czwartek, 15 maja 2014

Przygotowanie rodzinek weselnych, poddawanie matek, uliki w korpusie, ciekawostki z dawnych lat




Rodzinki weselne, weselniki 6 komorowe w korpusie 1/2 Dadanta

Druga seria matek udanie się wygryzła i trzeba było zagospodarować otrzymane mateczki. Tym razem postanowiłem zasiedlić dwa uliki weselne stworzone na bazie korpusu ½ Dadanta. Korpus został podzielony na pół a połówki na trzy części. W korpusie powstało 6 komorowych ulików. Każda komora ulika mieści 4 rameczki oraz posiada wyjście zakończone kółkiem weselnym i dostęp do pokarmu pobieranego ze słoika umieszczonego na zewnątrz. Budowa i idea ulika na bazie korpusu został całkowicie zgapiona od kolegi Leszka a sposób podkarmiania za pomocą zewnętrznych słoiczków podpatrzyłem u Stephana z La Palmy chociaż u Leszka też taki widziałem. Stephan ma również ciekawie rozwiązane uliki weselne. Czasami mam wrażenie, że Stephan też czyta Webera ale to chyba szkoła włoskich Hodowców matek. U mnie zarówno daszek jak i dennice do ulików wykonałem ze styroduru  i są oddzielnym elementem. W dennicy wykonałem 6 otworów wentylacyjnych w których umieściłem „pajączki”.




Tworzenie rodzinek weselnych.

Z racji brzydkiej pogody jak na tą porę roku dopiero wieczorem w dniu wygryzania się matek (10 maja) udało mi się pozyskać pszczoły do rodzinek. Przez cały dzień było pochmurnie z opadami deszczu i silnym wiatrem. Pszczoły strząsałem do przygotowanej skrzyneczki pakietowej. Niska temperatura nie jako wymusiła na mnie pozyskanie pszczół z miodni bo szkoda schładzać gniazdo tylko dla tego celu. Poza tym pszczoły z miodni są pszczołami młodymi które nadają się do ulików a miodnia oddzielona jest kratą przez co nie weźmiemy ze sobą trutni, które wprowadzają niepokój w takich rodzinkach i nie są nam potrzebne oraz nie musimy zwracać uwagi na matkę. 

Napełnianie 6 komorowych ulików idzie dość szybko.  Potrzebujemy spryskiwacz z wodą aby pszczoły nam się nie rozłaziły i kubeczek o pojemności około 250-300 ml, oczywiście może być więcej lub inne naczynie takie aby wygodnie nam było nabierać pszczoły. Napełniony ulik zostawiamy na 24 godziny w zaciemnionym miejscu z dostępem z każdej komory do pokarmu. Próbowałem zastosować wspólne podkarmianie ale u mnie się to nie powiodło ponieważ pszczoły zazwyczaj przechodziły do 2,3 komór a reszta zostawała pusta. Podkarmianie przez słoiki zewnętrzne jest proste i skuteczne. Poddawanie matek czy mateczników na wygryzieniu idzie również szybko. Przy tej czynności nie trzeba się długo zastanawiać. Ja dla pewności maczam mateczkę w sycie oraz matecznik i umieszczam w danej komorze. Wydaje mi się, że pszczoły które są w dość dużym szoku po zsypywaniu prędzej zwrócą uwagę zarówno na matkę jak i matecznik. Przyjęcie takich matek czy mateczników jest 100%  bo inaczej być nie może. 

Konstrukcja takiego typu komorowego ulika nie jest nowością jakby się mogło wydawać. Zarówno Wawryn jak i Weber w swoich publikacjach pokazują podobne systemy ulików do unasienniania matek pszczelich. Leonard Weber w swojej książce z 1920 roku wydanej we Lwowie dokładnie opisuje budowę takiego ulika.

"Zamiast pojedynczych maleńkich ulików używają niektórzy pszczelarze jednego ula, podzielonego na kilka części, w których umieszcza się tyleż roików."
"W każdej ścianie skrzynki wywierca się świderkiem okrągły otwór... , ... które służą jako wyloty oddzielnych roików"
"W dnie każdego ulika można zrobić okrągły otwór do wentylacji gniazda zaopatrzony w siatkę drucianą i zamykany czopem"

Ponad to Weber pisze, że:

"...przygotowuje się uliki weselne, do których mieściłoby się dwie ramki nadstawkowe. Podczas głównego pożytku, lub z chwilą nastania tegoż, znajduje się niemało plastrów zaczerwionych w nadstawkach. Wypełniając takimi ramkami z obsiadłemi pszczołami przygotowane uliki, tworzymy w ten sposób bez wielkich zachodów i szybko roiki weselne..."









wtorek, 6 maja 2014

Wiosenne odkłady




W tym roku wszystko rozpoczęło się dużo wcześniej…  Pamiętam początki maja 2013 roku kiedy to dopiero zaczynały zakwitać śliwy mirabelki i inne drzewa owocowe. Obecnie sady są w pełni rozkwitu, masowo kwitnie mniszek i pszczoły zaczynają zapełniać miodnie.  

Pogoda kwietniowa oraz silne rodziny pozwoliły na wyhodowanie matek pszczelich. Pierwsze matki z pierwszej serii testowej wygryzły się jeszcze przed 1 maja… akurat tak się złożyło, że pogoda w tym okresie była bardzo przyjazna i idealnie spasowała z hodowlą matek. Pszczoły miały ciągły pożytek, było ciepło  i rodzina wychowująca poradziła sobie z opieką nad matecznikami… 

Co znaczy mieć swoje matki i możliwość kierowania rozwojem pasieki w sposób dowolny ?

Wygoda posiadania swoich matek i możliwości jakie nam to daje w pełni rekompensują cały trud włożony w przygotowanie rodzin wychowujących, przekładanie larw, pilnowanie terminów.
Mateczki z pierwszej serii postanowiłem zagospodarować w formie mini rodzinek utworzonych na bazie jednej ramki z pokarmem (pierzga zalana miodem), jednej ramki z czerwiem w różnym wieku oraz pszczół zsypanych z jednej ramki. Kusiło mnie żeby zasiedlić uliki weselne ale z barku czasu i chyba chęci zrobiłem takie rodzinki jak wyżej.  

 Jak to wygląda? 

Korpusik na którym bazuje w pasiece przedzielony jest szczelną przegrodą na pół. Tworzy to dwie części na dwa niezależne mini odkłady. Rodzinki nie mają bezpośredniego kontaktu i mogą żyć ze sobą w zgodzie. Siła rodzin produkcyjnych pozwoliła na zabranie od jednej do dwóch ramek z czerwiem aby utworzyć  rodzinki. Ramki z pokarmem zostały odebrane rodziną przezimowanym wczesną wiosną bo okazało się, że październikowa pogoda i spadź która cały czas się utrzymywała została wykorzystana przez pszczoły i zmagazynowana w dolnym korpusie. Oczywiście tworzenie takich rodzinek odbywa się na jednej pasiecie i przewożone są tego samego dnia na inną pasiekę. Po uspokojeniu się pszczół na miejscu docelowym, wieczorem zostają otwarte wylotki na 2-3 cm po prawej i lewej stronie dennicy. Pszczoły dokonują oblotu, uświadamiają sobie, że są pozbawione matki a na drugi dzień rano dostają matecznik na wygryzieniu. 








Zaletą tworzenie takich mini rodzinek jest to, że przy udanej próbie unasienniania się matki rodzinka taka rozwinie nam się bez problemu do zimy a w sprzyjających warunkach jest w stanie przynieść trochę miodu. Tworzenie i obsługa takich rodzin ogranicza się do sprawdzenia czy matka czerwi i czy mają zapas pokarmu. Podczas kontroli czerwienia uzupełniam gniazdo do pełna węzą. Dwie rodzinki w jednym korpusie zabezpieczają nas na wypadek nieudanego unasienniania, nie wygryzienia się matki z matecznika czy jeszcze innych nieprzewidzianych niespodzianek. Wystarczy wtedy wyciągnąć zatwór i zsunąć ramki do jednego boku. Pisząc na temat min rodzinek jestem już po sprawdzeniu utworzonych odkładzików na jednym pasieczysku i tylko w dwóch przypadkach musiałem połączyć rodzinki (wadliwy matecznik i brak matki  w rodzinie) o dziwo niektóre matki podjęły już nieśmiałe czerwienie.  Zabawę w takie rodzinki można powtarzać co 2 tygodnie i na przemian wymieniać je między pasiekami. Jedynym warunkiem są własne matki  i odpowiednia opieka nad mini rodzinkami w sezonie...