rodzinach to straty w miodzie, odbudowa i
rozwój pasieki to również straty w miodzie, całe zaplecze, kompletne ule,
przygotowanie miejsc pod pasieki, dojazdy, poświęcony czas itd. to ogrom
pieniędzy. Warto czasami przed wydaniem oceny wziąć to pod uwagę i zastanowić
się czy przeszkadzając w realizacji projektu pszczół bez leczenia swoją negatywną opinię kierujemy
w dobrym kierunku... Może lepiej swoje negatywne emocje skierować w stronę
decydentów pszczelarskich w naszym kraju i ich spytać co oni robią w sprawie pszczół radzących sobie z
zagrożeniami bez leczenia, może ich spytać co zrobili przez ostatnie 35 lat,
może całą swoją energię właśnie tam skierować… ?
Podejrzewam, że wiosna 2018 nie będzie taka zła i może uda
się powiększyć bazę pszczół nieleczonych na terenie całej Polski… Chciałbym aby
nasz stowarzyszenie Wolne Pszczoły do 2020 roku osiągnęło liczbę przynajmniej
500 rodzin nieleczonych… Na przyszły sezon cel 300 rodzin nieleczonych uważam
za bardzo realny…
Pozdrawiam i zapraszam na kolejny wpis w którym podsumuję
stan rodzin idących do zimy 2017/2018.