wtorek, 17 czerwca 2014

Matki zarodowe, reprodukcyjne czyli jakie właściwie?




W ostatnim czasie byłem z wizytą u mojego sąsiada pszczelarskiego Leszka (Polbarta) i  jak zwykle można by siedzieć i rozmawiać o pszczołach do późna zapominając o wszystkim i dyskutując na ciekawe tematy (Ogrom wiedzy i życzliwość w dzieleniu się nią powala). Zapytałem  się go o matki reprodukcyjne i rzeczywistą wartość takowych matek,  bo ciągle wydaje mi się, że ktoś nas pszczelarzy zwłaszcza amatorów pszczelarstwa próbuje przerobić na szaro wciskając nam matki reprodukcyjne wątpliwej wartości i nie dające jakiejkolwiek gwarancji, że matki-córki spełnią oczekiwania dotyczące przedstawianych cech które każda linia matek pszczelich ma w nadmiarze. 


Moje postawione pytanie a raczej wątpliwość  dotyczyło jakości matek reprodukcyjnych sprzedawanych w tym samym roku co wyszły z matecznika i zostały sztucznie unasiennione. Nie mylić z matkami które mają za sobą jeden czy dwa pełne sezony a ich córki mają poznaną wartość. 

Nie będę, pisał o czym mówił Leszek bo nie jestem do tego upoważniony ale postaram się opisać jak ja to widzę i jak to powinno wyglądać według mnie. 


Do tej pory przez moją pasiekę przewinęły się dwie matki reprodukcyjne. Jest to ilość żadna i śmieszna żeby zdecydowanie potępiać i ganić matki reprodukcyjne. Matki, które miałem nie wyróżniały się niczym a nawet były mniejsze i powiedziałbym nędzne porównując do zwykłych matek wyhodowanych przeze mnie. Nie chcę wchodzić w zagadnienia chowu wsobnego (inbredu) bo to jest temat nie na teraz. Jednak często hodowcy tak tłumaczą mizerność tych matek tylko co ma wspólnego prawidłowo wyhodowana matka, dobrze odżywiona o prawidłowej wadze do zagadnienia jakim jest inbred? Oczywiście to są tylko moje rozważania i moja subiektywna ocena tego co widzę i tego za co muszę zapłacić.

Jeśli chodzi o stronę bardziej genetyczną czyli przekazywanie tych wspaniałych genów na matki córki i ich pokazywanie poprzez potomstwo też niestety różnie z tym bywa. Oczywiście każdy wtedy zgania na trutnie, że zła okolica, złośliwe trutnie, trutnie dzikie zalatujące z lasu itd. Wszystko to może się zdarzyć ale jest jeszcze te 50% od matki czyli geny przekazane od matki wyjściowej naszej reproduktorki. U mnie zdarzały się matki wybitne jak i matki całkowicie kiepskie czyli złośliwe i leniwe (potomstwo, pszczoły robotnice). Te dwie cechy każdy pszczelarz jest w stanie samodzielnie ocenić bez zbędnych badań porównawczych.

 
Nasuwa się wtedy pytanie, dlaczego mam inwestować w matki reprodukcyjne jak córki po tych matka nie różnią się niczym od córek wyhodowanych po matkach własnych, wybranych przez pszczelarza według jego kryteriów i oceny a nawet własny materiał przewyższa wartościami matki córki po reproduktorce oraz dlaczego matki reprodukcyjne mimo, że są tworzone ze sprawdzonego materiału ojcowskiego i matecznego różnią się od siebie w sposób bardzo widoczny?






Żeby to dobrze zrozumieć trzeba wiedzieć jak to wygląda u hodowcy który sprzedaje takie matki reprodukcyjne tego samego roku co wyszły z matecznika. Mogę się tylko domyślać i spekulować jak to wygląda.  Matka reprodukcyjna jest zwykłą matką jakich wiele ale musi posiadać utrwalone pozytywne cechy które jest wstanie przekazać na swoje matki-córki a matki-córki krzyżując się z obcymi trutniami powinny tworzyć heterozygoty, które przejawiają wybujałość cech. Tworzenie matki reprodukcyjnej opiera się na zarodowych rodzinach ojcowskich jak i zarodowych rodzinach matecznych.  Czyli pobierana larwa na wyhodowanie matki pochodzi od określonej rodziny matecznej a nasienie użyte do inseminacji pozyskiwana jest z określonej rodziny ojcowskiej. W  tym momencie powinno się dokonywać wyboru matek reprodukcyjnych z grupy kandydatek na matki reprodukcyjne teoretycznie stworzone z identycznej puli genów. Piszę teoretycznie bo w rzeczywistości każda z tych matek genetycznie jest różna. Pewnie hodowca selekcjoner wybiera te „właściwe” matki reprodukcyjne i sprawdza po nich matki córki jaki i potomstwo które odpowiada za uwidocznienie przekazywanych cech. Wybrane matki reprodukcyjne okazały się świetne! Córki-matki po skrzyżowaniu z wolnego lot dają w 80% potomstwo o którym marzy każdy pszczelarz. Mamy odpowiednie połączenie i wiemy, że z tej rodziny matecznej XYZ w połączeniu z rodziną ojcowską ZYX otrzymamy idealne matki reprodukcyjne. Było by to zbyt piękne i łatwe, żeby mogło być prawdziwe. Wróćmy się do podstaw genetyki i rozkładu genów na potomstwo. Matka posiada pary genów w których zapisane są różne cechy takie jak: miodność, łagodność, higieniczność itd. Replikując geny na potomstwo czyli do jajeczek kopiowany jest pojedynczy gen z pary genów a kopiowanie to przebiega losowo dlatego każde z jajeczek otrzymuje niepowtarzalny zestaw genów. Jeśli każde jajeczko posiada odmienne wartości genetyczne to jak można uzyskać powtarzalność i identyczność powstałych matek reprodukcyjnych? Tłumaczy to w prosty sposób dlaczego matki-córki (robotnice) pochodzące z jajeczek złożonych przez jedną matkę są różne. Hodowcy którzy wypuszczają matki reprodukcyjne z tak utrwalonych i sprawdzonych połączeń nie mogą mieć pewności, że ich matki reprodukcyjne będą odpowiadać powstałemu niegdyś wzorcowi matki reprodukcyjnej. Dzieje się tak kiedy matka reprodukcyjna powstaje z przeznaczeniem na handel i w roku urodzenia gotowa jest do sprzedaży i dalszej reprodukcji u pszczelarza w jego własnej pasiecie.

Czy tak to powinno wyglądać? Dziwią mnie możliwości przerobowe matek reprodukcyjnych i ich dostępność bez ograniczeń. Losowość genowa która pochodzi ze strony żeńskiej nie pozwala na obiektywne i u standaryzowane wartościowo matki reprodukcyjne wypuszczane w roku urodzenia bez sprawdzenia matek-córek i ich potomstwa. Nie piszę o stronie ojcowskiej bo tam replikacja jest w 100% zgodna z materiałem wyjściowym a losowanie nie ma miejsca. 


Według mojej oceny wartościowość matki reprodukcyjnej powinno się sprawdzić w czasie jednego pełnego sezonu czy nawet dwóch sezonów. Matki-córki skrzyżowane z wolnego lotu powinny zostać poddane ocenie (pszczoły robotnice) i dopiero po pozytywnej ocenie matka reprodukcyjna mogłaby nadawać się do sprzedaży. Niestety w praktyce wygląda to całkiem inaczej a skutki każdy sam odczuwa często na własnej skórze.

Podsumowując jak radzi Polbart, należy krzyżować dobre z dobrym i zwracać szczególną uwagę na hodowlę wartościowych trutni w pasiece oraz odpowiednią ich ilość. Tyczy się to prób hodowli matek pszczelich na własnym materiale i na własne potrzeby, nie zapominając o wzbogacaniu puli genowej materiałem z zewnątrz…